Kontrowersyjny przedsiębiorca Zbigniew S. znów zatrzymany. Prokuratura Regionalna w Lublinie zarzuca mu przywłaszczenie ponad 250 tysięcy złotych z konta fundacji własnego imienia. S. organizował zbiórki charytatywne między innymi na rzecz potrzebujących. Prokuratura twierdzi, że wydał je w kasynie. W czwartek wieczorem sąd odmówił jednak aresztowania podejrzanego.
Zbigniew S. został zatrzymany w czwartek na polecenie Prokuratury Regionalnej w Lublinie.
- Chodzi o podejrzenie przywłaszczenia kwoty 253 tysięcy z fundacji, którą prowadził - przekazał pion prasowy Prokuratury Krajowej.
Do 15 lat więzienia
Formalnie są to zarzuty działania na szkodę fundacji, przywłaszczenia pieniędzy pochodzących z wpłat darczyńców oraz - co ważne dla ewentualnego wymiaru kary - uczynienia sobie z tego procederu stałego źródła dochodu.
Dodatkowo mężczyzna usłyszał zarzut prania brudnych pieniędzy, a także działania w ramach recydywy. Wszystko to oznacza, że grozi mu kara do nawet 15 lat więzienia. Prokuratura złożyła wniosek o jego tymczasowe aresztowanie.
Śledczy, jak wynika z komunikatu prokuratury, prześwietlili zarządzanie przez Zbigniewa S. swoją fundacją w okresie od października do grudnia 2019 roku. S. organizował wtedy zbiórki pieniędzy na różne cele: budowę lub dokończenie budowy domu dla biednych rodzin, dla chorego na białaczkę i nowotwór jelita, na zakup protezy nogi, a także na pokrycie długów osób, które zwracały się o pomoc.
217 tysięcy złotych na żetony
Jednak według prokuratora prowadzącego śledztwo, który przeanalizował rachunki bankowe fundacji, Zbigniew S. w tym czasie wypłacał pieniądze na swoje potrzeby.
Prokurator zdecydował również o ujawnieniu filmów (oraz wizerunku podejrzanego na tych filmach), które mają świadczyć o nadużyciach Zbigniewa S. Miał on kupić za sumę 217 tysięcy złotych żetony do gry w jednym z warszawskich kasyn. Na nagraniach widać moment kupowania żetonów oraz gry w ruletkę.
Dodatkowo, jak wynika z ustaleń śledztwa, z rachunków fundacji wypłacił 25 tysięcy złotych, by pokryć koszty sądowe oraz obsługi prawnej jednej ze swoich spraw, a także udzielił z tych pieniędzy nieoprocentowanej pożyczki w wysokości 11 tysięcy złotych.
Sąd odmówił aresztu
Sąd Rejonowy Lublin-Zachód oddalił w czwartek wniosek o aresztowanie Zbigniewa S., któremu Prokuratura Regionalna w Lublinie zarzuciła przywłaszczenie 253 tys. zł na szkodę prowadzonej przez niego fundacji. Nakazał zwolnienie podejrzanego.
O postanowieniu sądu poinformowała PAP rzeczniczka Sądu Okręgowego w Lublinie Barbara Markowska. - Sąd postanowił wniosku prokuratury nie uwzględnić i zarządzić natychmiastowe zwolnienie Zbigniewa S. - powiedziała.
- Sąd uznał, że co do niektórych czynów zarzucanych Zbigniewowi S. brak jest dużego prawdopodobieństwa ich popełnienia, a w przypadku pozostałych nie występuje zagrożenie surową karą - dodała Markowska.
- Prokuratura podnosiła też przesłankę matactwa ze strony podejrzanego, wskazując na posiadanie przez Zbigniewa S. telefonu komórkowego, który wykorzystuje do kontaktu z innymi ludźmi i swojej działalności w mediach społecznościowych. Fakt samego korzystania z telefonu przez podejrzanego nie pozwala, zdaniem sądu, przyjąć, iż przez to utrudnia postępowanie - dodała Markowska.
Sam Zbigniew S. informacje o zarzutach nazwał "manipulacją prokuratora".
"Jestem w drodze do Warszawy, gdyż sąd polecił natychmiastowe zwolnienie mnie z uwagi na brak dowodów na popełnienie jakiegokolwiek przestępstwa lub nawet wykroczenia. Dzisiaj pisowska banda chciała mnie zamordować, przecież ja jestem 3 dni po udarze mózgu" - napisał na swoim profilu.
Liczne wyroki
Według oficjalnych danych na Zbigniewie S. ciąży aż 20 wyroków sądów różnych instancji, kilkukrotnie trafiał on do aresztu.
W stolicy zaczął być rozpoznawalny niemal 15 lat temu, w czasie pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości. Wtedy jako agent CBŚ wziął udział w operacji kontrolowanego wręczenia łapówki prokuratorowi, który miał właśnie awansować na najwyższy szczebel: do Prokuratury Krajowej, a który miał mu obiecywać rozwiązanie problemów z prawem Zbigniewa S.
Zdobył rozgłos w związku z organizowaniem prowokacji wobec mężczyzn, którzy za pomocą internetu umawiali się z nieletnimi. O swoich akcjach informował policję, a także dziennikarzy.
Przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku zaangażował się w działalność polityczną. Wspierał kandydatów Prawa i Sprawiedliwości, a także Andrzeja Dudę. Zapraszano go jako komentatora spraw publicznych do prawicowych mediów, był cytowany wielokrotnie przez polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Później ogłosił, że politycy nie dotrzymali danego mu słowa w kampanii wyborczej i nie rozwiązali jego problemów z prawem. Na swoich licznych kanałach w mediach społecznościowych zaczął atakować m.in. Andrzeja Dudę oraz ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę.
Źródło: tvn24.pl, PAP