To, że o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej mówi się mniej, nie oznacza, że mniej złego się tam dzieje. Ciągle aktualne są pytania o pushbacki, o przepychanie migrantów z powrotem przez granicę, i wciąż trudno jest weryfikować informacje na ten temat. Problemy z ich uzyskiwaniem ma nawet biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Mieszkaniec Podlasia Mariusz Kurnyta ps. Człowiek Lasu mówi, że sytuacja na granicy polsko-białoruskiej się znacząco nie zmieniła - nie ma już strefy zamkniętej, ale każdy, kto wchodzi do lasu, jest podejrzany o udzielanie pomocy uchodźcom. Ci, którzy od roku pomagają przy polsko-białoruskiej granicy, widzą, że nie zmieniło się też to, że nadal codziennie ktoś potrzebuje pomocy. Od kiedy stanął płot, migranci próbują dostać się częściej przez rozlewiska rzek.
Wolontariuszka z Grupy Granica Katarzyna Poskrobko podkreśla, że wpław próbują często przedostać się osoby bardzo wyczerpane i cierpiące na zatrucia.
Tylko w lipcu z prośbą o pomoc do Grupy Granica zgłosiło się ponad 850 osób. - My codziennie dostajemy po kilka wezwań po pomoc. W ciągu ostatniego tygodnia ponad 120 osób - wskazuje Aleksandra Chrzanowska z Grupy Granica.
Skargi migrantów, sprawozdawca ONZ mówi o pushbackach
Od migrantów słyszą też to samo - że nie zmieniła się procedura stosowana przez polskie służby. - Opowiadali o tym, że byli potraktowani bardzo brutalnie. Mężczyźni w tej grupie zostali pobici, ich telefony zostały zniszczone i wszystkie te osoby zostały wypchnięte za płot. Funkcjonariusze otwierają furtki w płocie i przez nie wypychają ludzi - mówi Aleksandra Chrzanowska z Grupy Granica.
Takie relacje słyszą nawet po tym jak po wizycie w Polsce sprawozdawca ONZ do spraw migrantów pierwszy raz wprost apeluje o zaprzestanie dalszego narażania życia ludzkiego i pushbacków, czyli wypychania ludzi na drugą stronę granicy.
Co najważniejsze, należy zaprzestać dalszego narażania życia ludzkiego i pushbacków oraz chronić prawa człowieka przysługujące migrantom
- Pushbacki są i sam byłem świadkiem, jak jakiś czas temu, dwa-trzy tygodnie temu, pięciu chłopaków wywozili na wysokim bagnie w Białowieży - zapewnia Mariusz Kurnyta.
Na pytania o stosowanie pushbacków Straż Graniczna jednak nie odpowiada wprost. - Nie możemy propagować szlaku nielegalnej migracji przez granicę polską. To nie jest rozwiązanie: otwarcie szlaku nielegalnej migracji przez Polskę - mówi rzeczniczka komendanta głównego Straży Granicznej por. Anna Michalska.
Biuro RPO przygląda się sprawie pushbacków
To jest jednak poza jakąkolwiek kontrolą. Pod lupę takie sytuacje próbowało wziąć też biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. - Nie we wszystkich sprawach tak zwanych pushbacków wydawane są postanowienia, bo czasem jest to zwykła czynność polegająca na odstawieniu cudzoziemców do granicy i takie sytuacje nie są przez Straż Graniczą odnotowywane - podkreśla Maciej Grześkowiak z biura RPO.
Do Rzecznika Praw Obywatelskich wpływają również inne skargi od cudzoziemców, na przetrzymywanie w takich strzeżonych ośrodkach. - Te skargi dotyczą takich kwestii, jak problemy z dostępem do opieki medycznej czy też długość detencji i ogólnie warunków, które panują w tych ośrodkach - dodaje Grześkowiak.
Kolejnym rozdziałem jest walka o zadośćuczynienie przed polskim sądem. Zdecydowała się na to rodzina z trójką dzieci z Afganistanu, która prawie sto dni spędziła w dwóch polskich strzeżonych ośrodkach. Za niesłuszne przetrzymywanie domagają się od Skarbu Państwa kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Straż Graniczna/Twitter