Psy, które dotkliwie pogryzły mieszkankę podwłocławskiej Nowej Wsi, nie wrócą do właściciela. Trafią do schroniska dla zwierząt, gdzie dalej będą obserwowane.
Właściciel zrzekł się zwierząt. W znaczeniu prawnym są więc one bezdomne.
Wcześniej, po tym jak zaatakowały 41-latkę, trzy mieszańce trafiły na obserwację weterynaryjną. Trwała dwa razy dłużej niż zazwyczaj.
W trakcie kwarantanny jeden pies zdechł. Zwierzę padło na przewlekłe zapalenie płuc, ale weterynarze, na wszelki wypadek, przedłużyli obserwację pozostałych zwierząt.
Testy na obecność wirusa wścieklizny potwierdziły, że psy są zdrowe. Nie ma więc decyzji o ich uśpieniu.
- Po wykluczeniu wścieklizny nie ma takiej potrzeby ani podstaw prawnych - powiedział TVN24 Maciej Bachurski, Powiatowy Lekarz Weterynarii we Włocławku.
- Myślę, że bardzo ważne jest, by objąć je dłuższą obserwacją behawioralną, która da ocenę, czy te zwierzęta mogą gdziekolwiek potem trafić - dodał.
Psy tymczasowo znajdą się w schronisku dla zwierząt, gdzie dalej będą obserwowane.
Prokuratorskie zarzuty
Kobieta, którą pogryzły, nadal przebywa w bydgoskim szpitalu. Jak mówi, nie wyobraża sobie, aby zwierzęta wróciły do właściciela, bo wtedy będzie bała się wychodzić z domu.
Psy pogryzły jej nogi, pośladki, plecy. Lekarzom udało się uratować jedną nogę, ale cały czas nie wiedzą, co będzie z drugą i czy nie pojawi się konieczność amputacji.
Właściciel zwierząt usłyszał zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Prokuratorzy uznali, że jest to przestępstwo nieumyślne.
Grożą mu trzy lata więzienia. Mężczyzna przebywa w więzieniu. Trafił tam, by odsiedzieć wyrok za czynną napaść na funkcjonariusza.
Autor: MAC/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24