Respiratory, które dostarczono, nie mają kart gwarancyjnych, wypełnionych paszportów urządzenia, gwarancji serwisu, listy dostawców sprzętu zamiennego i potwierdzonych certyfikatów użytkowania - poinformowali posłowie Michał Szczerba i Dariusz Joński. Dostali oni z Ministerstwa Zdrowia trzy protokoły odbioru respiratorów, z których - jak stwierdzili - wynika, że "prawdopodobnie zostało złamane prawo". Rzecznik resortu stwierdził, że posłowie "snują fantasmagorie", a każdy z respiratorów jest sprawny.
W ramach dostępu do informacji publicznej stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog Polska wystąpiło do Ministerstwa Zdrowia o dokumentację związaną z transakcją na respiratory. W odpowiedzi Ministerstwo Zdrowia przesłało m.in. umowy na sprzedaż i dostawę respiratorów, faktury na poszczególne modele oraz protokół dostawy z 30 czerwca.
Bez gwarancji, bez listy dostawców części zamiennych i podmiotów uprawnionych do serwisu, bez paszportów urządzenia i przede wszystkim bez przewodów umożliwiających podłączenie respiratorów do tlenu - w takim stanie urzędnik Ministerstwa Zdrowia odebrał 60 urządzeń od firmy byłego handlarza bronią.
Respiratory "bez kart gwarancyjnych"
We wtorek na konferencji prasowej posłowie Michał Szczerba i Dariusz Joński odnieśli się do sprawy zamówionych maszyn. - Respiratory, które dostarczono, są bez odpowiedniej dokumentacji, konkretnie bez kart gwarancyjnych, bez wypełnionych paszportów urządzenia, bez gwarancji serwisu, bez listy dostawców sprzętu zamiennego i wreszcie bez potwierdzonych certyfikatów użytkowania. To oznacza innymi słowy, że prawdopodobnie zostało złamane prawo. Urzędnicy, którzy za czasów Łukasza Szumowskiego przyjmowali ten sprzęt, powinni skorzystać z prawa odmowy tego sprzętu - powiedział Szczerba.
Joński poinformowań, że on i Szczerba otrzymali z Ministerstwa Zdrowia trzy protokoły dotyczące odbioru przez MZ respiratorów. - Jasno pokazują, że bez dokumentacji, a przede wszystkim bez gwarancji, bez paszportu tego urządzenia - a przypomnę, że to jest ustawowy obowiązek, aby taki paszport takiego urządzenia był - nie można było tego przyjąć. Co więcej, te respiratory nie miały nawet przewodów łączących tlen z respiratorem - mówił.
To ciąg dalszy kontroli poselskiej, którą posłowie Koalicji Obywatelskiej rozpoczęli w Ministerstwie Zdrowia po ujawnieniu kontrowersji związanych z zakupem sprzętu medycznego przez resort w trakcie epidemii.
Dariusz Joński napisał we wtorek na Twitterze, że resort zdrowia nie miał prawa odebrać sprzętu medycznego – respiratorów - bez dokumentacji umożliwiającej jego użytkowanie.
"Z Michałem Szczerbą dokonaliśmy analizy protokołów odbiorów respiratorów z Ministerstwa Zdrowia. Resort nie miał prawa odebrać sprzętu bez dokumentacji umożliwiającej jego użytkowanie. To złamanie prawa i warunków umowy. Żądamy wyjaśnień. Uzupełnimy zawiadomienia do Najwyższej Izby Kontroli i Prokuratury Krajowej" - napisał Joński.
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia: nie ma obawy, że sprzęt się nie nadaje
- Bardzo sympatycznie się słucha obu panów. Szkoda, że ani grama prawdy w tym nie ma. Panowie mogliby się zapoznać z tą prawdą, a może ją znają, tylko nie chcą jej przekazywać. Mógłbym rzec, że to swego rodzaju fantasmagorie snute przez obu panów po raz kolejny, ale widzę, że kiedy nie ma obu panów przez dłuższy czas w mediach, starają się zaistnieć przed Ministerstwem Zdrowia - odpowiedział na te zarzuty rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
Zapewnił, że "każdy z respiratorów zakupionych przez Ministerstwo Zdrowia, będący w Agencji Rezerw Materiałowych, w pełni nadaje się do użytku". - Żaden lekarz w tym kraju nie obawiałby się użyć tego sprzętu. Ten sprzęt jest w pełni wyposażony. Jeżeli chodzi o dreny dostarczające tlen pacjentowi, o których panowie mówili, te dreny dotarły. Oczywiście sprzęt był zakupowany z innymi drenami, dostawca zobowiązał się, że nowe dreny dostosowane do standardu polskiego zostaną dostarczone i te dreny są - powiedział.
- Co do kart gwarancyjnych, co do paszportów, jeżeli panowie byliby ekspertami, na jakich się kreują, wiedzieliby, że ten sprzęt będzie wyposażony w te karty gwarancyjne i w te paszporty w momencie instalacji sprzętu w szpitalu. Kiedy sprzęt zostanie zainstalowany w szpitalu, zostanie podbita karta gwarancyjna i wbrew (słowom - red.) obu panów posłów, ekspertów od respiratorów, od natlenienia organizmów, gwarancja nie biegnie - tłumaczył.
Zaznaczył, że "sprzęt będzie miał gwarancję, która będzie biegła od czasu zainstalowania w szpitalu". - Nie ma obecnie zapotrzebowania na ten sprzęt ze strony szpitali, więc nie ma potrzeby na siłę ukierunkowania tego sprzętu do szpitali - dodał.
- Co do odbioru tego sprzętu, sprzęt był odbierany z zastrzeżeniem dostarczenia wszystkich brakujących elementów, w tym drenów, stąd też nie ma tak, że ministerstwo odbierało sprzęt bez uwag. Jeżeli uwagi były, one były zgłoszone do dostawcy. Co do serwisu, serwis będzie świadczony. Nie ma żadnej obawy, że sprzęt, który został dostarczony, nie nadaje się do użytku - przekonywał dalej.
- Sprzęt był kupowany po konsultacji z krajowym konsultantem do spraw anestezjologii. Jeżeli sprzęt był odbierany, był odbierany kompletny i kompletny będzie służył - zapewnił Wojciech Andrusiewicz.
"Czyim rzecznikiem jest aktualny rzecznik prasowy?"
Posłowie Szczerba i Joński odnieśli się do wypowiedzi rzecznika ministerstwa dotyczącej momentu rozpoczęcia okresu gwarancyjnego.
- Tak naprawdę Ministerstwo Zdrowia podpisało te protokoły w dwóch terminach. Jeden termin to jest 30 czerwca, a drugi to 9 lipca. Od tego momentu biegnie termin gwarancji - powiedział Szczerba i dodał, że w umowie zapisano, że urządzenia są objęte gwarancją na dwa lata od dostawy.
Wyjaśnił, że "to wszystko powoduje, że tak naprawdę te respiratory na tym etapie są nie do wykorzystania", bo nie ma dokumentacji, która pozwalałaby na ich przejęcie.
- Mamy wrażenie niestety, że rzecznik prasowy resortu wprowadza opinię publiczną w błąd i chciałbym panu ministrowi zdrowia, panu ministrowi Niedzielskiemu zadać pytanie, czyim rzecznikiem jest aktualny rzecznik prasowy? Czy jest rzecznikiem nowego ministra zdrowia, czy też rzecznikiem handlarza bronią? - zapytał poseł KO.
Zamówienia na respiratory
O skandalu z zamówieniem na respiratory piszemy na tvn24.pl od czerwca. Ujawniliśmy, że 14 kwietnia ówczesny wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński podpisał umowę na dostawę 1241 respiratorów od firmy E&K. Firma E&K, należąca do znanego z handlu bronią Andrzeja Izdebskiego, zobowiązała się, że pierwsze urządzenia dostarczy jeszcze w kwietniu. W sumie całość dostaw miała zostać zrealizowana do 30 czerwca. Zachęcony tymi, nierealnymi, jak już dziś wiadomo, terminami Cieszyński zdecydował, żeby jeszcze tego samego dnia przelać na konto E&K zaliczkę: 35 mln euro, czyli 154 mln złotych, czyli ponad trzy czwarte z 200 mln, które miała dostać lubelska firma.
E&K zawalała kolejne terminy dostaw, w końcu 30 czerwca udało jej się dostarczyć 60 respiratorów. 50 urządzeń niemieckiej marki Draeger, których początkowo nie było w umowie z MZ, i 10 koreańskich Mekicsów. W kolejnym tygodniu Andrzejowi Izdebskiemu udało się jeszcze dostarczyć 140 koreańskich respiratorów. Z dostawy pozostałego sprzętu do tej pory się nie wywiązał.
"Pojedźmy do tych magazynów, gdzie są te respiratory, pokażmy je"
Szymon Jadczak, dziennikarz tvn24.pl i autor licznych tekstów dotyczących zamówień na respiratory, zaznaczył we wtorek TVN24, że "polityka informacyjna Ministerstwa Zdrowia jest skandaliczna, bo od tego ministerstwa nie można się niczego dowiedzieć".
- Chciałbym zobaczyć, czy te respiratory są, bo przecież nie wiemy, czy one rzeczywiście są, bo nikt ich nie widział. Ja proszę o numery seryjne tych respiratorów - nie dostaję. Proszę o ich szczegółową specyfikację - nie dostaję. Chciałbym je zobaczyć - nie można ich zobaczyć, bo trafiły do magazynu Agencji Rezerw Materiałowych. Wszystko jest tajne przez poufne, a gdy się o coś prosi to się po prostu albo nie dostaje odpowiedzi na maila, albo jakieś zdawkowe odpowiedzi się dostaje - wyjaśniał.
- Jeśli on komuś zarzuca kłamstwo i zarzuca nieścisłości, to proszę, pojedźmy do tych magazynów, gdzie są te respiratory, pokażmy je, obejrzyjmy, pokażmy ludziom, że one rzeczywiście są i będziemy mieli cały kłopot z głowy - zaapelował do rzecznika Ministerstwa Zdrowia Szymon Jadczak.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24