- Nie sądzę, by wysłanie polskich wojsk do Ukrainy było dobrym pomysłem - powiedział prezydent Warszawy, kandydat na prezydenta RP Rafał Trzaskowski, pytany o wypowiedź prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który stwierdził w Davos, że ewentualna misja pokojowa w Ukrainie powinna liczyć co najmniej 200 tysięcy żołnierzy.
Pomysłodawcą sojuszniczej misji rozjemczej, która po zakończeniu wojny w Ukrainie miałaby pilnować terytorium tego kraju, jest prezydent Francji Emmanuel Macron. W grudniu, po spotkaniu z Macronem, premier Donald Tusk podkreślił jednak, że nasz kraj nie planuje wysłania wojsk do Ukrainy po ewentualnym rozejmie, a decyzje w tej sprawie będą zapadać tylko i wyłącznie w Warszawie.
W piątek w trakcie konferencji Rafał Trzaskowski również sceptycznie odniósł się do takiego pomysłu, gdy został zapytany o ostatnie słowa Wołodymyra Zełenskiego w Davos. Prezydent Ukrainy ocenił, że w ramach takiej misji w Ukrainie powinno stacjonować co najmniej 200 tysięcy żołnierzy, bo inaczej "nic to nie da".
- Nie sądzę, by wysłanie polskich wojsk do Ukrainy było dobrym pomysłem i powinno być rozważane. Przede wszystkim powinniśmy zakończyć wojnę. I mam nadzieję, że zakończy się ona w taki sposób, który będzie korzystny dla Ukrainy - to jest najważniejsze - powiedział Trzaskowski, wskazując, że Ukraina walczy również o polskie bezpieczeństwo.
CZYTAJ TEŻ: Wołodymyr Zełenski spotkał się z Rafałem Trzaskowskim. Warszawa dostała specjalne wyróżnienie
Zełenski o sojuszniczych wojskach w Ukrainie
Podczas swojej styczniowej wizyty w Polsce Zełenski powiedział, że popiera pomysł wysłania do Ukrainy sojuszniczych wojsk jako część systemu gwarancji bezpieczeństwa, jednak nie może to być jego jedyny element. Przyznał, że rozmowy na ten temat toczyły się m.in. z Francją, Wielką Brytanią i krajami bałtyckimi.
W poniedziałek rozpoczęło się 55. Światowe Forum Ekonomiczne w Davos, które skupia liderów polityki i biznesu. Prezydent Ukrainy w trakcie swojego przemówienia przekonywał o potrzebie wspólnej europejskiej polityki bezpieczeństwa i obrony. Ostrzegł, że brak gwarancji bezpieczeństwa dla Kijowa po zakończeniu wojny wzmocni Putina, który może wrócić z armią dziesięciokrotnie większą niż w 2022 roku.
- Co najmniej 200 tysięcy europejskich żołnierzy sił pokojowych trzeba rozmieścić w Ukrainie, aby zapobiec nowej napaści Rosji po zawarciu porozumienia o zawieszeniu broni - oświadczył Zełenski.
Według niego 200 tysięcy to minimalna liczebność takiej misji, która pozwoli uniknąć ponownego wtargnięcia Rosji, przy założeniu, że rosyjskie siły zbrojne będą liczyć półtora miliona żołnierzy, a ukraińskie połowę tej liczby.
- Ze wszystkich państw europejskich? Co najmniej 200 tysięcy. To minimum, inaczej to nic nie da - powiedział.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Marcin Bielecki