Wybrałem wierność własnym przekonaniom - podkreślił Ryszard Czarnecki, europoseł PiS, komentując w "Jeden na jeden" sprawę swojego odwołania ze stanowiska wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Krytycznie ocenił również eurodeputowanych, którzy głosowali za rezolucją w sprawie praworządności w Polsce.
Czarnecki stracił stanowisko wiceszefa Parlamentu Europejskiego 7 lutego. To konsekwencja jego słów na temat europosłanki Róży Thun. Czarnecki krytykował wystąpienie Thun w filmie francusko-niemieckiej telewizji Arte. Europosłanka wyraziła tam opinię, że jak tak dalej w Polsce pójdzie, to "nastanie dyktatura". W odpowiedzi ówczesny wiceprzewodniczący europarlamentu użył porównania postawy Thun do postawy szmalcowników z czasów II wojny światowej ("Podczas II wojny światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein i, niestety, wpisuje się ona w pewną tradycję"). Liderzy większości frakcji w PE uznali wypowiedź Czarneckiego za niewłaściwą i zawnioskowali o odwołanie go z pełnionej funkcji.
"Wierność własnym przekonaniom albo fikołek"
Czarnecki nie przeprosił Thun za swoje słowa. - Byłem wierny swoim przekonaniom. Myślę, że wielu Polaków to doceniło - stwierdził w "Jeden na jeden". Dodał, że po złożeniu wniosku o jego odwołanie przez największe frakcje w Parlamencie Europejskim "było dość oczywiste", że do tego dojdzie.
- Miałem do wyboru albo wierność własnym przekonaniom i lojalność wobec własnego kraju, albo fikołek, zmianę poglądów. Wybrałem to pierwsze - wyjaśnił Czarnecki.
Eurodeputowany PiS zapowiedział, że będzie "krytyczny wobec tych wszystkich polityków - obojętnie od płci i ugrupowania - którzy donoszą na własny kraj do obcych mediów".
"Powinni się wstydzić"
- To nie jest spór personalny. To jest spór dwóch obozów politycznych - jednego patriotycznego i drugiego według mnie kosmopolitycznego - ocenił Czarnecki. Powiedział, że polscy europosłowie, którzy poparli rezolucję 14 listopada ubiegłego roku zagłosowali w Parlamencie Europejskim za poparciem rezolucji dotyczącej praworządności w Polsce, "powinni się wstydzić".
Rezolucję poparło sześciu eurodeputowanych Platformy Obywatelskiej: Michał Boni, Róża Thun, Danuta Hübner, Danuta Jazłowiecka, Barbara Kudrycka oraz Julia Pitera. Większość eurodeputowanych PO - 12 - wstrzymało się od głosu, tak jak eurodeputowani SLD. Przedstawiciele PSL nie brali udziału w głosowaniu, europosłowie PiS byli przeciw.
Gość "Jeden na jeden" odniósł się również do czwartkowego głosowania nad powołaniem jego następcy na stanowisku wiceprzewodniczącego europarlamentu. Jedynym kandydatem jest jego partyjny kolega, profesor Zdzisław Krasnodębski.
- Zobaczymy, jaki będzie wynik głosowania. Ja wierzę w pana posła Krasnodębskiego - podkreślił Czarnecki. Jak dodał, ma obawy, czy europosłowie z Platformy Obywatelskiej poprą kandydaturę Krasnodębskiego. - Głosowanie będzie tajne i z tego, co słyszymy, z tego środowiska politycznego olbrzymia większość będzie głosowała przeciwko Polakowi. To przykre - dodał.
Zdaniem Czarneckiego kontrowersyjne wypowiedzi Krasnodębskiego na przykład na temat Donalda Tuska nie stanowią przeszkody, żeby PO poparła jego kandydaturę do władz PE.
W marcu 2017 roku Krasnodębski napisał na Twitterze: "Sądzę, dla jasności sytuacji Donald Tusk powinien przyjąć obywatelstwo niemieckie".
Sądzę, dla jasności sytuacji Donald Tusk powinien przyjąć obywatelstwo niemieckie
— ZdzisławKrasnodębski (@ZdzKrasnodebski) 5 marca 2017
"Generał Hermaszewski jest polskim patriotą"
Gość "Jeden na jeden" został zapytany również o projekt ustawy, która ma pozwolić na zdegradowanie generałów odpowiedzialnych za wprowadzenie w Polsce stanu wojennego w 1981 roku.
Jednym z kryteriów ma być ich członkostwo w Wojskowej Radzie Ocalenia Narodowego, która sprawowała faktyczną władzę w czasie stanu wojennego. Jeśli ustawa wejdzie w proponowanym kształcie, obejmie pośmiertnie generała Wojciecha Jaruzelskiego i generała Czesława Kiszczaka, a także żyjącego generała Mirosława Hermaszewskiego, prywatnie teścia europosła Czarneckiego.
- Stawianie go na jednej płaszczyźnie, jeśli chodzi o odpowiedzialność za stan wojenny, z panem Jaruzelskim i Kiszczakiem uważam za rzecz bardzo dyskusyjną - ocenił europoseł PiS. Dodał, że uważa generała Hermaszewskiego, pierwszego Polaka w kosmosie, za "polskiego patriotę".
"Zarobki polskich ministrów są zdecydowanie za niskie"
Czarnecki skomentował dodatkowo sprawę przyznania w 2017 roku przez byłą premier Beatę Szydło nagród finansowych dla wszystkich ministrów jej gabinetu oraz kancelarii.
Jak wynika z zestawienia opublikowanego przez posła PO Krzysztofa Brejzę, nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów (od 65.100 złotych rocznie do 82.100 złotych), 12 ministrów w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (od 36.900 złotych rocznie do 59.400 złotych) oraz sama była premier Beata Szydło (65.100 złotych). Informacje te pochodzą z odpowiedzi udzielonych przez kancelarię premiera na składane przez Brejzę zapytania poselskie. Wynika z nich również, że decyzję o przyznaniu premii również dla samej siebie podjęła ówczesna premier Beata Szydło.
BumOdpowiedź na moją interpelację ws. nagród dla ministrów. Te horrendalne kwotyto nie są nagrody
Oni stworzyli sobie system dodatkowych pensji. Skok na kasę Polaków.#MiałoNieWyjść #PiSokryzja pic.twitter.com/KXQHA9PJDM— Krzysztof Brejza (@KrzysztofBrejza) 9 lutego 2018
- Uważam, że zarobki polskich ministrów i wiceministrów są zdecydowanie za niskie. Muszą współgrać z poziomem życia obywateli - skomentował tę sprawę Czarnecki w "Jeden na jeden".
Europoseł PiS wyjaśnił, że nie widzi żadnej kontrowersji w samym fakcie przyznania premii dla szefa rządu i ministrów, ponieważ takie praktyki stosowano w przypadku poprzednich rządów.
- Jeśli ktoś obserwował zachowanie pani premier Beaty Szydło, to na pewno nikt nie może jej zarzucić ani arogancji, ani pychy - ocenił Czarnecki. Dodał, że była premier "ciężko pracowała" i jest zaprzeczeniem "arogancji władzy".
Autor: PTD//now / Źródło: PAP, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24