Zawieszenie protestu to był nasz głos rozsądku. Obawialiśmy się o życie i zdrowie nas i naszych dzieci - podkreśliła Iwona Hartwich po zakończeniu protestu osób niepełnosprawnych w Sejmie. Po 40 dniach protestu przed parlamentem czekały na nich dziesiątki osób. Powitały ich brawa, pojawiły się łzy. Wśród zebranych była między innymi Janina Ochojska. W TVN24 trwa wydanie specjalne poświęcone tym wydarzeniom.
O planowanym wydaniu oświadczenia po opuszczeniu gmachu poinformowała wcześniej w niedzielny poranek w rozmowie z TVN24 Iwona Hartwich - jedna z protestujących od połowy kwietnia. Dodała, że z uwagi na obawy związane ze zdrowiem dzieci protestujący, jednomyślnie, zdecydowali się na opuszczenie Sejmu, ale oznacza to tylko zawieszenie, a nie zakończenie protestu.
"Pogarda ze strony rządu"
Po wyjściu z Sejmu Hartwich podkreśliła w wystąpieniu zorganizowanym przed parlamentem, że przez ostatnie 40 dni protestujący byli świadkami "pogardy ze strony obecnego rządu".
- To był nasz głos rozsądku, który nam podpowiedział tę decyzję o zawieszeniu naszego protestu po tym, jak zostaliśmy potraktowani przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego i jego straż marszałkowską. Obawialiśmy się o nasze zdrowie i życie, a przede wszystkim życie i zdrowie naszych dzieci - oświadczyła.
Hartwich zapewniła, że protest nie kończy się, "żeby zrobić przyjemność pani minister [rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiecie - przyp. red.] Rafalskiej czy innym politykom".
- Nigdy nie zrozumiemy, że osoby niepełnosprawne skazuje się na życie w biedzie i ubóstwie - mówiła. Jak podkreśliła, "rząd nie chce pomóc najsłabszej grupie społecznej".
- Obecny rząd nie jest gotowy do dialogu z nami, jedynie do monologu - wskazała. Przypomniała, że protestujący przez ostatnie 40 dni przedstawili cztery kompromisy w sprawie dojścia do 500-złotowego dodatku na życie. - Udało nam się sprawić, że problem niepełnosprawności stał się w Polsce numer jeden. Mamy nadzieję, że na stałe zagości w debacie publicznej i wrażliwości społecznej - dodała.
"Mamy sukces"
- Mam poczucie, że nie udało się wszystkiego zrealizować - podkreślił niepełnosprawny Jakub Hartwich, który przez 40 ostatnich dni protestował w Sejmie.
Jednocześnie powiedział, że udało się osiągnąć pewne sukcesy. - Mamy sukces, bo jest wyrównana renta socjalna, a przede wszystkim społeczeństwo jest uświadomione, że takie osoby żyją, są i będą - podkreślił. Zapewnił, że aktywnie będzie działał na rzecz osób w podobnej sytuacji jak on.
- Ze swojej strony zrobię wszystko, żeby nadal walczyć dla osób niepełnosprawnych. Nieważne, w jaki sposób - podsumował Hartwich.
Podczas konferencji prasowej głos zabrał również niepełnosprawny Adrian Glinka. Podkreślił, że w jego rodzinnym mieście niepełnosprawni nie mają nawet swojego przedstawiciela. - U nas w Olsztynie nie ma rzecznika do spraw osób niepełnosprawnych i moim marzeniem, spełnieniem po tym proteście, jest bycie takim rzecznikiem. Żebyście byli w końcu słuchani - oświadczył.
- Nie pozwolę na to, żeby nas zamknęli do DPS-ów [Domów Pomocy Społecznej - red.] - podkreślił.
"Myślałam, że pęknie mi serce"
Głos podczas konferencji prasowej zabrała również Wanda Traczyk-Stawska, uczestniczka Powstania Warszawskiego i wieloletnia nauczycielka pracująca z niepełnosprawnymi dziećmi, która wspierała protestujących w Sejmie i przekazała im między innymi zabawkę z czasów powstania - małpkę, którą otrzymała od kolegów z Armii Krajowej, gdy oddawała swój karabin.
- Wy nigdy nie skapitulujecie, bo takie macie mamy i tacy jesteście, że będzie dzisiaj tylko zawieszenie broni - mówiła kombatantka do uczestników protestu.
Nawiązała również do szarpaniny w Sejmie protestujących ze strażą marszałkowską. - Kiedy wasze matki były szarpane, a wy nie mogliście im pomóc, myślałam, że pęknie mi serce - zaznaczyła Traczyk-Stawska. Jej zdaniem po proteście niepełnosprawnych Sejm "to nie jest parlament".
- To jest miejsce, gdzie się nie szanuje godności człowieka - podkreśliła.
Podziękowania protestującym złożyła również Janina Ochojska, szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej. - Jesteście naprawdę bohaterami. Jestem bardzo wzruszona, że mogę być z wami. Oglądałam was i próbowałam do was dotrzeć, ale - niestety - nie pozwolono mi - mówiła.
"Ja się nie dałam nabrać i wy nie daliście się nabrać"
Nawiązała w ten sposób do próby jej spotkania z protestującymi. Najpierw straż marszałkowska nie wydała na to zgody, a później Kancelaria Sejmu zaprosiła ją na rozmowę z protestującymi do sejmowego Centrum Medialnego. Ochojska nie skorzystała z tej propozycji, ponieważ obawiała się, czy po tym spotkaniu niepełnosprawni będą mogli wrócić do budynku, w którym prowadzili protest.
- Ja się nie dałam nabrać i wy nie daliście się nabrać. Dziękuję, że wytrwaliście tak długo. Zrobiliście coś niezwykłego - oświadczyła szefowa PAH.
- Wzięliście też na siebie i wasi rodzice bardzo trudne zadanie, bo teraz na was będę spoglądały oczy wszystkich niepełnosprawnych. Nie zostawimy was samych - zapewniła. Ochojska wskazała, że postulaty protestujących nadal są aktualne.
- Żądamy tylko jednego - stworzenia takich warunków do życia w społeczeństwie, które ma każdy obywatel. Jesteśmy takimi samymi obywatelami jak wy - zaznaczyła.
"Niełatwy okres dla całego Sejmu"
W niedzielne popołudnie protestujący poinformowali, że przekażą na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy podkoszulkę z podpisami uczestników 40-dniowej akcji oraz transparent wypisany po angielsku, którego straż marszałkowska nie pozwoliła zawiesić na fasadzie budynku Sejmu.
Przed godziną 14 dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka poinformował za pośrednictwem Twittera, że z Sejmu wyjechał samochód z rzeczami należącymi do osób protestujących. Jak wyjaśnił, bagaże zostaną przekazane osobie reprezentującej jedną z grup wspierających akcję. "Zgodnie z ustaleniami, bagaże zostaną przekazane osobie reprezentującej jedną z grup wspierających akcję.
Pracownicy Kancelarii przewieźli paczki do namiotów stojących w okolicach ul. Wiejskiej" - napisał.
Przed chwilą z Sejmu wyjechał samochód z rzeczami należącymi do osób protestujących. Zgodnie z ustaleniami, bagaże zostaną przekazane osobie reprezentującej jedną z grup wspierających akcję. Pracownicy Kancelarii przewieźli paczki do namiotów stojących w okolicach ul. Wiejskiej.— Andrzej Grzegrzółka (@AndrGrzegrzolka) 27 maja 2018
Następnie Grzegrzółka w rozmowie z dziennikarzami podkreślił, że decyzję protestujących o opuszczeniu parlamentu Kancelaria Sejmu przyjmuje "ze zrozumieniem i spokojem". Ocenił również, że "poszukiwanie kompromisu i porozumienia w kwestiach postulatów środowisk osób z niepełnosprawnościami to sprawa bardzo ważna". - Dialog jest zawsze potrzebny - stwierdził dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu.
Wskazał jednocześnie, że "40-dniowa akcja okupacyjna miała zasadniczy wpływ na funkcjonowanie Kancelarii Sejmu, także w czasie trwającego od piątku Zgromadzenia Parlamentarnego NATO".
- Pod względem organizacyjnym był to bez wątpienia niełatwy okres dla całego Sejmu. Byliśmy niefortunnym gospodarzem tego protestu i wszystkie decyzje straży marszałkowskiej oraz Kancelarii Sejmu były determinowane bieżącymi i zmieniającymi się okolicznościami - powiedział.
Iwona Hartwich z Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych poinformowała kilka godzin wcześniej w rozmowie ze "Wstajesz i weekend" TVN24, że decyzja o zawieszeniu protestu była suwerenna i nikt nie będzie robił przyjemności ani pani minister [Elżbiecie - red.] Rafalskiej, ani pani [rzeczniczce rządu Joannie - red.] Kopcińskiej".
- W dalszym ciągu Adrian nie ma na buty - powiedziała, odnosząc się do jednego z postulatów protestujących, którego rząd nie spełnił.
Niespełniony postulat
Protest opiekunów osób niepełnosprawnych i ich podopiecznych trwał od 18 kwietnia. Zgłaszali dwa postulaty - zrównania renty socjalnej z minimalną rentą z tytułu niezdolności do pracy oraz wprowadzenia dodatku "na życie", zwanego też "rehabilitacyjnym" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie.
Protestujący przekonywali, że zrealizowano jeden ich postulat - podniesienie renty socjalnej. Zgodnie z już opublikowaną ustawą wzrośnie ona z 865,03 zł do 1029,80 zł.
Opublikowano również ustawę wprowadzającą szczególne uprawnienia w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych i wyrobów medycznych dla osób ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Zdaniem jej autorów (posłowie PiS) spełnia ona drugi postulat protestujących i przyniesie gospodarstwom z osobą niepełnosprawną miesięcznie około 520 zł oszczędności. Protestujący uważają jednak, że ta ustawa to "wydmuszka" i nie realizuje ich żądań w sprawie dodatku.
Autor: adso,PD//now / Źródło: TVN24, PAP