- Wielokrotnie informowałem gdyńską prokuraturę o nieprawidłowościach w stoczni, ale wszystko zostało umorzone - powiedział w TVN24 przewodniczący Związku Zawodowego Stoczniowiec, Leszek Świętczak. - Tu na Pomorzu prokuratura takie sprawy "ukręca" - dodał poseł PiS Zbigniew Kozak, który w połowie września poinformował gdańską delegaturą CBA o rzekomym wyprowadzaniu majątku z gdyńskiej stoczni.
Jak ujawniła TVN24, CBA – podobnie jak to miało miejsce w przypadku afery hazardowej - wysłało materiały obciążające polityków PO do premiera, prezydenta a także marszałków Sejmu i Senatu.
Tym razem chodzi o niejasności przy prywatyzacji stoczni w Gdyni i Szczecinie.
Poniedziałek W dniu dymisji ministra sportu Mirosława Drzewieckiego CBA rozesłało do najważniejszych osób w państwie: prezydenta, premiera, marszałków i wicemarszałków Sejmu i Senatu zawiadomienie o nieprawidłowościach dotyczących prywatyzacji stoczni. Po raz kolejny (wcześniej w aferze hazardowej) pojawia się sformułowanie, że są zagrożone „podstawowe interesy ekonomiczne państwa”. Wtorek Mariusz Kamiński usłyszał prokuratorskie zarzuty, a pismo CBA trafia do Kancelarii Premiera. Środa Premier Donald Tusk rozpoczyna procedurę odwołania szefa CBA oraz ogłasza sześć dymisji. Czwartek Sejm: informacja rządu na temat prac nad ustawą hazardową. Piątek CBA wysyła analizę wcześniej przesłanych dokumentów dotyczących stoczni tym samym adresatom. KPRM wysyła dwa zawiadomienia do prokuratury: w sprawie prywatyzacji stoczni i o niedopełnieniu obowiązków przez szefa CBA. Kalendarium sprawy stoczniowej
Poseł PiS wyjaśnił na czym - jego zdaniem - miało polegać wyprowadzanie pieniędzy ze spółek-córek wydzielonych ze Stoczni Gdynia (według "Rz" chodzi o firmy Europlazma i Euro-Guard).
- Za niewielkie pieniądze spółki córki były sprzedawane podstawionym osobom. Nowi właściciele zarabiali kwoty sięgające milionów złotych na zaległych zobowiązaniach, jakie stocznia miała wobec tych spółek - powiedział w TVN24 Zbigniew Kozak z PiS, który w gdańskim CBA złożył w tej sprawie zawiadomienie.
Kozak o wszystkim dowiedział się od przewodniczącego Związku Zawodowego Stoczniowiec, Leszka Świętczaka. Związkowiec tłumaczył w TVN24, kogo - jego zdaniem - reprezentowali fikcyjni nabywcy.
- Prezesi stoczni mieli pełną wiedzę na temat zobowiązań zakładu wobec spółek, dlatego kupowali je przez podstawione osoby, by zarobić miliony - mówił w TVN24 Świętczak.
Jego zdaniem mogło dojść do rozkradania majątku upadłej stoczni. - Na własne oczy widziałem jak z zakładu wyjeżdżały lawety ze sprzętem z hal produkcyjnych - powiedział związkowiec. Twierdzi, że wielokrotnie zawiadamiał o tym gdyńską prokuraturę, ale ta umarzała kolejne postępowania.
CBA wiedziało od dawna?
Poseł Kozak uważa, że o nieprawidłowościach w stoczni, CBA wiedziało dużo wcześniej.
Dopytywany, dlaczego poza CBA nie zawiadomił również prokuratury stwierdził: - Nie mam zaufania do tej instytucji, szczególnie tu na Pomorzu. Oni ukręcają takie sprawy.
CBA przyglądało się katarskiemu inwestorowi
Według "Rzeczpospolitej", CBA przyglądało się też roli, jaką w sprzedaży aktywów Stoczni Szczecińskiej Nowej i Stoczni Gdynia odegrał Abdul Rahman El Assir, libański handlarz bronią, były pośrednik Bumaru, polskiego giganta zbrojeniowego.
Kiedy w sierpniu premier Donald Tusk spotkał się w Nicei z premierem Kataru, gruchnęła wieść, że w rozmowach uczestniczył właśnie Abdul Rahman El-Assir. Tusk pytany o jego osobę stwierdził: - Mnie jest zupełnie wszystko jedno, czy to kupił handlarz bronią, bursztynem czy kiełbasą. My nie mamy pieniędzy, kupił ten, kto je ma, dla mnie jest ważne, żeby stocznie produkowały.
Z informacji "Rz" wynika, że to właśnie z rachunku Araba wpłynęło na konto Agencji Rozwoju Przemysłu ponad 26,5 mln zł wadium. El Assir zrobił to w imieniu Stichting Particulier Fonds Greenrights, za którym mieli stać inwestorzy z Zatoki Perskiej. Ostatecznie do transakcji nie doszło, bo mimo zapowiedzi nie wpłacili niecałych 400 mln zł za zakup kluczowych aktywów obu stoczni.
"Premier nie był aż tak wstrząśnięty"
"Gazeta Wyborcza" pisze natomiast, że materiał, w którym są fragmenty podsłuchów, został premierowi dostarczony dopiero w piątek po południu.
- W dokumencie przesłanym 6 października nie było informacji z działań operacyjnych - twierdzi jeden z informatorów gazety. Nie chce jednak powiedzieć, co jest w podsłuchach. Przekonuje tylko nie są one tak mocne jak rozmowy Zbigniewa Chlebowskiego i Mirosława Drzewieckiego z przedstawicielami branży hazardowej.
- Premier nie był tak wstrząśnięty jak przy sprawie hazardowej - twierdzi.
Jednak - jak pisze "Rz" - minister Grad, ku zdziwieniu działaczy, nie pojawił w piątek na radzie krajowej PO. Gazeta twierdzi, że materiały przekazane premierowi przez CBA 6 października przyczyniły się do podjęcia przez niego ogłoszonej dzień później decyzji o zdymisjonowaniu wiceministra gospodarki Adama Szejfelda.
Destabilizacja państwa?
Kolejną sprawą, w której szef CBA rzuca podejrzenia na polityków PO, jest kompletnie zaskoczona ABW. - Wygląda to jak jakaś próba destabilizacji państwa zrobiona przez odchodzące kierownictwo CBA - mówi "Gazecie" osoba z kierownictwa Agencji. Funkcjonariusze, podobnie jak osoby z kręgów rządowych, określają to jako "bunt jednej ze służb specjalnych przeciwko premierowi"
Według dokumentów CBA - o których poinformowała TVN24 - nieprawidłowości miały dotyczyć "procesu sprzedaży składników majątku Stoczni Gdynia SA oraz Stoczni Szczecińskiej Nowej sp. z. o.o.” CBA nie poinformowało jednak o sprawie prokuratury.
Szef kancelarii premiera po otrzymaniu tych dokumentów zawiadomił śledczych o możliwości popełnienia przestępstwa przy prywatyzacji stoczni. Doniósł także na szefa CBA. Ponieważ Kamiński mając materiały, które pozwalały na wszczęcie postępowania karnego, nie przekazał ich prokuraturze. CZYTAJ CAŁE PISMO SZEFA KANCELARII PREMIERA
Źródło: TVN24, "Rzeczpospolita", 'Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24