Niespełna pół godziny trwało piątkowe przesłuchanie w łódzkiej prokuraturze żony prezesa Amber Gold - Katarzyny P., podejrzanej m.in. o naruszenia ustawy o rachunkowości i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy. Według śledczych kobieta odmówiła składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania.
Jak powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania, Katarzyna P. stawiła się na przesłuchanie wraz ze swoim obrońcą. Trwało ono jednak niespełna pół godziny.
- Przesłuchanie podejrzanej miało mieć charakter uzupełniający. Prokuratorzy chcieli zadać pytania, które nasunęły się na podstawie dokonanych dotąd w sprawie ustaleń. Podejrzana odmówiła składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania - powiedział Kopania. Nie chciał mówić o szczegółach.
Żona z zarzutami
W październiku Katarzyna P. usłyszała osiem zarzutów w głównym śledztwie dotyczącym spółki Amber Gold. Jest podejrzana o naruszenia ustawy o rachunkowości, naruszenia kodeksu spółek handlowych oraz wyłudzenie poświadczenia nieprawdy. Zarzuty dotyczą lat 2008-2012 i łączą się z funkcjonowaniem trzech spółek związanych z Amber Gold, w których Katarzyna P. pełniła funkcje prezesa lub wiceprezesa.
Kobieta podczas pierwszego przesłuchania nie przyznała się do zarzucanych czynów. Grozi jej kara do trzech lat więzienia. Zastosowano wobec niej dozór policyjny i zakaz opuszczania kraju.
Chcą przedłużenia aresztu Marcinowi P.
Łódzka prokuratura skierowała w czwartek do Sądu Okręgowego w Gdańsku wniosek o przedłużenie o kolejne trzy miesiące aresztu dla prezesa Amber Gold Marcina P. Jest on podejrzany m.in. o oszustwo znacznej wartości i prowadzenie bez zezwolenia działalności bankowej.
Marcin P. przebywa w areszcie w Piotrkowie Trybunalskim, czas aresztowania upływa mu 28 listopada; na swój wniosek otrzymał status więźnia "szczególnie chronionego".
Śledczy motywują wniosek o przedłużenie aresztu grożącą podejrzanemu surową karą oraz zachodzącą obawą matactwa z jego strony. Wraz z wnioskiem do sądu przekazano 260 tomów akt śledztwa.
Prezes przed sądem
W sierpniu gdańska prokuratura przedstawiła prezesowi Amber Gold Marcinowi P. w sumie siedem zarzutów, m.in. prowadzenia bez zezwolenia działalności bankowej, posłużenia się sfałszowanym potwierdzeniem przelewu na kwotę 50 mln zł, a także zarzut oszustwa znacznej wartości. Przyjęto, że działał on w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, czyniąc ze swej działalności stałe źródło dochodu. Może mu grozić za to kara do 15 lat więzienia.
Obecnie postępowanie w tej sprawie prowadzi łódzka prokuratura okręgowa i ABW. Dotąd do śledczych zgłosiło się już ponad 10 tys. poszkodowanych przez firmę Amber Gold, którym jest ona winna co najmniej ponad 400 mln zł. Nadal trwa szacowanie tej kwoty. Śledczy spodziewają się kolejnych zawiadomień od pokrzywdzonych o popełnieniu na ich szkodę przestępstwa.
Wątpliwe źródła finansowania
Prokuratura nadal ustala źródła finansowania spółki - skąd pochodziły środki będące podstawą do rozpoczęcia działalności Amber Gold, jakie spółka miała dochody i jak wydatkowała pozyskiwane środki finansowe. Trwają analizy dotyczące ponad 230 rachunków bankowych.
Funkcjonariusze ABW oraz prokuratorzy - obok pokrzywdzonych - przesłuchują w ostatnim czasie pracowników centrali Amber Gold oraz oddziałów firmy. Szacuje się, że konieczne będzie przesłuchanie nawet 500 byłych pracowników spółki.
Niebotyczne oprocentowanie
Amber Gold to firma inwestująca w złoto i inne kruszce, działająca od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia Amber Gold ogłosiła decyzję o likwidacji, nie wypłacając ulokowanych środków i odsetek tysiącom klientów firmy.
We wrześniu Sąd Rejonowy Gdańsk-Północ ogłosił upadłość likwidacyjną Amber Gold spółki z o.o. w Gdańsku. Sąd wezwał jej wierzycieli do zgłoszenia wierzytelności do sędziego komisarza w sądzie w Gdańsku - mają oni na to czas do 25 grudnia. Według sądu łączna liczba wierzycieli wynosi co najmniej 15 tys., a wartość wymagalnych zobowiązań to ok. 700 mln zł.
Autor: zś//kdj / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24