W pewnym momencie ludzie zaczęli się zastanawiać nad sensem demokracji. Co nie wyszło? Kto to "schrzanił"? Na koniec należy zastanowić się, jakie są alternatywy - mówił w programie "Horyzont" profesor Jan Zielonka, polsko-brytyjski politolog z University of Oxford. Jak zaznaczał, odnosząc się do przyszłości Unii Europejskiej, jest ona "dzisiaj motorem dezintegracji, a nie integracji".
Profesor Zielonka w swojej ostatniej książce "Kontrrewolucja. Liberalna Europa w odwrocie" zadaje pytania o przyszłość Europy, wskazuje dysfunkcje demokratycznej polityki oraz trendy ekonomiczne ostatnich kilkudziesięciu lat. Podejmuje również wysiłek ponownego przemyślenia projektu liberalnego w obliczu porażki, jaką poniosła Europa w zderzeniu z geopolitycznymi, ekonomicznymi i technologicznymi przemianami.
Przyszłość UE
- Wiemy, co nie wyszło. Partie polityczne nie są już pomostem pomiędzy wyborcą a elitami. Wiele decyzji było podejmowanych przez organy nie pochodzące z wyboru jak sądy, banki centralne czy Komisję Europejską. Ludzie mogli iść do urny, wrzucić swój głos, wybrać innego polityka, ale istoty polityki nie można było zmienić - mówił profesor Zielonka w programie "Horyzont".
Jak podkreślał demokracja nie może opierać się na traktowaniu wyborców jak konsumentów. - Ten system nie funkcjonuje tak jak powinien. Ludzie pokazują nam w każdych kolejnych wyborach, że są niezadowoleni albo wściekli - dodawał.
Pytany o przyszłość Unii Europejskiej odpowiedział: - Nie wierzę, że powrót do państw narodowych jest rozwiązaniem problemów, które mamy. Wręcz przeciwnie. Ponieważ transakcje finansowe, komunikacja i większość rzeczy, które robimy na co dzień ma wymiar ponadnarodowy trzeba stworzyć autorytet publiczny, który jest na tym samym poziomie, czyli nie narodowym tylko ponadnarodowym - podkreślił.
- Z drugiej strony nie mogę przymknąć oka na to, że Unia jest dzisiaj motorem dezintegracji, a nie integracji. I to mnie najbardziej przeraża. Kryzys walutowy w Ameryce spowodował przeziębienie, a my w Europie dostaliśmy zapalenia płuc. Pękła bańka i takie kraje jak Grecja zostały sprowadzone do roli protektoratu. I nie decydują o większości rzeczy, o których państwa narodowe na zasadzie mandatu demokratycznego powinny decydować - dodał.
Jak mówił, w sprawie kryzysu migracyjnego to nie Angela Merkel, tylko Wiktor Orban postępował zgodnie z prawem unijnym. - To są te paradoksy, o których powinniśmy mówić. Bo jeżeli będziemy udawać, że świnki mogą latać i wszystko funkcjonuje świetnie, to nie dziwmy się, że tacy ludzie jak Farage, Salvini czy Le Pen wygrywają wybory - stwierdził.
Autor: ToL//now / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24