Premier Donald Tusk miał prawo odwołać byłego już szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Tak orzekli warszawscy prokuratorzy, którzy odmówili wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Decyzja prokuratury jest prawomocna.
Zawiadomienie do prokuratury złożył europoseł PiS Marek Migalski.
- Prokurator badający sprawę uznał, że nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa, ponieważ premier podejmując decyzję o odwołaniu szefa CBA zwrócił się o opinie do przewidzianych ustawą organów, w tym do prezydenta. W uzasadnieniu zwrócił także uwagę na to, że te opinie nie były dla premiera wiążące i to on ma kompetencje do tego, by powoływać lub odwoływać szefa CBA - wyjaśnił rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Mateusz Martyniuk.
Wyrzucony za "politykę"
Mariusz Kamiński został oficjalnie odwołany ze stanowiska w połowie października. Wydział Komunikacji CBA przesłał wówczas w tej sprawie lakoniczne oświadczenie: "13 października Premier Donald Tusk powierzył obowiązki Szefa CBA Pawłowi Wojtunikowi. Pełniący obowiązki Szefa CBA spotkał się już z szefostwem Biura oraz z dyrektorami jednostek organizacyjnych CBA" - napisano.
Kilka dni wcześniej szef rządu poinformował o wszczęciu procedury odwołania Kamińskiego. Tusk zarzucił mu wykorzystywanie Biura do celów politycznych, w kontekście tzw. afery hazardowej.
Kontrowersje wokół odwołania
Zgodnie z ustawą o CBA premier musiał zwrócić się do prezydenta, sejmowej komisji ds. służb specjalnych oraz kolegium ds. służb z prośbą o opinię ws. odwołania kamińskiego. Komisja i kolegium wydały opinie pozytywne. Na opinię Lecha Kaczyńskiego premier nie poczekał. Prezydent wydał ją (negatywną) już po odwołaniu ówczesnego szefa Biura. Ustawa o CBA nie precyzuje jednak, czy premier musiał brać pod uwagę prezydencką opinię i czy musiał na nią czekać.
Warunki odwołania szefa CBA są twarde. Opozycja, a także współpracownicy prezydenta od początku zarzucali Donaldowi Tuskowi, że "w ogóle nie może być dymisji", ponieważ stanowisko szefa Biura jest stanowiskiem kadencyjnym.
- W związku z tym, jeżeli Prezes Rady Ministrów zdecydowałby się na taki krok, to ewidentnie złamałby przepisy prawa - i to jest opinia konstytucjonalistów, to nie jest opinia Kancelarii Prezydenta. A za to grozi Trybunał Stanu - mówił jeszcze przed ogłoszeniem decyzji premiera szef BBN Aleksander Szczygło.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: PAP, TVN24