Prokuratorzy, którzy badają czy podczas organizacji wizyt premiera i prezydenta w Smoleńsku w 2010 r. doszło do zaniedbań, zdecydowali o przedłużeniu swojego śledztwa - dowiedział się portal tvn24.pl. - Nie możemy być ograniczeni terminem 10 stycznia, do kiedy to według wcześniejszych planów postępowanie miało się zakończyć - potwierdza rzecznik prokuratury Renata Mazur. Śledczy liczą, że prace uda się zakończyć do połowy kwietnia.
Prokurator Generalny Andrzej Seremet ocenił w czwartek, że śledztwa smoleńskie mogą potrwać "jeszcze mniej więcej rok". Śledczy z warszawskiej Pragi przyznają jednak, że w przypadku ich postępowania w tzw. "wątku cywilnym" katastrofy pod Smoleńskiem, tak odległa data wydaje się mało prawdopodobna.
Termin zależy od tłumaczy
Jak podkreślają, zrealizowana została już zdecydowana większość z zaplanowanych wcześniej czynności. Prokuratorzy czekają jednak nadal na dwie kluczowe dla nich rzeczy - opinię biegłych w sprawie działań BOR przy organizacji wizyt premiera i prezydenta w Rosji oraz tłumaczenia dokumentów, które w ostatnich dniach przyjechały z Rosji.
- Materiały te właśnie są weryfikowane. Będzie je tłumaczyło kilku biegłych po to, by maksymalnie przyspieszyć ten proces. Faktem jest jednak, że nie możemy zamknąć naszego śledztwa bez zakończenia czynności, które obecnie trwają - tłumaczy rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prok. Renata Mazur. - Dlatego na pewno potrwa ono dłużej niż do 10 stycznia - dodaje.
Wniosek w tej sprawie w najbliższych dniach ma trafić do Prokuratury Apelacyjnej. Prowadzący śledztwo nie zdecydowali jeszcze o jaki czas będą chcieli przedłużyć swoje postępowanie. Liczą jednak, że uda się je zakończyć do połowy kwietnia. - Ostatecznie to o jaki okres przedłużenia będziemy występowali zależy od ustaleń z tłumaczami. Nie ma sensu wnioskować o dodatkowe trzy miesiące jeśli biegli powiedzą nam, że potrzebują np. dwa miesiące na zakończenie swoich prac - wyjaśnia prokurator Mazur.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24