Do 1,1 mln zł wzrosła kwota zadośćuczynienia, jakiego domagają się od łódzkiego szpitala rodzice kilkumiesięcznych bliźniąt. Jedno z dzieci w wyniku niewłaściwego podania leku jest sparaliżowane, drugie - zdaniem rodziców - również było nieprawidłowo leczone, gdyż doszło u niego do zakażenia nosa, którego część odpadła. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Łódź-Bałuty.
Dochodzenie prowadzone jest przez łódzką prokuraturę ws. narażenia życia i zdrowia jednego z kilkumiesięcznych bliźniaków, leczonych onkologicznie w szpitalu przy ul. Spornej w Łodzi. Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, polegającego na niewłaściwym podaniu leku przez lekarkę-anestezjologa, skierowała do prokuratury dyrekcja szpitala. Grozi za to do pięciu lat więzienia.
"Lek powinien być podany dożylnie"
Według śledczych mogło dojść do błędu lekarki i nieprawidłowego podania leku zamiast dożylnie - dokręgosłupowo.
Prokuratura zabezpieczyła dokumentację medyczną dotyczącą leczenia obu chłopców i przesłuchała dyrekcję szpitala i większość lekarzy. Jak powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania, ustalono dotąd, że lek został przepisany prawidłowo, właściwie określono jego dawkowanie, a ze zlecenia wynikało, że powinien zostać podany dożylnie. - Ustalamy, co spowodowało, że lekarka, która ten lek podawała, zaaplikowała go dokręgosłupowo. Z wiedzy, którą mamy, wynika, że podanie tego leku w taki sposób może mieć działania neurotoksyczne i lek nie powinien być podany dokręgosłupowo - dodał rzecznik prokuratury.
Powołają biegłego
Ustalamy, co spowodowało, że lekarka, która ten lek podawała, zaaplikowała go dokręgosłupowo. Z wiedzy, którą mamy wynika, że podanie tego leku w taki sposób może mieć działania neurotoksyczne i lek nie powinien być podany dokręgosłupowo. Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury
Po zebraniu większości materiału dowodowego prokuratura chce zasięgnąć opinii biegłego, który ma ocenić stan zdrowia chłopca, a także ustalić, czy jest on konsekwencją błędów, czyli w tym przypadku niewłaściwego podania leku. - Mamy pewne ustalenia dotyczące tych okoliczności, które spowodowały niewłaściwe podanie leku, ale na obecnym etapie, dla dobra postępowania, nie ujawniamy szczegółów - dodał Kopania.
W przypadku drugiego z leczonych onkologicznie bliźniaków doszło do zakażenia nosa, którego część odpadła. Według prokuratury w tym przypadku wskazano, że mogą to być powikłania związane z leczeniem chłopca. - Niemniej zdecydowaliśmy jednak, że i tą kwestią się zajmiemy - podkreślił.
Duże odszkodowanie za tragiczne powikłania
Sprawa dotyczy kilkumiesięcznych bliźniaków spoza Łodzi chorych na białaczkę. Dzieci, które urodziły się w połowie stycznia, trafiły do łódzkiego szpitala 23 lutego, a do zdarzenia miało dojść 20 marca. Wtedy to - jak mówiła kilka tygodni temu reprezentująca rodziców dzieci mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz - lek, który powinien być podany przez anestezjologa dożylnie, jednemu z dzieci został podany do rdzenia kręgowego. Dziecko zapadło w śpiączkę, jest sparaliżowane. Według mec. Wentlandt-Walkiewicz były też nieprawidłowości w leczeniu drugiego dziecka.
Rodzice złożyli w sądzie pozew przeciwko szpitalowi o wypłatę zadośćuczynienia na rzecz bliźniąt w łącznej wysokości 280 tys. zł, w tym 180 tys. na rzecz dziecka, któremu źle podano lek. Teraz - jak powiedziała Grażyna Jeżewska z biura prasowego łódzkiego sądu okręgowego - pozew w przypadku tego dziecka wzrósł do kwoty miliona zł.
Według piątkowej gazety "Polska - Dziennik Łódzki" dyrekcja szpitala przeprosiła pisemnie rodziców dzieci; przyznała, że doszło do popełnienia błędu i zadeklarowała wystąpienie z propozycję ugody.
Za narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia bądź ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez osoby zobowiązane do opieki nad nim grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24