Specjalny fundusz na dozbrojenie armii polskiej i innych państw bałtyckich - taką formę według Sławomira Dębskiego, dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, mogłoby mieć zadośćuczynienie za straty, poniesione przez Polskę podczas II wojny światowej. - Niemcy nie chcą się sami militaryzować, mają złe wspomnienia z budowaniem własnej armii - mówił.
Goście programu "Horyzont" pytani byli m.in. o sprawę reparacji wojennych. Polskie władze wielokrotnie w ostatnim czasie zapowiadały, że będą się ich domagać od Niemiec, gdyż, jak wyjaśniały, sprawa ta nie została po II wojnie światowej w należyty sposób załatwiona.
Przed kilkoma dniami szef polskiego rządu Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla dzienników koncernu medialnego Funke przypomniał, że Polska nie dostała od Niemiec adekwatnych odszkodowań za straty, jakie poniosła podczas II wojny światowej.
Fundusz obronny
- Gdyby ktoś poszukiwał pomysłu, co można zrobić to musimy uwzględnić fakt, że jesteśmy sojusznikami w Sojuszu (NATO - red.). Siły polskie, państw bałtyckich, Rumunii składają się na odstraszanie także Niemiec. Potrzebują uzbrojenia, nowoczesnego sprzętu. Być może to jest okazja, aby Niemcy stworzyły fundusz solidarności obronnej z państwami, które tak czy inaczej będą wpływać na bezpieczeństwo Niemiec - powiedział dyrektor PISM Sławomir Dębski.
Jak dodał "Niemcy nie chcą się sami militaryzować, mają złe wspomnienia z budowaniem własnej armii". - Mogą w związku z tym poszukiwać innych rozwiązań tak, żeby umożliwić tym wschodnim sojusznikom zakup najnowocześniejszego sprzętu - podkreślił. Według niego sprawa zadośćuczynienia za II wojnę światową powinna być przedmiotem rozmów polsko-niemieckich. - Jak podróżujemy po naszym kraju ciągle widzimy odbudowywane drogi, mosty, dworce kolejowe, obiekty kultury. One powoli podnoszą się z ruin, w których znalazły się także dzięki temu, że Niemcy zaatakowały Polskę 1 września 1939 roku - mówił.
- One nie mogły być odbudowane wcześniej, bo nie było na to środków. Warszawę, Wieluń Polacy odbudowali samodzielnie bez udziału Niemców. Dlaczego mamy o tym nie rozmawiać? To jest temat do rozmowy między sojusznikami, między dojrzałymi i biorących odpowiedzialność za swoje czyny partnerami - dodał.
Pałac Saski, a może coś jeszcze
Jerzy Haszczyński szef działu zagranicznego "Rzeczpospolitej" zauważył pewną zmianę w postawie części klasy politycznej w Niemczech, szczególnie wśród Zielonych. - Ale nie tylko, są też politycy innych ugrupowań. Świadomość niemiecka, która narasta jest taka, że te sprawy nie zostały jednak do końca przez Niemców załatwione - wskazał.
- Mam wrażenie, że Niemcy do tego dojrzewają tylko chcą to po cichu załatwiać. I że możemy się czegoś spodziewać. Mówi się między innymi o odbudowie Pałacu Saskiego, może coś jeszcze - powiedział Haszczyński.
"Szczególnie ważnym" nazwał apel posłów Bundestagu o utworzenie w Berlinie pomnika Polaków - ofiar wojny i niemieckiej okupacji. Za projektem opowiada się obecnie około 240 posłów wszystkich frakcji poza deputowanymi narodowo-konserwatywnej Alternatywy dla Niemiec (AfD).
- Tam jest powiedziane, że społeczeństwo niemieckie nie zdaje sobie sprawy ze skali zbrodni niemieckiej i skali okupacji. To jest apel w sprawie pomnika, ale jakby tak czytać między wierszami to sami zdają sobie sprawę, że to zadośćuczynienie nie zostało do końca doprowadzone - zaznaczył.
Autor: ToL/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24