Prokuratura przeciwko dziennikarzowi. Krzysztof Skórzyński z TVN24 usłyszał zarzut ujawnienia informacji ze śledztwa - chodzi o upublicznienie zeznań prokuratorów ws. akcji CBA w resorcie rolnictwa, która doprowadziła do dymisji Andrzeja Leppera. W tej sprawie protestował już Rzecznik Praw Obywatelskich i Centrum Monitoringu Wolności Prasy.
Dziennikarz TVN24 został przesłuchany w poniedziałek, usłyszał zarzuty (z art. 241 kodeksu karnego), ale nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań. Jak argumentuje, nie naruszył prawa, tylko informował społeczeństwo.
- Grozi mu grzywna, ograniczenie lub pozbawienie wolności do lat dwóch - mówi rzeczniczka krakowskiej prokuratury okręgowej Bogusława Marcinkowska.
We wtorek na przesłuchaniu w prokuraturze ma się stawić drugi z dziennikarzy, przeciwko któremu toczyło się postępowanie - Mariusz Gierszewski z Radia ZET. On także najprawdopodobniej usłyszy zarzuty.
Kłopoty dziennikarzy zaczęły się po opublikowaniu w styczniu ub. roku materiału dotyczącego zeznań prokuratorów w sprawie przecieku z akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Dowodzili w nim, że prokurator Jerzy Engelking, najbliższy współpracownik Zbigniewa Ziobry, mimo braku dowodów, wskazał Janusza Kaczmarka jako źródło przecieku w akcji CBA.
Dziennikarze powoływali się na zeznania śledczych badających tę sprawę, które ci złożyli w rzeszowskiej prokuraturze (prowadzi ona śledztwo w związku z domniemanym przekroczeniem uprawnień przez prokuratorów, funkcjonariuszy ABW i CBA w sprawie przeciwko byłemu szefowi MSWiA Januszowi Kaczmarkowi oraz dotyczące multimedialnej konferencji wiceprokuratora generalnego Jerzego Engelkinga w 2007 r.).
Krakowska prokuratura, która postawiła zarzut dziennikarzowi TVN24, nie ujawnia o jakie śledztwo chodzi. - Prokurator przedstawił Krzysztofowi S. zarzut publicznego rozpowszechnienia bez zezwolenia w telewizyjnym wydaniu programu "Fakty", a także na tvn24.pl, wiadomości z postępowania przygotowawczego prowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Rzeszowie - powiedziała Marcinkowska. I dodała, że w szczególności chodzi o fragmenty zeznań świadka, złożone w tym postępowaniu, zanim te materiały zostały ujawnione w postępowaniu sądowym.
Mecenas Łukasz Chojniak w rozmowie z tvn24.pl podkreślał, że działanie krakowskiej prokuratury jest działaniem niespotykanym. Do tej pory bowiem śledczy - w podobnych sprawach - nie wszczynali albo umarzali podobne postępowania. - Uznawano, że to nie dziennikarz popełnia przestępstwo. Informacje, które otrzymał ma od swojego źródła, które stoi za przeciekiem - powiedział Chojniak.
W 2008 r. - jak podał mecenas - żaden sąd nie skazał nikogo z art. 241 kodeksu karnego. W latach poprzednich były to jednostkowe przypadki.
W głośniej sprawie byłego szefa prezydenckiej kancelarii Piotra Kownackiego, który miał być źródłem przecieku informacji do "Dziennika" z raportu ABW ws. incydentu w Gruzji, nie oskarżono dziennikarzy.
Zarzut ujawnienia dokumentu usłyszał Kownacki, dziennikarzami prokuratura w ogóle się nie zajęła.
Wykładnia przeciw prasie
Wcześniej Prokuratura Krajowa zarządziła kontrolę postępowania przeciwko dziennikarzom TVN24 i Radia ZET, ale nie spowodowała ona jego wstrzymania.
- Zdecydowaną reakcję Prokuratora Krajowego (Edwarda Zalewskiego - red.) należy zawdzięczać raczej temu, że ubiega się on ponownie o swoje stanowisko niż trosce o wolność słowa. Wkrótce liczba takich spraw może zacząć lawinowo rosnąć – twierdzi Bertold Kittel, dziennikarz śledczy, który jest poniekąd nieświadomym sprawcą kłopotów swoich kolegów.
To absurd. Zgodnie z taką interpretacją nawet pani, która przeczytała tekst dziennikarza śledczego i opowiedziała go sąsiadce powinna pójść siedzieć Bertold Kittel, dziennikarz śledczy
W jego i Jarosława Jakimczyka sprawie (ujawnienie danych UOP ze śledztwa w sprawie działalności szpiegowskiej oficerów WSI) prokuratura wystąpiła do Sądu Najwyższego o interpretacje przepisów. Konkretnie chodziło o art. 265 kk, zagrożony sankcją do 5 lat więzienia i dot. złamania tajemnicy państwowej, ale interpretacja rozciąga się na wszystkie rodzaje tajnych informacji. W marcu zeszłego roku sędziowie orzekli, że jest to prawo powszechne, czyli wykonywanie obowiązków dziennikarza nie zwalnia z jego przestrzegania. – To absurd. Zgodnie z taką interpretacją pani, która przeczytała tekst śledczy i opowiedziała go sąsiadce, też powinna pójść siedzieć – denerwuje się Kittel.
Dziwna wykładnia
W niektórych, często błahych sprawach od razu wszczynane jest postępowanie, innych, znacznie poważniejszych, prokuratura nie zauważa. Wiele zależy od tego, gdzie materiał opublikowano Anna Marszałek, dziennikarka śledcza
Anna Marszałek, dziennikarka śledcza (postępowanie przeciwko niej o złamanie tajemnicy państwowej prowadzono m.in. po ujawnieniu tzw. afery starachowickiej) ma nadzieję, że gdy kolejna sprawa przeciwko dziennikarzowi trafi do Sądu Najwyższego, zrewiduje on swoje stanowisko. Zwraca uwagę, że prokuratorzy traktują ujawnienie tajemnicy bardzo wybiórczo. - W niektórych, często błahych sprawach od razu wszczynane jest postępowanie, innych, znacznie poważniejszych, prokuratura nie zauważa. Wiele zależy od tego, gdzie materiał opublikowano – stwierdza Marszałek.
Policjant donosi
Dominika Bychawska z Fundacji Helsińskiej mówi, że dziennikarze wciąż najczęściej są sądzeni z art 212 kk (zniesławienie), ale przybywa też postępowań o złamanie tajemnicy. Prokuratorzy skarżą dziennikarzy w sprawach z pierwszych stron gazet: ujawnienie zapisów z podsłuchów CBA przez „RZ”, wykorzystywanie przez „Gazetę Polską” dokumentów i informacji z zasobów IPN, opublikowanie informacji z toczącego się śledztwa dotyczącego Władysława Jamrożego, byłego szefa PZU.
A także tych z mediów lokalnych. – Wystarczy wspomnieć choćby proces Anny Orlińskiej, dziennikarki „Faktu” z Poznania. Zacytowała rzecznika policji, który ujawnił okoliczności samobójczej śmierci dziecka. Rodzina była zbulwersowana. Gdy policjant zorientował się, że „popłynął”, złożył doniesienie do prokuratury na dziennikarkę.
Zdarzają się też sytuacje absurdalne. Dziennikarze „Dziennika” przesłuchiwani w sprawie ujawnienia tajemnicy dot. komisji weryfikacyjnej WSI – zawiadomienie złożył Antoni Macierewicz - zostali wezwani do prokuratury, by odpowiedzieć na pytanie do kogo należy ich gazeta. Bo doniesienie dotyczyło „ujawnienia tajemnicy obcemu podmiotowi”. Leszek Kraskowski z „Dziennika” usłyszał zarzuty z art. 241 (ujawnienie tajemnicy postępowania), choć - jak twierdzi - przeczytał akta dot. seksafery za zgodą sądu.
Nasze państwo walczy z przeciekami, ale nie tam gdzie trzeba. Bo trzeba u źródeł Artur Wdowczyk, adwokat
"Niepokojący wzrost"
Z danych zbieranych wybiórczo - ostatnie w miarę pełne pochodzą z 2006 roku - przez różne organizacje dziennikarskie wynika, że od 1990 roku przeciwko dziennikarzom, w związku z wykonywaniem ich obowiązków, toczyło się prawie 700 śledztw. Co roku zapada kilkanaście wyroków skazujących. Dwóm dziennikarzom od 90. r. wymierzono kary więzienia, kilku zostało zatrzymanych. Z szacunków wynika, że obecnie w Polsce toczy się ok. 30 spraw o ujawnienie tajemnicy przez media. Ministerstwo Sprawiedliwości nie monitoruje na bieżąco liczby spraw przeciwko dziennikarzom, ale reporterzy śledczy są przekonani, że ich liczba rośnie. Podobnie uważa Wiktor Świetlik z Centrum Monitoringu Wolności Prasy, ale zaznacza, że dokładny "wzrost będzie można oszacować dopiero po zebraniu danych za zeszły rok". Tych jeszcze nie ma. Niemniej Świetlik uważa, że obecna sytuacja to realne zagrożenie dla wolności słowa. – Nawet jeśli postępowanie nie zakończy się wyrokiem skazującym , to konieczność stawiania się na rozprawy przez wiele lat, niepewność co do uzyskania pomocy prawnej – przy częstych zmianach w kierownictwach redakcji i fluktuacji na dziennikarskim rynku pracy, sprawiają, że dziennikarz może zrezygnować z trudnego tematu.
Mrożący skutek
Prokurator Katarzyna Szeska, rzeczniczka Prokuratora Krajowego protestów dziennikarzy śledczych komentować nie chce: - Prokuratura stosuje istniejące prawo – ucina krótko.
Według mec. Wdowczyka w Polsce tendencja jest dokładnie odwrotna niż w orzecznictwie europejskim, stale rozszerzającym wolność słowa Szwecja na przykład zniosła odpowiedzialność karną dziennikarzy w 1976 r. Prawnicy i medioznawcy często powołują się na pojęcie tzw. mrożącego skutku, gdy z obawy przed represją karną dziennikarze może zaniechać ważnego społecznie tematu.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24