Dzisiaj we Włocławku rozpoczął się proces właściciela psów, które w styczniu br. miały zaatakować kobietę i małe dziecko. Poszkodowana kobieta odniosła ciężkie obrażenia, groziła jej amputacja nogi.
Właściciel psów oskarżony jest o nieumyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu kobiety, a także narażenie życia i zdrowia dziewięciomiesięcznej dziewczynki. Za to przestępstwo grozi mu do trzech lat więzienia.
Walczyła o życie, potem o zachowanie nogi
Do zdarzenia doszło w połowie stycznia w Nowej Soli pod Włocławkiem w czasie, gdy kobieta z dzieckiem była na spacerze w pobliżu swojego domu. W pewnym momencie psy uciekły ze źle zabezpieczonej posesji i chciały zaatakować dziecko.
Kobieta stanęła w obronie dziecka i skupiła na sobie agresję psów. Zwierzęta przewróciły kobietę na ziemię i jak relacjonowała reporterowi TVN24 Mariuszowi Sidorkiewiczowi zaczęły ją kąsać, a nawet jak określiła "wręcz wyjadać fragmenty jej ciała".
Zaraz po tym zdarzeniu kobieta trafiła do miejscowego szpitala, skąd śmigłowcem przewieziono ją do specjalistycznego szpitala uniwersyteckiego w Bydgoszczy. Początkowo walczyła o życie, a potem o zachowanie nogi. Rany zadane przez psy były na tyle poważne, że groziła jej amputacja.
Dzisiaj kobieta wraca do zdrowia, jednak przed nią cały czas bardzo długa rehabilitacja. Poszkodowana cały czas pozostaje pod opieką psychologa.
Właściciel nie przyznaje się do winy
Właściciel psów nie przyznaje się do winy. Uważa, że to nie jego zwierzęta zaatakowały kobietę. Twierdzi, że razem ze swoimi psami pojawił się na miejscu dopiero zaalarmowany przez krzyki kobiety i to on ją uratował oraz wezwał pogotowie.
Prokuratorzy zapewniają, że dysponują bardzo mocnymi dowodami jak m.in.: badania DNA śliny i sierści zabezpieczone na ciele poszkodowanej oraz zeznania kobiety, która na zdjęciach rozpoznała psy.
Proces przed sądem we Włocławku rozpoczął się w czwartek o 9:40.
Autor: PM / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24