Uczestnicy tegorocznej, siódmej edycji Złombolu dotarli do celu - Nordkapp w Norwegii, najdalej wysuniętego na północ punktu w Europie. - Ludzie nam machali, trąbili, mrugali długimi światłami, co chwilę ktoś nas zaczepiał przez szybę i robił zdjęcia - opowiada Leszek Grabowski, uczestnik rajdu.
Tegoroczna edycja odbywa się pod hasłem "Nordkapp Edition – The end of the know Word". Do uczestnictwa zgłosiło się 129 załóg. Uczestnicy pokonali dystans ponad 7,2 tys. kilometrów. Jechali przez Litwę, Łotwę, Estonię, przeprawili się przez Finlandię i Norwegię.
- Dojechało tylko 109 aut i to pokazuje, jak trudna to była trasa, ale udało nam się zebrać prawie 300 tysięcy złotych dla dzieci ze śląskich domów dziecka i bardzo się z tego cieszymy - mówi w rozmowie z TVN24 Marcin Tetzlaff, organizator akcji.
Wszystko dla dzieci z domów dziecka
Wartość pojazdu jadącego w tym rajdzie zazwyczaj nie przekracza tysiąca złotych. Uczestnicy chcieli w ten sposób udowodnić, że takie "złomy" potrafią być niezawodne. W rajdzie jechały m.in.: duże fiaty, trabanty, wartburgi, maluchy, syreny, a nawet ikarus.
- Ludzie, którzy jadą, wyrywają się od rzeczywistości, odpoczywają, mają przygodę, muszą naprawiać auta. Jedziemy w dziwne miejsca świata, jest świetnie. A udostępniając darczyńcom powierzchnie na naszych samochodach, zbieramy pieniądze dla dzieci, to jest najważniejsze. To maksymalnie pozytywna akcja - dodaje Tetzlaff.
„To dla nas adrenalina”
Podróż nie była łatwa. Nie było mechaników, lawety, ani części zamiennych. Nikt wcześniej nie sprawdzał trasy, ani miejsc noclegów. Uczestnikom to jednak nie przeszkadzało w dobrej zabawie.
- Super podróż, piękne krajobrazy, dla nas to adrenalina. Ja jechałem dużym fiatem. Musiałem poświęcić dużo energii i dużo serca, żeby ten samochód jechał - mówi Grabowski i dodaje: - Sam przejazd przez tundrę, to jest dreszczyk emocji. Te rejony są tak piękne, że wszyscy byli zauroczeni.
Autor: jsy/par / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: www.zlombol.pl | materiały organizatora