Myślę, że każdy dyrektor czuje odpowiedzialność, ogromny chaos i brak konkretnych, jasnych informacji - powiedziała w TVN24 Magdalena Prokaryn-Dynarska, dyrektor szkoły podstawowej w Łodzi. Oczekujemy przede wszystkich konkretnych, jasnych wytycznych, jak mamy się zachować, czy mamy szkoły otwierać, jeżeli okaże się, że wskaźnik zachorowań jest taki, a nie inny - mówiła. Dodała, że "powinniśmy mieć dwa warianty" i "na te warianty musimy być przygotowani". Wcześniej szef ZNP Sławomir Broniarz mówił, że "jesteśmy w atmosferze chaosu i bałaganu".
W związku z pandemią COVID-19 od 12 marca w szkołach i w przedszkolach zostały zawieszone zajęcia stacjonarne. Od 25 marca wprowadzono obowiązkowe kształcenie na odległość i w takim trybie szkoły pracowały do końca roku szkolnego, czyli do 26 czerwca.
Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska w poniedziałek pytany był o możliwy powrót uczniów do szkół 1 września. Powiedział, że wszystko będzie zależało od sytuacji epidemiologicznej pod koniec sierpnia.
"Oczekujemy przede wszystkich konkretnych, jasnych wytycznych"
O powrocie dzieci do szkół od 1 września mówiła w TVN24 Magdalena Prokaryn-Dynarska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Łodzi. - Myślę, że każdy dyrektor czuje odpowiedzialność, ogromny chaos i brak konkretnych, jasnych informacji - powiedziała.
Pytana, czego oczekują dyrektorzy, nauczyciele, odpowiedziała, że "przede wszystkich konkretnych, jasnych wytycznych". - Jak mamy się zachować, czy mamy szkoły otwierać, jeżeli okaże się, że wskaźnik zachorowań jest taki, a nie inny - mówiła.
- Wytyczne są takie, że mamy wietrzyć sale, że nauczyciele po 60. roku życia nie powinni dyżurować, ale to nie są konkretne wytyczne. My mówimy tutaj o uczniach, o pracownicach administracji i obsługi, o nauczycielach. Musimy mieć konkretne, jasne wytyczne, konkretne dane - zaznaczyła.
- Przede wszystkim musimy wiedzieć, w jakich warunkach mamy prowadzić zajęcia. Jakie to ma być wietrzenie sal? W przeciągu pięciu minut jak mamy 30 uczniów w klasie, a w różnych szkołach są różne liczby uczniów, ponad 500, tysiąc uczniów w szkole. Konkretnych wytycznych oczekujemy, a nie zrzucania odpowiedzialności na nas, na dyrektorów i tylko kontaktowanie się z inspektorem sanitarnym, żeby nam powiedział, co mamy dalej robić - podkreśliła dyrektor szkoły.
"Powinniśmy mieć dwa konkretne warianty"
Na uwagę, że liczba zachorowań obecnie wzrosła i nie wiemy na jakim etapie będziemy 1 września, przyznała, że "sytuacja jest dynamiczna". - Wszyscy się z tym zgadzamy, wszyscy to rozumiemy, dlatego według mnie powinniśmy mieć dwa konkretne warianty - powiedziała.
- Wariant A: wracamy do szkoły, tak jak to miało miejsce we wrześniu 2019 roku - powiedziała. - Wróciliśmy wszyscy, zaczęliśmy edukację tak jak należy. I bardzo bym sobie życzyła i wszystkim, żebyśmy tak zaczęli pracę, żebyśmy wrócili do szkoły i pracowali według zasad, które kiedyś obowiązywały - dodała.
- Wariant B: zdalne nauczanie. Jeżeli zdalne nauczanie, to weźmy pod uwagę uczniów pierwszych klas, którzy nigdy w życiu w szkole nie byli, którzy nigdy nie widzieli swojego wychowawcy, którzy nigdy nie widzieli swoich kolegów z przyszłej klasy - mówiła.
Magdalena Prokaryn-Dynarska podkreśliła, że "musimy mieć dwa warianty i na te dwa warianty musimy być przygotowani". A - jak dodała - trudno mówić o przygotowaniu, jeżeli decyzja zapadnie tydzień przed rozpoczęciem roku.
"To jest jeden też z wariantów. Ale musi być jeden konkretny warunek"
Zapytana, czy wyobraża sobie system mieszany, że uczniowie wracają do szkół, a kiedy sytuacja będzie się pogarszać będą uczyć się zdalnie, odpowiedziała, że "jeżeli byłoby to przemyślane i uporządkowane, a wiemy o tym, że sytuacja jest dynamiczna i trudno jest przewidzieć pewne rzeczy, to też jest jeden z wariantów".
- Ale musi być jeden konkretny warunek: nauczyciele muszą być przygotowani na to, żeby w realizacji podstawy programowej mieli konkretne dane, czyli ten materiał realizujemy zdalnie, bo możemy sobie pozwolić na to, żeby ten materiał realizować zdalnie, ten materiał natomiast realizujemy w szkole - wyjaśniła.
"Uczniowie by chcieli wiedzieć na czym stoją"
Przyznała, że nauczyciele w jej szkole szykują się na nauczanie zdalne. - Muszą uporządkować materiały, żeby później z uczniami realizować materiał zdalnie. Oczywiście są przygotowani na pracę w szkole i na pracę - kolokwialnie mówiąc - pod tablicą. Przyjmujemy dwa warianty. Ja i pozostali dyrektorzy nie wiemy, na czym stoimy, a bardzo byśmy chcieli wiedzieć, a przede wszystkim uczniowie by chcieli wiedzieć, na czym stoją i uczniowie by chcieli wiedzieć, co ich czeka.
- Od marca ci uczniowie nie widzieli się ze sobą, nawet jeżeli widzieli się na zakończeniu roku, to tylko w grupach. Im niezmiernie brakuje kontaktów, im niezmiernie brakuje tego, żeby się ze sobą spotkać, porozmawiać - podsumowała.
"Jesteśmy w atmosferze chaosu"
Wcześniej o powrót do szkół był pytany we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego. - Komunikat, że na tydzień lub dwa przed rozpoczęciem roku szkolnego podamy wytyczne dotyczące organizacji procesu nauczania w nowym roku szkolnym, jest mało poważny i dowodzi tego, że niestety jesteśmy w atmosferze chaosu i takiego bałaganu - stwierdził.
Broniarz zauważył, że "wbrew obiegowej opinii od mniej więcej połowy sierpnia to już są prace intensywnie związane z organizacją nowego roku, układanie planu, rozkładu zajęć i dopasowanie pomieszczeń plus normalne remonty, które w klasach się odbywają".
- Dziwię się, że w tej sprawie głosu nie zabiera minister edukacji narodowej (Dariusz Piontkowski - red.), który akurat w tej części merytorycznej, dotyczącej organizacji zajęć, powinien być tutaj postacią wiodącą - dodał.
Broniarz: dyrektorzy oczekują konkretnych wytycznych
Szef ZNP odniósł się także do wstępnych wytycznych dla szkół dotyczących higieny i organizacji pracy, procedur w razie podejrzenia zakażenia i zapewnienia bezpieczeństwa kadrze z grup ryzyka, przygotowanych przez Główny Inspektorat Sanitarny. - Prawdę powiedziawszy, to jest trochę mało poważne podejście - stwierdził Broniarz. - Dane statystyczne, które codziennie otrzymujemy, są w absolutnej rozbieżności z tym bardzo optymistycznym wariantem i założeniem, że organizacja nowego roku szkolnego będzie przebiegała bez problemu z punktu widzenia koronawirusa - mówił.
Sławomir Broniarz zwrócił uwagę, że "gdzieś w czerwcu pan premier (Mateusz Morawiecki - red.) ogłosił koniec pandemii, aczkolwiek widać wyraźnie po tych danych statystycznych, że się pomylił". - Natomiast nie ulega wątpliwości, że jeżeli ma być tak, jak mówi minister edukacji, że za wszystko będą odpowiadali dyrektorzy, to zapewne dyrektorzy oczekują twardych konkretnych wytycznych, które nie będą pozostawiały cienia wątpliwości, a jednocześnie nie będą przerzucały odpowiedzialności za ocenę ryzyka na dyrektora szkoły, który nie jest specjalistą od branży epidemiologicznej - ocenił gość "Wstajesz i wiesz".
Szef ZNP: mamy do czynienia ze zdrowiem i życiem uczniów, nauczycieli, rodziców
Sławomir Broniarz podkreślił, że w kwestii ewentualnego zamykania szkół "odpowiedzialność spoczywa na dyrektorze". - Wydaje się, że tutaj (Główny - red.) Inspektor Sanitarny powinien opublikować niebudzące wątpliwości wytyczne w tym zakresie, bo nie może być tak, że będzie istniał pewien relatywizm, pewna swobodna ocena poziomu zagrożenia - mówił szef ZNP. - Mamy do czynienia ze zdrowiem i życiem uczniów, nauczycieli, rodziców. Ale z drugiej strony zwracamy uwagę, że konsekwencją takiego dramatycznego kroku, jakim będzie na przykład zamknięcie szkoły, jest odpowiedź na pytanie, czy rodzice tych uczniów będą mieli prawo do zasiłku - dodał.
Jednocześnie - przyznał Broniarz - słyszy się, że mogą zapadać decyzje o na przykład zamknięciu jednej klasy lub wyłączeniu części szkoły. - Rzecz absurdalna. Jeżeli w szkole będziemy mieli do czynienia z koronawirusem u ucznia czy nauczyciela, to w moim przekonaniu trzeba będzie podjąć dramatyczną decyzję o zamknięciu całej szkoły, a nie o wyłączeniu tylko jednego oddziału - ocenił szef ZNP. - Taka trochę niefrasobliwość w tym podejściu i przekonanie, że skoro dyrektor ma o tym decydować, to niech on ponosi za to odpowiedzialność, a my damy mu jakieś wytyczne - przyznał.
Zdaniem Sławomira Broniarza, "te wytyczne powinny pojawić się w marcu, kwietniu i one powinny być następstwem oceny sytuacji, z którą mieliśmy do czynienia parę miesięcy temu w tym jakby najbardziej kulminacyjnym momencie koronawirusa". - A nie czekamy teraz jak kania dżdżu na to, że mniej więcej na tydzień przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego pojawią się wytyczne - oceniał gość TVN24.
"Wydaje mi się, że mamy do czynienia z próbą rozpoczęcia roku szkolnego na siłę"
Sławomir Broniarz zwrócił także uwagę, że "ponad połowa polskich nauczycieli to są osoby, które mają powyżej 45 lat". - To są osoby o dosyć dużym zaawansowaniu wiekowym - podkreślił. - Zwracamy uwagę na to, że szkoła to jest jednak środowisko o dosyć dużej kumulacji, nie tylko uczniów i nauczycieli, ale także rodziców, którzy do tej szkoły przychodzą. To jest bezpośredni kontakt zainteresowanych - mówił.
- Jak ja słyszę, że uczeń nie będzie musiał nosić maski, nie będzie musiał zachowywać zasad dystansu społecznego, nie trzeba będzie tej odległości w ławkach zachować, to wydaje mi się, że mamy do czynienia z próbą rozpoczęcia roku szkolnego na siłę - przyznał.
- Z drugiej strony, jak czytam, że najlepszym sposobem na zachowanie bezpieczeństwa w tym zakresie jest dystans społeczny, odległość i noszenie maseczek to wydaje się, że ktoś, kto wpędza szkołę w tego rodzaju tarapaty (...), jednocześnie nie zwracając uwagi na tę krzywą wiekową, z jaką mamy do czynienia w środowisku nauczycielskim, nie ma bladego pojęcia o tym, na czym polega organizacja szkół i jak to wszystko wygląda - dodał.
Broniarz: powrót dzieci do szkół 1 września jest obarczony dużą dozą ryzyka
Zdaniem szefa Związku Nauczycielstwa Polskiego powrót dzieci do szkół 1 września "jest obarczony dużą dozą ryzyka". - Trzeba być w bezpośrednim kontakcie z dyrektorami i nauczycielami po to, żeby te warunki bezpieczeństwa były maksymalnie zapewnione - powiedział Sławomir Broniarz.
- Wydaje mi się, że w warunkach szkolnych, tam gdzie mamy 500-600 uczniów, zachowanie tego ładu, porządku i dystansu będzie niesłychanie utrudnione. Tym samym prawdopodobieństwo pojawienia się koronawirusa u jednego czy dwóch uczniów może multiplikować tę sytuację na całą populację szkolną - podsumował szef Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Źródło: TVN24