Blokowanie demokratycznej drogi narodu do samostanowienia, a taką demokratyczną drogą jest referendum, może prowadzić do bardzo niedemokratycznych form wyzwalania się tego narodu, takich jak wojna domowa, terroryzm, a nawet rewolucja - podkreślał w "Kawie na ławę" Piotr Zgorzelski (PSL), komentując gwałtowne zajścia w Katalonii, gdzie w niedzielę odbywa się referendum niepodległościowe. - Żaden rząd w żadnym państwie na świecie nie zaakceptowałby wyników tego rodzaju głosowania, które wbrew jego woli, wbrew decyzji organów władzy sądowniczej, zostały podjęte - dodał z kolei Paweł Mucha z Kancelarii Prezydenta.
Przed niektórymi lokalami doszło również do starć funkcjonariuszy z chcącymi zagłosować Katalończykami. Napierający tłum ludzi blokowany był policyjnymi tarczami, miały miejsce również przepychanki. Świadkowie mówią mówią o wielu furgonetkach policyjnych i karetkach rozmieszczonych na ulicach Barcelony na wypadek, gdyby starcia się zaostrzyły.
"Żaden rząd nie zaakceptowałby wyników takiego głosowania"
Do tych wydarzeń odnieśli się goście "Kawy na ławę" w TVN24.
Paweł Mucha z Kancelarii Prezydenta wyraził nadzieję, że "nie dojdzie dzisiaj do żadnego tragicznego zdarzenia ani w Barcelonie, ani w całej Katalonii".
- Te obrazy są niepokojące. Wiadomo było po wyborach już, że zwolennicy niepodległości Katalonii mają większość w samej Katalonii. Natomiast nie jest proste takie odwzorowanie woli narodu, bo wiemy, że w Madrycie, w Barcelonie, w różnych miejscach Hiszpanii odbywały się manifestacje pod hasłem "Katalonia to Hiszpania" - wskazał Mucha.
Jak stwierdził, "ogół społeczeństwa będzie przeciwko secesji". - Można było od razu się spodziewać, że żaden rząd w żadnym państwie na świecie nie zaakceptowałby wyników tego rodzaju głosowania, które wbrew jego woli, wbrew decyzji także organów władzy sądowniczej, zostały podjęte - ocenił.
"Problem staje się problemem ogólnoeuropejskim"
Jego zdaniem, po uspokojeniu tych emocji, a - jak wskazał - na pewno dzisiaj są one najwyższe, "trzeba oczekiwać rozsądnej rozmowy z perspektywy władz autonomii Katalonii i z perspektywy Madrytu".
- W Katalonii od 2015 roku te tendencje narastają. Nie chcę powiedzieć, że brak mi działalności organów Unii Europejskiej. Natomiast skupiamy się niekiedy na dyskusjach brukselskich o problemach pozornych z perspektywy funkcjonowania Unii Europejskiej, a problemy związane z migracją czy z ruchami separatystycznymi to są realne problemy - skomentował Paweł Mucha.
- Za chwilę może się okazać, że problem, który wydaje się problemem hiszpańskim, staje się problemem ogólnoeuropejskim. Ten problem powinien być dyskutowany, monitorowany - podsumował.
"To może doprowadzić do wojny domowej, terroryzmu"
Jak ocenił z kolei Piotr Zgorzelski (PSL), "blokowanie demokratycznej drogi narodu do samostanowienia - a taką demokratyczną drogą jest referendum - może prowadzić do bardzo niedemokratycznych form wyzwalania się tego narodu". - Takich jak wojna domowa, terroryzm, a nawet rewolucja - wymienił poseł ludowców.
- Dzisiaj w świecie diagnozujemy trzy narody, które pragną własnej wolności: kataloński, kurdyjski i palestyński - wskazywał Zgorzelski.
- W przypadku Katalonii czynnik ludzki to jest 15 procent, terytorium 10 procent, PKB 20 procent, eksport 25 procent, podatki 30 procent - wyliczał, wskazując na udział Katalonii w gospodarce Hiszpanii. - To także jest czynnik, który determinuje rząd hiszpański w kwestii na przykład ingerencji, jeśli chodzi o samorząd kataloński - tłumaczył poseł PSL.
Jacek Sasin (PiS) zgodził się ze Zgorzelskim. - Często ten antagonizm narodowy czy rozbudzenie świadomości narodowej wiąże się z poczuciem takim, że jakiś dany region jest bogatszy w swoim kraju od pozostałych regionów - mówił. - To pokazuje ogromne zadanie dla Unii Europejskiej, jakim jest wyrównywania poziomu rozwoju poszczególnych regionów w Unii Europejskiej - podkreślił poseł Prawa i Sprawiedliwości.
Jego zdaniem, "w ostatnim czasie za mało się na to zwraca uwagi".
"Nie będzie niepodległości Katalonii, ale problem pozostanie"
Przewodniczący Parlamentu Europejskiej Antonio Tajani powiedział w sobotę, że referendum niepodległościowe w Katalonii jest "nielegalne". Jego zdaniem jest to "decyzja podjęta wbrew regułom parlamentu Katalonii".
Do tych słów odniósł się w "Kawie na ławę" Sławomir Neumann (PO). - Unia Europejska ustami przewodniczącego Tajaniego powiedziała to, co jest oczywiste. Trybunał Konstytucyjny hiszpański uznał to referendum za nielegalne, więc dla Unii Europejskiej to jest sprawa jasna - ocenił.
- Zawsze jest tak, że bogate regiony chcą się odłączać, bo one czują się wykorzystywane - podkreślił szef parlamentarnego klubu PO. - Tutaj nic się dzisiaj nie wydarzy niezależnie od tego, jaki będzie wynik tego referendum w głosowaniu, nie będzie niepodległości Katalonii, natomiast problem pozostanie. Być może trzeba będzie instytucje unijne angażować w jakąś dyskusję, żeby pomóc rozwiązać ten konflikt - dodał.
Jego zdaniem, "to staje się problemem europejskim, bo Hiszpania jest członkiem Unii Europejskiej".
- To jest kolejna próba wyrwania się z objęć Madrytu. Całej Unii Europejskiej powinno zależeć na spokojnym doprowadzaniu do ułożenia się Madrytu z Barceloną - ocenił.
"Efekt domina"
Z kolei Katarzyna Lubnauer (Nowoczesna) skomentowała słowa Piotra Zgorzelskiego. Stwierdził on, że są trzy narody, które domagają się niepodległości. - Nie trudno sobie wyobrazić, że jeżeli Katalonia się odłączy, to efekt domina może natychmiast zadziałać - oceniła.
Zdaniem Lubnauer, "zabrakło gdzieś dialogu". - Zawsze odpowiedzialność bardziej pada na stronę rządzącą - stwierdziła.
- Referendum jest niekonstytucyjne. Dodatkowo jest problem polegający na tym, że w sytuacji, w której to jest w takim nastroju, w takim napięciu, jego wiarygodność będzie stosunkowo mała. Dlatego że pójdą tylko ci, którzy w największym stopniu dążą do tej niepodległości - oceniła.
Jak powiedziała, z punktu widzenia Hiszpanii rozumie, że walczą o swoją spójność. - Ale pójście rządu tak na ostro uważam, że było błędem - dodała.
"Trzeba zmieniać reguły"
Agnieszka Ścigaj (Kukiz'15) odniosła się z kolei do wypowiedzi Jacka Sasina, który mówił o kierowaniu środków na to, żeby wyrównywać i doprowadzać do spójności regionu. - To jest błąd podstawowy Unii Europejskiej - stwierdziła.
- Te środki wszystkie, które są planowane na wyrównywanie różnic, są planowane pod wpływem negocjacji pewnych polityków, a nie pod wpływem demokratycznych narzędzi i tego, czego oczekują pewne autonomie narodowe - argumentowała Ścigaj.
Jej zdaniem takie narzędzia, jak referendum, mogłyby umożliwić dobry podział tych środków na wyrównanie różnic. - A tak się nie dzieje - wskazała posłanka.
Oceniła, że w Europie "zapomnieliśmy o demokracji". - To referendum mogło spokojnie się odbyć. Referendum to jest wynik wieloletnich dążeń Barcelony do tego, żeby się usamodzielnić. Jeżeli władze w Madrycie wiedzą o tym, że tak jest, i że to się może zdarzyć (…), wtedy trzeba zmieniać reguły, trzeba się zastanowić w jaki sposób na przykład referendum zrobić sondażowe, żeby brać pod uwagę zdanie Katalończyków - mówiła.
Autor: kb//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24