- Stworzyła się atmosfera domniemania winy wobec polityków. To nie jest fair - stwierdził w "Faktach po Faktach" Radosław Sikorski, komentując doniesienia o nieprawidłowościach w rozliczaniu przez niego delegacji. Pytany, jak to się stało, że np. Grzegorz Schetyna nie pobierał żadnych pieniędzy na kilometrówkę, odpowiedział: - Być może on jest z Wrocławia. Pewnie latał samolotami, a ja chyba ani razu nie skorzystałem z samolotu.
Tygodnik "Wprost" napisał w tym tygodniu, że Radosław Sikorski jeszcze jako minister spraw zagranicznych pobierał z Kancelarii Sejmu pieniądze jako zwrot kosztów za używanie prywatnych aut do poselskich wyjazdów. Jak zaznacza tygodnik, działo się tak, choć jako szef MSZ miał do dyspozycji samochód służbowy i ochronę BOR. Sikorski, obecnie marszałek Sejmu, powiedział we wtorek, że wykorzystywał jedną trzecią limitu kilometrowego przeznaczonego na podróże krajowe posła.
"Atmosfera domniemania winy"
Marszałek Sikorski komentował sprawę swoich służbowych podróży w "Faktach po Faktach".
- Ustalmy jedno. To ja ujawniłem pełne dane o podróżach posłów, to ja nakazałem sprawdzenie tych danych i reformuję sposób rozliczania. To desperacka próba odwrócenia kota ogonem. Dzisiaj pan Błaszczak i wczoraj pan Hofman atakują mnie za swoje problemy i swoich posłów - stwierdził marszałek Sikorski.
Jak tłumaczył: "na 460 posłów jestem 391. jeśli chodzi o sumy rozliczeń", a BOR potwierdził, że "kilkadziesiąt razy rocznie rezygnowałem z ochrony". - Stworzyła się atmosfera domniemania winy wobec polityków. To nie jest fair - przekonywał Sikorski.
"Tak źle i tak niedobrze"
- Gdybym robił odwrotnie i jeździł tylko służbową limuzyną, postawiono by mi zarzut, że na spotkania polityczne, poselskie jadę samochodem ministerialnym. To jest ta pułapka, w której jesteśmy. Tak źle i tak niedobrze. Ja rzetelnie rozdzielałem te sfery: działalność ministerialną od działalności poselskiej - wskazał marszałek Sikorski.
Pytany, jak to się w takim razie stało, że np. Grzegorz Schetyna nie pobierał żadnych pieniędzy na kilometrówkę, Sikorski stwierdził: "Być może on jest z Wrocławia. Pewnie latał samolotami, a ja chyba ani razu nie skorzystałem z samolotu".
- A minister Rostowski? Też miał zero. Donald Tusk też miał zero. Waldemar Pawlak, Ewa Kopacz, Janusz Piechociński mieli zero - wyliczała prowadząca program Katarzyna Kolenda-Zaleska. Tego marszałek Sikorski nie potrafił skomentować.
Więzienia CIA w Polsce? "Wyszło niepachnąco"
Radosław Sikorski odniósł się też do sprawy więzień CIA w Polsce. - To, że USA nie chciały tego robić na swoim terytorium nie najlepiej świadczy. Nasze władze miały wyjątkowo trudną sytuację - ocenił marszałek Sejmu w "Faktach po Faktach". Jak tłumaczył, "dzisiaj Polska potrafi powiedzieć Stanom Zjednoczonym 'nie' w różnych sprawach". Wtedy jednak byliśmy świeżym członkiem NATO. - USA zostały zaatakowane i prezydent Bush powiedział: kto nie jest z nami, ten jest naszym przeciwnikiem - mówił Sikorski.
W jego ocenie Aleksander Kwaśniewski i Leszek Miller podjęli wówczas "ryzykowną decyzję, która dzisiaj wygląda nieładnie". - Ale wtedy trudno było inaczej. Uważam, że działali w stanie wyższej konieczności. Ale wyszło niepachnąco - stwierdził b. szef MSZ.
Dodał jednak, że nie wydaje mu się by Kwaśniewski i Miller wiedzieli w szczegółach, co się dzieje w Starych Kiejkutach. - Z tego co rozumiem, oni udostępnili CIA dwa obiekty, wokół których ochrona była amerykańska. Zakładam, że Amerykanie nie dopuścili ich do szczegółowej wiedzy, co tam się w środku działo - powiedział marszałek Sejmu w "Faktach po Faktach".
Autor: kde//gak/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24