Informacje dotyczące majątku Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce okryte są tajemnicą. Chociaż Kościół często korzysta z publicznych środków, jego przedstawiciele konsekwentnie nie chcą odpowiadać na pytania dziennikarzy o te kwestie. Reporterzy "Superwizjera" postanowili przyjrzeć się działalności proboszcza jednej z gdańskich parafii, który przez wiele lat budował kościół. Jak wykorzystał działkę od miasta? Jak dba o swoje interesy? Reportaż Bertolda Kittela.
Kościół pod wezwaniem św. Teresy Benedykty od Krzyża w dzielnicy Gdańska - Ujeścisku w 2018 roku został poświęcony przez arcybiskupa Sławoja Leszka Głódzia. Świątynia ma charakterystyczną strzelistą bryłę, a jej wnętrze zostało wykończone w jasnobeżowym i czerwonym marmurze. Z marmuru został wykonany także ołtarz. Budowniczym kościoła był proboszcz parafii na Ujeścisku ksiądz Eugeniusz S.
Ambitny plan księdza-biznesmena
- Był takim operatywnym księdzem, chyba spodobał się przedstawicielom kurii. Zamierzał postawić, taki miał ambitny plan, kościół. Ale nie tylko kościół. Tam miał powstać także amfiteatr, żłobek, dom pielgrzyma, coś w tym stylu. To się spodobało przedstawicielom kurii - mówi dziennikarz "Gazety Wyborczej" Maciej Sandecki.
Kościół powstał na działce sprzedanej przez miasto Gdańsk w 2003 roku za zaledwie dwa procent wartości, a budowę finansowali wierni. Czy ksiądz rozliczył się z wydatków na powstanie kościoła? - Nikt dokładnie nie wie, ile ksiądz Eugeniusz S. zebrał pieniędzy od wiernych, jak wyglądały w ogóle jego rozliczenia finansowe. Wszystko to było robione w ukryciu - mówi Sandecki. Jak dodaje, kilkukrotnie próbował się z nim skontaktować. - Dzwoniłem na parafię, ale zawsze kończyło się to w ten sam sposób: albo odmową odpowiedzi, albo rzuceniem słuchawki - relacjonuje dziennikarz.
Prywatne inwestycje księdza
Proboszcz nie chciał rozmawiać z dziennikarzami "Superwizjera" o finansowaniu budowy. Jak wykorzystał przekazaną przez miasto ziemię oraz datki wiernych? Okazuje się, że w czasie budowy świątyni zgromadził pokaźny prywatny majątek. Jest m.in. właścicielem dużego domu w Gdańsku Oliwie. Kilka lat temu próbował go sprzedać, jednak do transakcji nie doszło. Czy jego prywatne inwestycje mają związek z budową kościoła?
Reporterzy "Superwizjera" chcieli obejrzeć dom proboszcza od środka. Postanowili przekonać go, by ponownie wystawił dom na sprzedaż. By obejrzeć nieruchomość, podali się za klientów, wieszając ogłoszenie na płocie domu. Już kilka dni później w internecie pojawiło się nowe, zaktualizowane ogłoszenie. Dom został wystawiony na sprzedaż za 2,3 miliona złotych. Dziennikarze TVN skontaktowali się z agencją. Pracownik biura nieruchomości zaproponował spotkanie.
Dom był starannie wyremontowany. Uwagę dziennikarzy przykuła klatka schodowa. Została wyłożona dwoma rodzajami marmuru. Na pierwszy rzut oka widać było, że oba rodzaje marmuru wyglądają identycznie jak te użyte w kościele.
Sprzedaż działki pod kościół na cele komercyjne
W 2010 roku ksiądz sprzedał część działki, którą miasto Gdańsk przekazało mu za dwa procent wartości pod budowę kościoła. Kupili ją biznesmeni, którzy chcieli postawić na niej supermarket. - Można by powiedzieć, że ktoś się tutaj urzędnikom śmiał w twarz w pewnym sensie. W sytuacji, w której otrzymał działkę za dwa procent wartości, a ją po prostu bezczelnie sprzedał na cele komercyjne. To budziło dużo złości - mówi rzecznik prasowy prezydenta Gdańska Daniel Stenzel.
Z dokumentów parafii wynika, że sprzedaż działki pod supermarket przyniosła prawie dwa miliony złotych. Kilka lat wcześniej, dzięki bonifikacie, za całą nieruchomość parafia zapłaciła 34 tysiące złotych. Kiedy sprawa wyszła na jaw, urząd miasta zażądał zwrotu bonifikaty. Jak zareagował duchowny? - Był bardzo pewny siebie, bardzo roszczeniowy. Przychodził właściwie jak do siebie. I bardzo nie fair traktował prezydenta Pawła Adamowicza. Przychodził tutaj do pana prezydenta, do sekretariatu i dość głośno artykułował swoje wymagania dotyczące tej bonifikaty. Krótko mówiąc, był wściekły za to, że urzędnicy kazali mu zwrócić te ponad 400 tysięcy złotych, jedną czwartą wartości, za jedną czwartą działki - wspomina Stenzel.
Do walki o uchylenie decyzji o zwrocie bonifikaty proboszcz wykorzystywał też ambonę. - Krzykiem i złością próbował wymusić na urzędnikach, by nie dochodzili zwrotu bonifikaty. W niedzielę z ambony mocne słowa rzucał pod adresem prezydenta, ale także niektórych radnych - mówi rzecznik.
Ostatecznie urzędnicy zdecydowali, że ksiądz powinien zwrócić tylko 400 tysięcy. Przypomnijmy, że parafia zarobiła na sprzedaży działki prawie dwa miliony złotych, a zwróciła tylko 400 tysięcy. Mimo to w pismach przesyłanych do urzędu miasta proboszcz wciąż skarżył się że parafia jest biedna.
Sportowy jaguar w garażu
Wraz z agentem z pośrednictwa nieruchomości dziennikarze "Superwizjera" obejrzeli dom, który proboszcz Eugeniusz S. kupił w 2014 roku. Okazało się, że za domem stoi spory garaż, którym mogłyby zmieścić się cztery samochody osobowe. Na zdjęciach z oferty, które reporterzy znaleźli na stronie biura nieruchomości, stał w nim sportowy jaguar. Dziennikarze postanowili doprowadzić do spotkania z właścicielem.
Związki księdza Eugeniusza S. z Bogusławem Bagsikiem
Kilka tygodni temu proboszcz Eugeniusz S. był bohaterem reportażu w "Superwizjerze". W materiale ujawniono wówczas, że jest zamieszany w sprawę prania brudnych pieniędzy i posługiwanie się sfałszowanym czekiem. W sprawie pojawia się też słynny aferzysta Bogusław Bagsik. Dziennikarze próbowali porozmawiać z proboszczem, ale ten nie chciał odpowiedzieć na ich pytania.
Ksiądz Eugeniusz S. miał pomagać w praniu pieniędzy Bogusławowi Bagsikowi. Ten znany oszust był między innymi twórcą piramidy finansowej, w której ponad 100 osób straciło łącznie przeszło 30 milionów złotych. Śledztwo w sprawie prania pieniędzy zostało wszczęte blisko osiem lat temu, jednak do tej pory nikomu nie przedstawiono zarzutów. Prokuratura nigdy nie ustaliła też, gdzie są pieniądze ofiar Bogusława Bagsika.
Piramida finansowa mieściła się w mieszkaniu Wiesława P., pseudonim Wicek. To przyjaciel byłego metropolity gdańskiego Sławoja Leszka Głódzia.
Wątek arcybiskupa Głódzia
Arcybiskup Głódź należy do najbardziej wpływowych osób w państwie. Jest byłym biskupem polowym Wojska Polskiego, ma stopień generała dywizji. Obecnie mieszka w swojej rezydencji w Bobrówce na Podlasiu. Kiedy w 2008 roku Głódź został metropolitą gdańskim, sprawy majątkowe kurii stały się pilnie strzeżoną tajemnicą.
- On w ogóle zlikwidował instytucję rzecznika prasowego kurii, więc nawet nie można się było do niej przez pewien czas dodzwonić. Ja próbowałem dzwonić bezpośrednio na telefon arcybiskupa Głódzia. Kiedy mi się udało do niego dodzwonić po wielu próbach, to usłyszałem, że z tą parafią jest wszystko w porządku, że proszę nie drążyć tej sprawy, że nie ma problemu i że ksiądz Eugeniusz S. na pewno sobie poradzi - mówi dziennikarz "GW" Maciej Sandecki.
W sierpniu 2018 arcybiskup Głódź konsekrował kościół pod wezwaniem św. Teresy Benedykty od Krzyża. Uroczystość miała mocny akcent polityczny. Do wiernych przemawiał wyznaczony przez Jarosława Kaczyńskiego kandydat na prezydenta Gdańska Kacper Płażyński.
Spotkanie dziennikarzy z proboszczem
Dziennikarze "Superwizjera" umówili się z proboszczem, udając zainteresowanie kupnem należącego do niego domu. Był to jedyny sposób żeby z nim porozmawiać. Eugeniusz S. przyjechał na spotkanie eleganckim czarnym minibusem. Nie wyglądał jak duchowny. Nie podejrzewając, że spotyka się z dziennikarką, zachwalał dom, w tym klatkę schodową wyłożoną marmurem.
Crema marfil i rojo alicante to hiszpańskie marmury używane do wykańczania ekskluzywnych wnętrz. Należą do szlachetnych materiałów wykończeniowych. Rojo alicante jest niezwykle charakterystyczny. Na zdjęciach z kościoła i domu proboszcza widać, że użyty w nich kamień wygląda na identyczny.
Kiedy reporterzy ujawnili się jako dziennikarze "Superwizjera", proboszcz Eugeniusz S. przestał odpowiadać na jakiekolwiek pytania. Wyprowadził ich z posesji i schował się w swoim domu.
Ile zarabia proboszcz? "Swoista kultura tajemnicy"
Kilka dni wcześniej dziennikarze zwrócili się z pytaniami do rzecznika prasowego gdańskiej kurii metropolitalnej, by dowiedzieć się m.in., ile wynoszą średnie zarobki proboszcza. Rzecznik odpisał jedynie, że proboszczowie utrzymują się z ofiar składanych przez wiernych przy okazji zamawiania intencji mszalnych. Ani proboszcz, ani kuria metropolitalna od lat nie odpowiadają na pytania dziennikarzy.
- Podmioty Kościoła rzymskokatolickiego żyją w swoistej kulturze tajemnicy. Kościół przyjmuje stanowisko, że rządzi się swoimi wewnętrznymi prawami, jest autonomiczny i nikomu nic do jego majątku - mówi radca prawny Adam Kuczyński ze stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska, które zajmuje się m.in. dostępem do informacji publicznej. Jak podkreśla, "tam, gdzie podmioty kościelne korzystają ze środków publicznych, mają obowiązek udostępniania informacji publicznej i podlegają ustawie o dostępie do informacji publicznej".
Według rzecznika kurii ksiądz Eugeniusz S. utrzymuje się z datków wiernych. Sam proboszcz skarżył się, że parafia jest biedna, a datki wiernych skromne. Mimo to dorobił się imponującego majątku. Ma dom wart ponad dwa miliony złotych. Wykończył go marmurem, który wygląda identycznie jak marmur w wybudowanym z datków kościele. W garażu do niedawna parkował budzący zazdrość sportowy jaguar. Działaniami księdza zainteresowała się prokuratura. Jednak śledztwo w sprawie prania brudnych pieniędzy od ośmiu lat stoi w miejscu.
Źródło: Superwizjer TVN
Źródło zdjęcia głównego: "Superwizjer" TVN