Większość w Sejmie została osiągnięta, w związku z tym skupiono się na Senacie. To wybiórcze podejście do protestów wyborczych raczej nie kojarzy się dobrze - oceniła we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 konstytucjonalistka Monika Haczkowska, pytana, dlaczego Prawo i Sprawiedliwość nie składa protestów w sprawie wyborów do Sejmu. - Tutaj chyba mamy bardziej do czynienia już z polityką - oceniła.
Sąd Najwyższy poinformował, że do godziny 16 w środę wpłynęły 73 protesty wyborcze. Sześć protestów złożył pełnomocnik Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość. Dotyczą one wyborów do Senatu w sześciu okręgach: numer 100 (Koszalin), numer 75 (Katowice), numer 12 (Toruń), nr 92 (Konin), nr 95 (Kalisz), nr 96 (Kalisz).
PiS domaga się oględzin kart wyborczych i przeliczenia głosów między innymi w senackim okręgu numer 100. Kandydat Komitetu Wyborczego PiS Krzysztof Nieckarz przegrał tam ze Stanisławem Gawłowskim.
We wniosku do Sądu Najwyższego pełnomocnik KW PiS Krzysztof Sobolewski wysunął zarzut, że doszło do "niewłaściwego zakwalifikowania głosów jako nieważnych, podczas gdy głosy te powinny zostać uznane za ważne".
"Wybiórcze podejście do protestów raczej nie kojarzy się dobrze"
Na uwagę, że PiS kwestionuje wyniki wyborów tylko do Senatu, a Sejmu nie, konstytucjonalistka z Polskiego Towarzystwa Prawa Konstytucyjnego doktor Monika Haczkowska oceniła we "Wstajesz i wiesz" w TVN24, że odnosi wrażenie, iż uzasadnienia wniosków "troszeczkę wykraczają poza ramy prawne".
- Tutaj chyba mamy bardziej do czynienia już z polityką, czyli z chęcią sprawdzenia, czy istotnie doszło do jakichś nieprawidłowości w sposobie obliczania głosów, które pozwoliłoby na to, aby głosy, które zostały "utracone", byłyby do odzyskania - skomentowała. - Ponieważ większość w Sejmie została osiągnięta, w związku z tym skupiono się na Senacie. To wybiórcze podejście do protestów wyborczych i skoncentrowanie się tylko na Senacie raczej nie kojarzy się dobrze - dodała konstytucjonalistka.
"Niech sąd sprawdzi, być może mam rację"
W uzasadnieniu protestu wyborczego w okręgu numer 100 pełnomocnik KW PiS napisał, że "ustalenie, iż około 10 procent głosów zostało nieprawidłowo uznanych za nieważne, zaś w rzeczywistości powinny być one uznane jako głosy poparcia dla kandydata Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość decyduje o tym, że najwięcej głosów uzyskał kandydat Komitetu Wyborczego Prawo i Sprawiedliwość".
- Wydaje nam się, że być może doszło do nieprawidłowości, wiec chcielibyśmy to sprawdzić. Nie mamy żadnych konkretnych dowodów, ale chcielibyśmy - komentowała to uzasadnienie Haczkowska. - Przepraszam bardzo, (...) to jest tak, jak ja bym w imieniu swojego klienta wniosła do sądu pozew o odszkodowanie i napisałabym, że wydaje mi się, że 10 tysięcy to jest odszkodowanie, które mi się należy - powiedziała.
- Właściwie nie mam żadnych argumentów, które mówiłyby o tym, że ta kwota jest zasadna, ale w moim przekonaniu tak jest i niech sąd sprawdzi. Być może mam rację - dodała.
"Wyraźnie jest napisane, jakiego rodzaju mogą być popełnione czyny"
Konstytucjonalistka podkreśliła, że "prawo nie pozostawia żadnych wątpliwości, jakie są przesłanki wniesienia protestów wyborczych".
- W związku z tym albo mamy do czynienia z naruszeniem przepisów kodeksu wyborczego, (...) jeżeli chodzi o sposób liczenia głosów, jeżeli chodzi o sposób ustalania wyników głosowania albo ustalania wyników wyborów, albo jest mowa o popełnieniu przestępstwa przeciwko wyborom z odesłaniem oczywiście do Kodeksu karnego, gdzie wyraźnie jest napisane, jakiego rodzaju mogą być popełnione czyny, które by uzasadniały rozpatrywanie protestów wyborczych pod kątem popełnienia jednego z nich - tłumaczyła.
- Krótko mówiąc, jeżeli by doszło do przeszkadzania w trakcie głosowania albo doszłoby do organizowania jakichś protestów, jakichś zgromadzeń przed lokalem wyborczym, albo na przykład użyto by wpływów po to, żeby skłonić kogoś do takiego a nie innego głosowania - wymieniła.
Podkreśliła, że to Sąd Najwyższy w składzie trzech sędziów, pochylając się nad każdym z protestów, będzie badał, czy "istotnie doszło do takich okoliczności w konkretnej sprawie, które są opisane w uzasadnieniu danego protestu wyborczego".
Jak wyjaśniała Haczkowska, jeśli sąd uzna protesty za zasadne, najpierw badane jest to, czy doszło do naruszenia przepisów prawa karnego albo kodeksu wyborczego i czy przede wszystkim miało to wpływ na wynik wyborów.
- Jeżeli okaże się, że skala naruszeń nie była na tyle istotna, to ponowne przeprowadzenie wyborów w danym okręgu nie będzie miało miejsca - dodała.
Układ sił w Senacie
Kandydaci Koalicji Obywatelskiej zdobyli w nowym Senacie 43 mandaty, Polskie Stronnictwo Ludowe - trzy, Sojusz Lewicy Demokratycznej - dwa. Kolejne trzy zdobyli kandydaci niezależni, deklarujący dystans do PiS-u. W sumie daje to w stuosobowej izbie 51 mandatów. Prawo i Sprawiedliwość ma 48 mandatów. W izbie wyższej zasiądzie także startująca z własnego komitetu Lidia Staroń, którą część komentatorów widzi bliżej środowiska politycznego Zjednoczonej Prawicy, choć ona sama deklaruje, że będzie "rozmawiała ze wszystkimi".
Autor: js//now / Źródło: tvn24