Rewolucja wisi w powietrzu. Za trzy tygodnie ma wejść w życie najbardziej kontrowersyjna z pakietu ustaw zdrowotnych - ustawa refundacyjna regulująca zasady wydawania przez Narodowy Fundusz Zdrowia ponad 11 miliardów złotych. - To jest jedna wielka niewiadoma. Po kieszeni dostaną wszyscy - twierdzą przeciwnicy nowych rozwiązań. A jej twórcy odpowiadają, że pacjent tylko zyska.
Eksperci są zgodni, że jest to największa zmiana w ostatnim dziesięcioleciu. Bo zmiany jakie ustawa wprowadza są bardzo głębokie, bardzo daleko idące, chaotyczne i nieprzewidywalne co do skutków.
Pacjent zyska?
Natomiast twórcy ustawy przekonują, że jest ona korzystna dla pacjentów. Mają oni zyskać dzięki zakazowi promocji leków refundowanych, zakazowi reklamy aptek, wprowadzeniu stałej marży i zwiększeniu kontroli recept.
Ale część farmaceutów alarmuje, że w przypadku leków refundowanych nie będą oni mogli stosować żadnych mechanizmów, które będą dawały korzyść pacjentowi: rabatów, bonifikat, czegokolwiek. - Nawet pod znakiem zapytania stanęło wręczanie pacjentom igieł do insulin - mówi farmaceutka, Aleksandra Golecka-Kuźniak.
Patologia, z którą chcą walczyć
Ale są i tacy farmaceuci, którzy uważają, że nowe rozwiązania ukrócą patologie na rynku leków.
Symbolem patologii, z którą chce walczyć ministerstwo stały się leki za tzw. grosz. Mechanizm jest prosty. Jedna apteka w mieście dostaje duży rabat w hurtowni na lek X, który jest refundowany przez NFZ. Sprzedaje go, na przykład za grosz głównie po to, żeby zdobywać nowych klientów. A część pieniędzy za lek X odzyskuje z budżetu państwa, bo występuje o refundację. Płacimy więc za to my wszyscy.
"To wylewanie dziecka z kąpielą"
Kiedy ustawa wejdzie w życie nie będzie już nie tylko leków za grosz, ale i żadnej innej formy promocji albo reklamy. Przeciwnicy nowej ustawy twierdzą, że to "wylewanie dziecka z kąpielą", czyli z powodu jednego problemu całkowite likwidowanie konkurencji. Ministerstwo Zdrowia odpowiada, że na rynku leków refundowanych konkurencji być nie może. - W sytuacji kiedy są zaangażowane pieniądze NFZ to każda instytucja, która te środki rozlicza, musi je kontrolować. Myślę, że to też wszyscy rozumieją - przekonuje Artur Fałek, Dyrektor Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji w Ministerstwie Zdrowia.
"Ustawa jak z PRL-u"
Ale nie wszyscy się z tym zgadzają. Część ekspertów twierdzi, że narzucanie sprzedawcom marż i cen to pomysł rodem z poprzedniej epoki i jest to niezgodne z konstytucją. - To jest ustawa, której by się można było spodziewać w ostatnich latach PRL-u - twierdzi prof. Michał Kulesza. Ale zakaz reklamy, promocji i usztywnienie cen ma doprowadzić do oszczędności. W założeniu NFZ ma po prostu dopłacać mniej do leków refundowanych.
Co więcej - aptekarzowi za realizację źle wypisanej recepty groziłyby kary finansowe. - Ja bym musiała dzwonić przy pacjencie do NFZ. Podać wszystkie dane i pytać czy ta osoba jest ubezpieczona, czy mu się należy na tę chorobę lek refundacyjny - mówi farmaceutka Marta Trawińska. Oburzeni są też lekarze, którzy zanim taki lek wypiszą będą musieli sprawdzić, czy pacjent jest na pewno ubezpieczony.
Choć z dzisiejszych doniesień wynika, że być może z pomysłu nowych obowiązków dla lekarzy ministerstwo się wycofa, nikt nie chce tego oficjalnie potwierdzić. Ale, zdaniem ekspertów - to prawdopodobne, bo lekarze i farmaceuci i tak w praktyce nie byliby w stanie sprawdzać czy pacjent jest ubezpieczony. - Lekarz będzie musiał bardzo dużo czasu poświęcać sprawom administracyjnym takim jak weryfikacja uprawnień pacjenta do leków refundowanych. Czasu na leczenie zostanie niewiele - tłumaczy Krzysztof Bukiel, przewodniczący OZZL.
Jeśli nowe przepisy nie zostaną wycofane lekarze grożą protestem. Nie będą sprawdzali czy pacjent jest ubezpieczony, tylko postawią na recepcie pieczątkę "Refundacja leku do decyzji NFZ". - Lekarz nie ma bazy ubezpieczonych. Państwo nie dało rady zrobić systemu, który powinno przygotować. Dopiero potem wymagać od lekarzy, żeby mieli udział w tej ocenie - przekonuje specjalista w zakresie prawa farmaceutycznego Paulina Kieszkowska-Knapik.
Pracowite święta
Ale pozostanie inny problem. Sen z powiek hurtowniom i farmaceutom spędza sama lista leków refundowanych, której wciąż nie ma. A powinna być przynajmniej miesiąc przed końcem roku - by aptekarze zdążyli do niej się przygotować.
Negocjacje jeszcze trwają. Jest początek grudnia, a firmy nie wiedzą jakie będą miały decyzje - mówi Paulina Kieszowska-Knapik, specjalista w zakresie prawa farmaceutycznego.
- Lekarze dzisiaj nie wiedzą jak wygląda odpłatność. A ona się zmieni praktycznie dla wszystkich leków. To oznacza, że pacjent przychodząc do farmaceuty po 1 stycznia będzie miał wypisaną receptę, a od farmaceuty się dowie ile fizycznie zapłaci za leki - mówi Michał Pilkiewicz z IMS Poland, firmy analizującej rynek farmaceutycznej.
A według ostatnich informacji lista leków refundowanych ma być opublikowana dopiero 16 grudnia. Aptekarzom zapowiadają się pracowite święta.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24