Brutalne pobicie dwóch 16-latków w Białymstoku. 10 zamaskowanych mężczyzn z pałkami i kastetami napadło na młodych chłopców. Policja wykazała się refleksem - w ciągu kilkudziesięciu minut zatrzymała całą grupę, tyle, że prokuratura kolejnego dnia ich wypuściła.
Dla Bartka i Andrzeja to miał być zwykły wieczór. Wyszli na spacer z psem, kiedy otoczyła ich grupa zamaskowanych mężczyzn.
- Uciekaliśmy pod klatkę kolegi. Jego tam pobili, a mnie dorwali na przystanku - mówi jeden z chłopaków. Ten pierwszy dostał pałką i połamali mu palce, drugiemu poparzyli oczy gazem. Całe zajście zauważyli, na szczęście, sąsiedzi i natychmiast wezwali policję. Funkcjonariusze szybko ruszyli do akcji i złapali dziesięciu bandytów.
Chłopcy odetchnęli z ulgą, ale nie na długo. Po 24. godzinach prokuratura całą grupę wypuściła.
Prokuratura po stronie przestępców?
Teraz poszkodowani boją się wyjść na ulicę - bo ich oprawcy mogą się zemścić za zatrzymanie przez policję. Andrzej nie chce nawet rozmawiać z mediami, żeby nie dawać pretekstu do kolejnego pobicia.
Prokuratura uznała, że wystarczającym środkiem zapobiegawczym będzie policyjny dozór i 2 tys. poręczenia majątkowego. Tyle, że bandyci wyszli zanim je jeszcze wpłacili. Dla rodzin chłopców zakrawa to o absurd. - Teraz ci bandziorzy są kompletnie bezkarni - uważa matka jednego z pobitych.
Prokuratura próbuje wybrnąć z sytuacji i mówi, że nie ma stuprocentowej pewności co do tego, że zatrzymani zostali właściwi mężczyźni. Policja odpowiada jednoznacznie: - Oni się do tego przyznali. A sprawa nadal jest w toku.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24