Prof. Andrzej Rzepliński broniąc trójpodziału władz i niezależności Trybunału Konstytucyjnego występuje odważnie i po męsku, tak jak należy tego oczekiwać po prezesie - powiedział w "Kropce nad i" były prezes Sądu Najwyższego prof. Adam Strzembosz.
Prof. Adam Strzembosz odniósł się do wystąpienia prezesa Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzeja Rzeplińskiego w Sejmie w czasie drugiego czytania nowego projektu ustawy o TK. Mówił, że "sumienie nie pozwala mu milczeć, a milczenie byłoby przyzwoleniem na arbitralne rozwiązania z projektu". Odpowiedział mu m.in. Stanisław Piotrowicz z PiS, który stwierdził, że "dziś problemem TK jest jego prezes". - Czy komuś przyszło do głowy, że prezes sprzeniewierzy się zasadzie apolityczności i stanie na czele opozycji - pytał Piotrowicz. - Prezes Rzepliński bronił tu ustawy, którą sam napisał; ja bym się tego wstydził - dodał. Krystyna Pawłowicz zarzucała z kolei, że wypowiada się, choć nie uzgodnił stanowiska z innymi sędziami TK.
Zdaniem byłego prezesa Sądu Najwyższego, zarzuty kierowane pod adresem Rzeplińskiego są "dość humorystyczne".
Jak mówił, sam przez 8 lat zabierał głos w Sejmie we wszystkich sprawach, które uznał za istotne szczególnie dla Sądu Najwyższego.
- To jest uprawnienie prezesa Sądu Najwyższego czy Trybunału Konstytucyjnego, że wypowiada własne poglądy, a nie poglądy Trybunału. Przecież Trybunał nie ma formy wypowiedzi sejmowej - podkreślił prof. Strzembosz.
Jak mówił, prezes TK broni tego co powinien, czyli niezawisłości funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego. Dodał, że robi to również opozycja, ale nie oznacza to, że prof. Rzeplińskie jest jej szefem.
Pytany dlaczego prezes TK stał się wrogiem PiS, odpowiedział, że sprawdził się jako prezes i nie daje się podporządkować innym władzom, przede wszystkim wykonawczej, którą w pewnym sensie reprezentuje prezes PiS Jarosław Kaczyński.
- Broniąc trójpodziału władz i niezależności Trybunału występuje odważnie i po męsku, tak jak należy tego oczekiwać po prezesie Trybunału - ocenił.
"Znowu będziemy mieli pata"
Były prezes SN skomentował również decyzję marszałka Sejmu o ponownym skierowaniu projektu ustawy ws. TK do komisji celem procedowania od podstaw. Powodem tego jest wycofanie projektu autorstwa KOD. Był on jednym z tych, na których bazował finalny projekt komisji.
Prof. Strzembosz jest zaskoczony tą decyzją. Ocenił, że to świadczy o tym, że jednak KOD ma jakieś uznanie z punktu widzenia PiS. Jego zdaniem, zdecydowano o cofnięciu projektu ze względu na opinię publiczną, która uznałaby, że projekt KOD-u nie był poważnie brany pod uwagę.
Zwrócił uwagę, że m.in. opozycja już zapowiada złożenie skargi na nową ustawę o TK. W takiej sytuacji - jak dodał - Trybunał będzie orzekał na podstawie ustawy, którą premier uznała za nieistniejącą. - Teraz też widocznie uznają, że zebrała się grupa kolegów przy kawie - zaznaczył. Dodał, że znowu będziemy mieli pata, bo orzeczenie zapewne zostanie uznane za nieistniejące.
Ocenił jeden z przepisów, który znalazł się w nowym projekcie. Mówi o tym, że jeśli podczas narady w pełnym składzie nad wyrokiem czterech sędziów zgłosi sprzeciw wobec projektu wyroku - gdy uzna, że zagadnienie jest ważne ze względów ustrojowych lub porządku publicznego - naradę odraczałoby się o trzy miesiące. Na kolejnej naradzie to ci czterej sędziowie proponowaliby rozstrzygnięcie. Jeśli na ponownej naradzie znów czterech sędziów złoży sprzeciw, naradę i głosowanie odracza się na kolejne trzy miesiące, po czym przeprowadza kolejną naradę i głosowanie.
- To kuriozum absolutne - stwierdził. Dodał, że to może spowodować totalny paraliż. - Poza tym dobrze sobie policzono, że będzie się miało co najmniej czterech sędziów. To mnie niezwykle razi i oburza, że się próbuje stworzyć grupę swoich sędziów, kiedy sędziowie Trybunału powinni być naszymi sędziami, a nie jakiejś partii politycznej - podkreślił prof. Strzembosz.
"W nieporównanie większym stopniu prawo szanował Lech Kaczyński"
Ocenił również postawę prezydenta Andrzeja Dudy w sporze o Trybunał Konstytucyjny. Powiedział, że prezydent powinien odebrać ślubowanie od sędziów wybranych w październiku. Zaznaczył, że to obowiązek prezydenta, a nie jego prawo.
Dodał, że miałby również wiele do powiedzenia w związku z niepowołaniem przez prezydenta dziecięciu sędziów sądów powszechnych zgłoszonych przez Krajową Radę Sądownictwa.
Jego zdaniem, w nieporównanie większym stopniu prawo szanował były prezydent Lech Kaczyński, pomimo że odmówił w 2007 r. powołania dziewięciu sędziów sądów powszechnych - Porównanie prezydenta Dudy ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim powoduje, że między nimi jest poważny rozdział - stwierdził były prezes SN.
Jego zdaniem "niepowołanie sędziów przez Lecha Kaczyńskiego było wyjątkiem na tle jego działalności publicznej, a nie jak u prezydenta Dudy staje się zasadą".
"Kaczyński chce przejść do historii"
Były prezes SN był również pytany do czego zmierza prezes PiS Jarosław Kaczyński. W jego opinii zmierza do stałego zwiększania swoich możliwości w zakresie władzy. - Pewnie ma jakiś jasny, nieznany mi projekt przekształcenia państwa, budowy osobowości Polaków - dodał.
Zaznaczył, że Kaczyński chce przejść do historii. - W jednym z wywiadów powiedziałem, że przejdzie do historii jak się cofnie. Mąż stanu umie się wycofać z błędów, które popełnił - powiedział.
Autor: js/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24