Jeden z prokuratorów prowadzących śledztwo przeciwko kardiochirurgowi Mirosławowi G. pojedzie do Berlina przesłuchać prof. Rolanda Hetzera, dowiedziało się "Życie Warszawy". Śledczy chcą zadać mu pytania dotyczące sporządzonej wcześniej opinii.
Jeszcze w tym tygodniu do Berlina ma pojechać jeden z warszawskich prokuratorów prowadzących sprawę doktora G. Do przesłuchania prof. Hetzera i jego asystenta ma dojść w berlińskim Centrum Serca, gdzie pracuje niemiecki ekspert. Na temat pytań, jakie chcą mu zadać, podobnie jak samego wyjazdu, śledczy milczą. – Sprawa jest w toku. Nie informujemy o planowanych czynnościach – mówi dziennikowi prokurator Katarzyna Szeska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Prokurator pojedzie do Berlina... Jak wynika z informacji gazety, do Berlina pojedzie najprawdopodobniej prokurator Jarosław Duś ze specjalnej grupy badającej sprawę kardiochirurga ze Szpitala MSWIA. To on jesienią zeszłego roku jeździł do Niemiec, odebrać gotową ekspertyzę od prof. Hetzera. Teraz ma przeprowadzić przesłuchanie. Termin spotkania z prof. Hetzerem jest już uzgodniony. Jeżeli nie wydarzy się nic nieoczekiwanego, do przesłuchania dojdzie w tym tygodniu.
... bo opinia wymaga uzupełnienia Śledczy zdecydowali się przesłuchać eksperta, bo uznali, że jego opinia wymaga uzupełnienia, ponieważ nie jest tak jednoznaczna. Zamawiając opinię, zadano prof. Hetzerowi 16 pytań o trzech pacjentów. W razie potwierdzenia nieprawidłowości oczekiwano, by wskazał związek przyczynowo-skutkowy między działaniem lekarzy a zgonem pacjentów i osoby personalnie za to odpowiedzialne. Czy o to śledczy będą pytać biegłego – to ich tajemnica.
Ekspertyza była korzystna dla Mirosława G. Prof. Roland Hetzer – światowej sławy transplantolog – w listopadzie zeszłego roku wydał korzystną dla dr. Mirosława G. opinię dotyczącą leczenia trzech jego pacjentów. Wynika z niej, że lekarz nie zabił Jerzego Gołębia spod Łodzi (chory zmarł po przeszczepieniu mu serca) i nie naraził życia Floriana M., w którego ciele po operacji zostawiono gazik (chory zmarł po 70 dniach od zabiegu). Prof. Hetzer nie dopatrzył się też błędów w leczeniu innego pacjenta, Marka Z.
Źródło: "Życie Warszawy"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24