|

Normą będą 40-osobowe klasy, lekcje na trzy zmiany w pożyczonych od podstawówek salach. Ścisk jak 20 lat temu

szkola - Massimo Todaro shutterstock_2211125275
szkola - Massimo Todaro shutterstock_2211125275
Źródło: Massimo Todaro / Shutterstock

Kiedy w końcu w szkołach będzie normalnie? - pytają rodzice. Niestety - dla nich i ich nastoletnich dzieci nie mamy dobrych wieści. Od września w szkołach ponadpodstawowych będzie wyjątkowo ciasno. We Wrocławiu licea będą "pożyczać" sale lekcyjne w podstawówkach, w Krakowie nowy ogólniak powstanie w budynku przedszkola. Samorządy kupują ławki i krzesła, by posadzić niemal dwa miliony licealistów w dosłownie każdym zakamarku szkół.

Artykuł dostępny w subskrypcji

O szkolnych "korkach korytarzowych" po raz pierwszy usłyszeliśmy we wrześniu 2019 roku. To wtedy uczniowie stołecznego LXXXIII Liceum im. Emiliana Konopczyńskiego w pierwszych dniach września przesłali na Kontakt 24 zdjęcia z zatłoczonych korytarzy w swojej szkole i właśnie tak nazwali to, co się na nich działo.

A działo się sporo. Ścisk był ponadprzeciętny, bo szkoła musiała tamtej jesieni uruchomić aż 12 klas pierwszych - sześć dla ostatnich uczniów trzyletniego liceum i kolejne sześć dla pierwszych uczniów liceum czteroletniego. To drugie powstało wówczas w efekcie likwidacji gimnazjów i reformy Anny Zalewskiej.

Tłum uczniów na korytarzu LXXXIII Liceum w Warszawie
Tłum uczniów na korytarzu LXXXIII Liceum w Warszawie
Źródło: Dominiq | Kontakt 24

Kolejni uczniowie i ich rodzice - przede wszystkim z miast wojewódzkich - pisali do nas o pękających w szwach klasach, lekcjach do godzin wieczornych, brakujących nauczycielach.

To była pierwsza tzw. kumulacja roczników. I niestety nie ostatnia.

Bo od czasu "korków korytarzowych" problemy szkół ponadpodstawowych tylko narastają. Co prawda w maju 2022 roku ostatni absolwenci trzyletnich liceów zakończyli edukację, ale we wrześniu i tak w szkołach nadal było ciasno, bo do pierwszych klas pomaszerowała kolejna kumulacja roczników - tym razem wynikająca z innej reformy edukacyjnej, czyli obniżenia wieku szkolnego do lat sześciu w 2014 roku. Ósme klasy ukończyło latem 2022 roku ponad 510 tys. nastolatków zamiast standardowych w latach poprzednich ok. 350 tysięcy.

- Kiedy w końcu w szkołach będzie normalnie? - pytają coraz częściej rodzice.

Nie mamy dobrych wieści.

We wrześniu 2023 roku do szkół ponadpodstawowych pójdzie druga część sześciolatkowej kumulacji. Druga, bo gdy obniżano wiek szkolny, rocznik 2008 podzielono na pół i przez to w klasach ósmych jest w tej chwili właśnie 1,5 rocznika nastolatków.

Efekt: w roku szkolnym 2023/2024 w szkołach ponadpodstawowych będzie uczyć się rekordowe 1,78 miliona nastolatków. Ostatni raz było tak około 20 lat temu.

I kolejne złe wieści: szkół ponadpodstawowych nie uda się "rozładować" jeszcze przez kilka kolejnych lat. 

Od września w szkołach, jeszcze niedawno trzyletnich, będzie uczyć się aż pięć roczników nastolatków. Ta sytuacja potrwa kilka lat, co widać w załączonej tabeli:

MEiN zdaje sobie z tego sprawę, bo to dane z odpowiedzi na interpelacje poselskie. Są następujące: w roku szkolnym 2027/2028 w placówkach ponadpodstawowych wciąż jeszcze będzie tłoczno - nastolatków ma być w nich wtedy 1,5 miliona.

Ich rodzice, pamiętający wyż demograficzny z czasów swojej młodości, znają podobne szkolne realia. Ale to również oni dziś mówią: - Przecież naszym dzieciom miało być lepiej!

I demografia - a dokładniej coraz mniejsze roczniki - rzeczywiście miała przekładać się na mniej liczne szkoły i klasy. Jeszcze w roku szkolnym 2016/2017, a więc tuż przed rozpoczęciem reformy Anny Zalewskiej, w szkołach ponadpodstawowych uczyło się około 1,15 miliona uczniów. I z biegiem lat ich liczba miała stopniowo maleć.

Zanim jednak wybiegniemy w bardziej odległą przyszłość, skupmy się na tym, jak będzie przebiegała tegoroczna rekrutacja i jakich kłopotów spodziewają się samorządy, które szkołami kierują. 

Stawka jest wysoka, bo chodzi nie tylko o dobro uczniów i uczennic, ale również o nadciągające wybory parlamentarne, a niewiele później - samorządowe. 

- To, co się będzie działo w szkołach, z pewnością zostanie wykorzystane w kampanii. Minister Czarnek uwielbia przecież zwalać winę na tych złych samorządowców z Platformy - usłyszałam od jednego z wiceprezydentów miast wojewódzkich (PiS nie rządzi w żadnym z 16 takich miast).

- To my będziemy musieli ludziom tłumaczyć, że skomplikowana sytuacja w szkołach to przede wszystkim wina centralnych reform rządu PiS, które od kilku lat odbijają się nam czkawką. Ale rozumiem, że rodziców to nie musi obchodzić - komentuje wiceprezydent.

Najtrudniejszy rok

Rodziców za to z pewnością będzie interesowało, ile miejsc - i gdzie - dla ich dzieci szykują samorządowcy. Zapytaliśmy o to włodarzy wszystkich miast wojewódzkich, bo doświadczenia związane z poprzednimi kumulacjami roczników pokazują, że to tu sytuacja jest najtrudniejsza.

Dlaczego? Bo to one - największe miasta w każdym regionie - przyjmują uczniów również z mniejszych miejscowości. W niektórych miastach wojewódzkich to blisko 40 proc. wszystkich uczniów.

Na przykład w ósmych klasach w warszawskich szkołach samorządowych uczy się dziś ok. 21,5 tysiąca dzieci (w tym około tysiąca uczniów, którzy uciekli przed wojną w Ukrainie). Ale Warszawa szykuje już ponad 30 tysięcy miejsc w szkołach ponadpodstawowych. 

Władze miasta szacują, że około 33-34 procent wszystkich nowych uczniów w stolicy to będą nastolatki spoza Warszawy. Do tego trzeba zapewnić około 900 miejsc dla uczniów drugorocznych. Renata Kaznowska, wiceprezydentka Warszawy odpowiedzialna za edukację, przypomina, że szkoły ponadpodstawowe w tym roku opuści tylko około 16,5 tysiąca uczniów.

Dlatego jej zdaniem przed samorządem najtrudniejszy od lat rok szkolny. - To dla samorządu bardzo duży wysiłek organizacyjny, aby na kolejny rok szkolny przygotować tak dużo miejsc w pierwszych klasach - przyznaje Kaznowska. - Samorząd warszawski od dawna przygotowuje się na przyjęcie tak dużej liczby kandydatów - zapewnia.

Ale kłopotów wynikających z kumulacji nie da się uniknąć. Jakich? Wydłużenia czasu pracy szkół i wprowadzenia nauki na zmianę. Już w tym roku uczniowie liceów i techników w niektórych placówkach kończyli lekcje po godz. 18. To się nie poprawi.

O tym samym mówią samorządowcy nie tylko w Warszawie.

Milionowa kumulacja od ministra Czarnka
Źródło: TVN24

W ścisku i w wypożyczonych salach

W Opolu do klas ósmych chodzi dziś 1615 uczniów. Miejsc w szkołach ponadpodstawowych miasto szykuje 2969. Z kumulacją pomoże uporać się m.in. to, że w 2016 roku Opole zdecydowało się przekształcić dwa duże gimnazja w licea.

Ale nawet to nie wystarczy. Klasy będą większe niż w poprzednich latach - mają mieć po 31 uczniów. A 31 to i tak "niewiele" - w Warszawie zdarzały się już w ubiegłym roku klasy blisko 40-osobowe i to się najpewniej nie zmieni. Nie tylko w przypadku pierwszaków.

W przypadku starszych klas władze Warszawy rekomendują łączenie mniejszych klas, kilkunastoosobowych. To będzie jednak trudne, bo klasy mają zwykle różny profil. Nie da się łatwo połączyć 18-osobowego "humana" z 18-osobowym "mat-fizem". Bo może i 36 osób zmieści się w jednej klasie, ale ich plany lekcji byłyby bardzo skomplikowane.

Dziś w Bydgoszczy w liceach, technikach i szkołach branżowych pierwszego stopnia prowadzonych przez miasto uczy się ok. 15,8 tys. uczniów. Od września będzie ich około 16,5 tys. Miasto dlatego kupuje dodatkowe ławki i krzesła. 

- Już przed rozpoczęciem bieżącego roku szkolnego zaadaptowano na sale dydaktyczne kilka pomieszczeń, w miarę możliwości finansowych dostosowane zostaną cztery kolejne pomieszczenia - informuje rzeczniczka bydgoskiego magistratu Marta Stachowiak. I przyznaje:

- Szkoły będą maksymalnie wypełnione, duża liczba uczniów będzie spędzała przerwy w tym samym czasie, może to wpłynąć na mniejszy komfort pobytu uczniów w szkole.

We Wrocławiu też kupują nowe meble i pomoce dydaktyczne, bo uczniów w szkołach ponadpodstawowych od września będzie już nie ok. 27, lecz ok. 30 tysięcy. Oprócz "pożyczania" sal lekcyjnych od pobliskich podstawówek miasto planuje umożliwienie prowadzenia poza szkołami zajęć z wychowania fizycznego. Sal gimnastycznych w szkołach nie przybędzie. Dlatego lekcje wf. mają odbywać się na miejskich basenach, lodowiskach, w siłowniach i halach sportowych.

W Rzeszowie w szkołach ponadpodstawowych jest dziś 16151 uczniów, miasto przewiduje, że od września będzie ich 17748. Jedno z liceów czasowo realizuje zajęcia w dwóch siedzibach. W Rzeszowie mają to już przetrenowane. Gdy przy pierwszej kumulacji I LO przyjęło 12 klas pierwszych, "pożyczało" salę od pobliskiej podstawówki.

Liczba uczniów w szkołach ponadpodstawowych (w tys.)
Liczba uczniów w szkołach ponadpodstawowych (w tys.)
Źródło: tvn24

Większość chce do liceów

Czemu najwięcej uwagi samorządy poświęcają liceom? Bo choć - począwszy od Joanny Kluzik-Rostkowskiej, która była ministrem za rządów PO-PSL - kolejni szefowie resortu edukacji mówią, że stawiają na szkolnictwo zawodowe, trudno do niego przekonać młodzież.

W dużych miastach branżówki wybiera zaledwie około 10 procent kandydatów.

- Większa liczba kandydatów nie przekłada się na wzrost popularności branżowych szkół pierwszego stopnia, chociażby dlatego od ubiegłego roku reaktywowaliśmy działalność jednego z liceów, które w ostatnim czasie nie miało uczniów - przyznają w Rzeszowie.

Dwa nowe licea uruchomi od września Kraków. Jedno ma powstać w budynku Szkoły Podstawowej nr 10 przy ul. Ks. Franciszka Blachnickiego 1. Będzie to XLV LO, które z podstawówką utworzy zespół szkół. Drugie nowe liceum - XLVI LO - powstanie przy Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 6, w skład którego wchodzi Samorządowe Przedszkole nr 17 i Szkoła Podstawowa nr 16. Miasto chce w ten sposób zmniejszyć deficyt miejsc, który może być spory - nawet przy zwiększeniu liczebności klas do 32 uczniów. 

Szkoły ponadpodstawowe opuści 13,4 tys. absolwentów, miasto szykuje 14,6 tys. miejsc. 

Na utworzenie dwóch nowych szkół Kraków zarezerwował w tym roku 1,2 mln zł.

- Problemem jest brak możliwości ustalenia progu punktowego uprawniającego do przyjęcia do poszczególnych typów szkół ponadpodstawowych - zauważa Małgorzata Tabaszewska z krakowskiego magistratu. - Większość absolwentów szkół podstawowych, bez względu na liczbę punktów, zainteresowana jest kontynuacją nauki wyłącznie w liceach ogólnokształcących, które mają ograniczone możliwości kadrowe i lokalowe, by zapewnić kształcenie chętnym - przypomina.

Mówiąc wprost: nawet ucznia o bardzo słabych wynikach nie można na siłę skierować do szkoły branżowej, gdzie zwykle progi rekrutacyjne są najniższe.

Kto ich będzie uczył?

O ile w szkołach będzie zbyt wielu uczniów, o tyle w wielu miejscach już alarmują, że nauczycieli może być za mało.

- Obecnie na ponad osiem tysięcy nauczycieli w szkołach ponadpodstawowych mamy blisko 800 wakatów i ponad 700 osób pracujących na półtora etatu - mówi wiceprezydentka Kaznowska. 

Optymistką nie jest: - Ciągłe zmiany w przepisach oświatowych fundowane przez MEiN, niepewność dotycząca przyszłości, między innymi zapowiedzi ministra Czarnka o zwolnieniu 100 tysięcy nauczycieli, praca w kilku szkołach i na półtora etatu, nie służą pozyskaniu nowych nauczycieli lub zatrzymaniu obecnych kadr w pracy.

Miasto rozważa wynajęcie na nadchodzący rok szkolny powierzchni, na których mogłyby uczyć się dodatkowe klasy. - Ale przy braku kadry trudno planować lekcje w wynajętych przestrzeniach oddalonych od budynku szkoły - dodaje Kaznowska.

Przemysław Foligowski, dyrektor poznańskiego wydziału oświaty, przyznaje, że "ze względu na zauważalną od kilku lat tendencję rezygnacji z zawodu nauczycieli, związaną zarówno z obniżeniem prestiżu tego zawodu, jak i z niskim wynagrodzeniem tej grupy zawodowej, może pojawić się w szkołach problem z zatrudnieniem, szczególnie specjalistów od przedmiotów zawodowych oraz ścisłych".

Brakuje nauczycieli zawodowych
Brakuje nauczycieli zawodowych
Źródło: TVN24

Andrzej Kaczmarek, dyrektor Zespołu Szkół Handlowych w Poznaniu, mówił reporterom TVN24: - Rzeczywiście nauczycieli nam brakuje, właściwie do wszystkich przedmiotów. Niestety do zawodu młodzi adepci się nie garną, bo wynagrodzenia w tej sferze są znacznie niższe niż gdziekolwiek indziej, natomiast praca naprawdę ciężka.

W rzeszowskim magistracie usłyszeliśmy, że brakuje zwłaszcza nauczycieli przedmiotów zawodowych. Efekt? Nauczyciele muszą brać godziny ponadwymiarowe, a czasem po prostu nie da się uruchomić klas o specjalnościach, w których chciałaby uczyć się młodzież.

Na braki kadrowe żali się nawet dyrektor najlepszego technikum w Polsce - warszawskiego "mechatronika".

Brakuje nauczycieli w polskich szkołach
Brakuje nauczycieli w polskich szkołach
Źródło: tvn24

"Ocenoza" w ósmej klasie

Najważniejszym elementem rekrutacji do szkoły ponadpodstawowej jest egzamin ósmoklasisty. Odbędzie się w dniach 23-25 maja, a termin dodatkowy - dla tych, którzy z powodów losowych nie podejdą do testów w maju - wyznaczono na 12-14 czerwca. 

Wszyscy uczniowie o wynikach zostaną poinformowani 6 lipca.

Skomplikowane, bo zasady rekrutacji do szkół ponadpodstawowych to jedna z najmniej scentralizowanych kwestii w polskiej oświacie. Nie dość, że każdy samorząd prowadzi rekrutację na własną rękę, to jeszcze poszczególne województwa mogą przyznawać dodatkowe punkty m.in. za udział w konkursach. O tym ostatnim decydują kuratorzy oświaty. Wspólny jest tylko przelicznik ocen na punkty - ale już to, jakie dokładnie przedmioty będą punktowane, zależy od szkoły.

Jak przelicza się szkolne stopnie na punkty przy rekrutacji do szkół ponadpodstawowych
Jak przelicza się szkolne stopnie na punkty przy rekrutacji do szkół ponadpodstawowych
Źródło: UM Warszawa

Podczas rekrutacji do szkoły ponadpodstawowej można dostać maksymalnie 200 punktów. Egzaminy na koniec podstawówki (z języka polskiego, obcego i matematyki) to 100 punktów. Pozostałe 100 to m.in. punkty za ocenę z zachowania, wolontariat, dodatkowe konkursy i wybrane przez szkołę oceny. Przy rekrutacji do szkół średnich - zwłaszcza w przypadku kumulacji roczników - każdy punkt jest na wagę złota. Wielu nauczycieli i rodziców powtarza to uczniom bez przerwy. A w ósmej klasie, tuż przed ukończeniem podstawówki, temperatura rozmów o punktach rośnie.

- Nienawidzę wystawiać stopni w ósmej klasie, szczególnie najlepszym czy raczej najbardziej ambitnym uczniom - słyszę od polonistki z Warszawy. - Piątkowi nagle w ósmej klasie uznają, że "bardzo dobry", na który zasłużyli, to dla nich za mało. Zaczynają się targi: a może plakat, a może referat. W zeszłym roku, jeszcze w ostatnich dniach roku szkolnego, przychodzili do mnie rodzice, by przekonywać, że "krzywdzę ich dzieci", wystawiając piątkę z polskiego, bo z szóstką mieliby większe szanse dostać się do wymarzonego ogólniaka. I tu już nie ma przestrzeni na racjonalne rozmowy, poziom emocji jest za wysoko. Jestem przekonana, że w tym roku będzie podobnie - wzdycha.

Samorządy szukają sposobów, jak rekrutację usprawnić, tak by po jej pierwszym etapie jak najwięcej młodych osób było przypisanych do konkretnej szkoły.

Olsztyn zdecydował się w tym roku zmienić zasady rekrutacji w mieście. Do tej pory uczniowie mogli wskazać w systemie elektronicznym tylko trzy szkoły, teraz mają nieograniczony wybór. To rozwiązanie, które już w minionych latach wprowadziła np. Warszawa. Pozwala ono zminimalizować liczbę uczniów, którzy na pierwszym etapie rekrutacji nie znajdą miejsca w żadnej placówce.

I tak Olsztyn ma 2591 dzieci w ósmych klasach, ale po wakacjach miasto ma być gotowe przyjąć 3447 osób w szkołach ponadpodstawowych. Najwięcej (1505) w liceach. Będzie ciaśniej. Aktualnie w szkołach ponadpodstawowych w Olsztynie uczy się 9657 uczniów, szacunkowa liczba uczniów w przyszłym roku to już 10235.

Samorządy muszą się dogadać

- Tak jak w ubiegłym roku wysłaliśmy pisma do okolicznych powiatów, żeby również zwiększały liczbę oddziałów w swoich szkołach ponadpodstawowych - mówi Renata Kaznowska. - Mamy odpowiedzi z pięciu organów: trzy z nich zadeklarowały zwiększenie miejsc, jedna z gmin wskazuje, że zaplanowana liczba miejsc dla ich absolwentów jest optymalna, a tylko w przypadku jednej odpowiedzi nie jest planowane zwiększenie liczby oddziałów - wylicza.

Poznań wyciągnął wnioski z ubiegłorocznej rekrutacji, która w mieście była wyjątkowo bolesna. Tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego około 700 uczniów pozostawało bez przypisanej szkoły. Ich rodzice na własną rękę po całym mieście szukali wolnych miejsc.

lajf uczniowie 2
Poznań. Kurator oświaty: tylko Poznań sobie nie poradził z rekrutacją
Źródło: TVN 24

W tym roku szkolnym podstawówkę w Poznaniu ukończy około 7 tysięcy uczniów (rok temu było ich 5,2 tys.).

Na co się zanosi? - W Poznaniu uruchomione zostanie ponad 12,1 tysiąca miejsc, a do tego w powiecie około dwa tysiące. Wspólna oferta samorządów wyniesie ponad 14 tysięcy miejsc. Większość w liceach - zapewnia Przemysław Foligowski, dyrektor poznańskiego wydziału oświaty.

Patryk Rosiński z biura prasowego prezydenta Gdańska przypomina, że aby ułatwić rekrutację, ta prowadzona jest w jednym systemie z sąsiednimi samorządami. W Trójmieście, gdzie młodzież często uczy się poza miejscem zamieszkania, ma to spore znaczenie.

W Wielkopolsce poszli dalej. Na nowe klasy postanowili się "złożyć". 17 gmin powiatu poznańskiego, a także Śrem, Szamotuły, Oborniki i Skoki, pomogą Poznaniowi i powiatowi poznańskiemu sfinansować naukę ponadmiarowego rocznika. 21 gmin wyłoży łącznie 5 mln zł, tyle samo dodatkowo wydatkuje powiat poznański. 

Tuż po ogłoszeniu tej decyzji prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak mówił: - Rada Metropolii przegłosowała współfinansowanie zwiększonej liczby miejsc w szkołach. Uważam, że to głosowanie było jednym z najważniejszych w historii naszego stowarzyszenia. Mamy w Poznaniu o 50 procent więcej absolwentów ósmych klas niż w poprzednich latach, a teraz mamy też o 50 procent większą dla nich ofertę. 

Nadia2
Poznań. Będą dodatkowe klasy, może zabraknąć w szkołach nauczycieli
Źródło: TVN24

Samorządy zobowiązały się do kolejnych rozmów, żeby jeszcze w tym roku wypracować rozwiązania edukacyjne do 2030 roku.

W przypadku niepełnoletnich uczniów szkół ponadpodstawowych samorząd ma obowiązek zapewnić im miejsce w publicznej szkole na terenie powiatu, w którym mieszka taki uczeń. Nie ma jednak przepisów, które nakazywałyby znaleźć to miejsce blisko domu czy w klasie o profilu, o którym marzył kandydat.

Rozgoryczeni samorządowcy

Samorządowcy obawiają się, że kumulacja roczników stanie się elementem kampanii wyborczej. Już w czasie ubiegłorocznej kumulacji roczników, pytany o kłopoty z rekrutacją, minister edukacji Przemysław Czarnek mówił dziennikarzom, że za proces rekrutacji odpowiadają organy prowadzące szkoły, czyli przeważnie samorządy, oraz same szkoły. Sam minister umywał ręce. I powtarzał, że na Lubelszczyźnie - skąd pochodzi i gdzie startował w wyborach - nie było problemów takich jak np. w Poznaniu. - Można się było przygotować - przekonywał.

- I szykowaliśmy się stopniowo na to, że w końcu sześciolatki pójdą do szkół i będzie potrzeba więcej miejsc. Ale na likwidację gimnazjów i nałożenie się na siebie negatywnych skutków obu reform, czasu by się przygotować niemal nie było - usłyszałam w jednym z miast wojewódzkich.

W MEiN są spokojni. Wiceminister Dariusz Piontkowski w odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich poinformował nawet:

Reasumując, nie ma systemowego problemu zapewnienia wszystkim absolwentom szkół podstawowych miejsc w szkołach ponadpodstawowych - w różnych typach szkół.

- Zrobimy wszystko, żeby te miejsca były, ale jakie będą warunki takiej nauki i kto zostanie za nie skrytykowany? Oczywiście, że my - przewidują samorządowcy.

Czytaj także: