Szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztof Parulski nie wyklucza powrotu do pracy płk. Mikołaja Przybyła, który w poniedziałek postrzelił się w twarz. Przynajmniej na razie. Jak mówi, "pewne ustalenia są już czynione". Dopytywany, co o tym przesądzi odpowiada: kwestie zdrowotne.
Reporterce TVN24 udało się porozmawiać przez chwilę z gen. Parulskim. Miał on spieszyć się do Prokuratury Generalnej, choć nie chciał zdradzić, w jakim celu tam jedzie. Jak ustalił portal tvn24.pl gen, Parulski nie spotyka się jednak z nikim z kierownictwa PG, a pojechał na bieżące posiedzenie jednego ze stałych zespołów Krajowej Rady Prokuratury, która także ma siedzibę przy ul. Barskiej. Nie jest to związane z wydarzeniami z poniedziałku.
Parulski pytany o losy prok. Przybyła powiedział, że jakieś kroki na pewno będą podejmowane, ale decyzje odnośnie jego przyszłości dopiero "rodzą się" w prokuraturze.
Generał dopytywany, czy będzie prowadzone np. postępowanie dyscyplinarne wobec pułkownika powiedział, że jest zbyt wcześnie, żeby na ten temat rozmawiać. – Niewątpliwie pewne ustalenia są już czynione – mówił. Zaś w kwestii ewentualnej dalszej pracy Przybyła w prokuraturze mówił, że tu zdecydują kwestie zdrowotne i odesłał reporterkę TVN24 do kliniki psychiatrycznej w Bydgoszczy, gdzie w czwartek rano przewieziono ze szpitala w Poznaniu Przybyła.
Parulski nie zgodził się na konferencję...
Również w środę rzecznik prasowy NPW płk Zbigniew Rzepa poinformował, że gen. Parulski nie wyrażał zgody na konferencję płk Przybyła i nie uzgadniał z nim treści wygłoszonego oświadczenia. - Gen. Krzysztof Parulski dowiedział się o planowanej przez płk. Mikołaja Przybyła konferencji prasowej w dniu 9 stycznia 2012 roku ok. godz. 9.35, od szefa Oddziału ds. Przestępczości Zorganizowanej NPW. Po uzyskaniu tej informacji, gen. Parulski zadzwonił do płk. Przybyła i zabronił mu przeprowadzenia, zaplanowanej na godz. 10.00 tego dnia, konferencji prasowej. Płk Mikołaj Przybył powiedział, że nie może odwołać konferencji, gdyż dziennikarze zostali już powiadomieni i stawiają się w siedzibie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Na tym rozmowa się zakończyła - brzmiało oświdczenie Rzepy.
Także bezpośredni przełożony płk Przybyła Wojskowy Prokurator Okręgowy płk Tadeusz Cieśla twierdzi, że o konferencji dowiedział się dopiero na kilkanaście minut przed jej rozpoczęciem. Przybył miał wtedy przyjść do niego i poprosić o klucz do gabinetu, gdzie spotkał się z dziennikarzami. Jak twierdzi rzecznik prokuratury wojskowej w Poznaniu ppłk Sławomir Schewe, płk Przybył nie musiał prosić Cieśli o zgodę na konferencję, bo miał pewną autonomię w zakresie działań związanych ze zwalczaniem przestępczości zorganizowanej, czym zajmował się na codzień.
... ale bronił Przybyła
Płk Przybył w oświadczeniu wygłoszonym podczas konferencji (rozpoczęła się około godziny 10) której krytykował pomysł zlikwidowania wojskowej prokuratury i odpierał zarzuty o złamanie prawa w postępowaniu dotyczącym przecieku ze śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej. Po ok 15 minutach poprosił dziennikarzy o pięciominutową przerwę i kiedy wyszli, strzelił do siebie z broni prywatnej, na którą miał pozwolenie (zgodnie z przepisami na teren prokuratury nie można wnosić broni palnej ani amunicji). Odgłos odbezpieczania broni i strzału zarejestrowała jedna z kamer, która była włączona. Zaraz potem do pokoju wbiegli dziennikarze.
We wtorek w wywiadzie dla PAP Przybył stwierdził, że chciał popełnić samobójstwo, ale zadrżała mu ręka, bo ktoś poruszył klamką. W efekcie przestrzelił sobie jedynie policzek. A uratował go człowiek, który poprawiał kable. Mówił też, że były podejmowane próby zamachu na niego.
Po postrzeleniu się przez Przybyła ujawnił się konflikt między wojskowymi a cywilnymi śledczymi. Po stronie pułkownika stanął szef Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztof Parulski, w kontrze był prokurator generalny Andrzej Seremet. Ten pierwszy kilka godzin po całym zdarzeniu mówił m.in., że "akceptuje wszystkie tezy przedstawione przez płk. Mikołaja Przybyła" i nazwał go "człowiekiem honoru i prawości, pełnym dynamizmu".
Źródło: tvn24