- Jeśli miałbym czyste sumienie, to niezwłocznie udostępniłbym dziennikarzom pełny zapis monitoringu. Mnożą się wątpliwości - mówił w "Faktach po Faktach" prof. Tomasz Nałęcz. Były marszałek Sejmu Marek Jurek ocenił, że ważniejsze od publikacji zapisu kamer wideo jest szukanie rozwiązania kryzysu sejmowego.
- Tu nie chodzi o to, czy PiS miał większość niezbędną do przegłosowania budżetu, bo oczywiście, że ją miał, ale sam się tego atutu pozbawił, bo problemem było jeszcze kworum. Informacje wskazują, że mogło go nie być. Tym bardziej marszałek powinien to rozwiać - mówił Tomasz Nałęcz. Były doradca prezydenta Bronisława Komorowskiego skrytykował sposób organizacji obrad w Sali Kolumnowej 16 grudnia. - Ten podział na sektory, inny zapis stenogramów, to, że liczyło ośmiu, a nie dziesięciu (posłów) - wymieniał.
- Radziłbym marszałkowi Kuchcińskiemu jak najszybciej wszystko pokazać, aby nie stworzyć wrażenia, że coś się ukrywa - mówił Nałęcz.
- Jeśli miałbym czyste sumienie, to niezwłocznie udostępniłbym dziennikarzom pełny zapis monitoringu. Mnożą się wątpliwości - zauważył. Były marszałek Sejmu Marek Jurek (Prawica Rzeczpospolitej) stwierdził, że publikacja nagrań nie dotyka meritum sprawy. - My musimy ustalić, czy chcemy rozwiązania tego konfliktu, czy nie. Jeżeli chcemy, to przede wszystkim należy rozmawiać nie o zakwestionowaniu tamtego głosowania, tylko o tym, w jaki sposób dojść do porozumienia, które rozwiązuje wszystkie problemy, które na tym posiedzeniu Sejmu się zdarzyły. W moim przekonaniu taki ping pong, stawianie sobie kolejnych zarzutów, tylko utrwala tę sytuację - ocenił Jurek.
- To jest pytanie, czego chcemy. Jeżeli jakaś część polityków chce przedłużania tego konfliktu, to wymyślajmy kolejne problemy - dodał.
- Ustalmy, o co chodzi: czy opozycja chce zweryfikować to głosowanie i je uznać za definitywne, czy dąży do reasumpcji głosowania, czy w ogóle twierdzi, że to głosowanie było nieważne. Bo jeżeli było nieważne, to nie ma znaczenia, czy było kworum, czy nie - powiedział Jurek.
Marek Jurek przyznał, że najlepiej byłoby, gdyby to głosowanie w tym miejscu i w tej formie się nie odbyło. Podkreślił, że winę za to "ponosi opozycja, która dopuściła się bezprecedensowego zablokowania stołu prezydialnego, co się nigdy nie zdarzyło".
"Potrzebna jest mediacja"
- Potrzebna jest mediacja, w której każda ze stron powie, czego oczekuje od innych i znajdziemy rozwiązanie godzące wszystkich. Prezydent chyba nie chce podjąć tej roli - mówił Marek Jurek. - Mediatora znajduje się w ten sposób, że obie strony deklarują, kogo widzą w tej roli. Paweł Kukiz i (wice)marszałek Stanisław Tyszka (obaj z Kukiz'15 - red.) to ludzie, którzy potrafili być po stronie rządu, jak i opozycji. W roli mediatora widzę także byłego marszałka Senatu Adama Struzika - wskazał. - Żeby była mediacja, potrzeba elementarnej dobrej woli. Widzę ją, ale także pewne zacietrzewienie - stwierdził prof. Tomasz Nałęcz. - Moim zdaniem powinien być to człowiek bezstronny, na pewno nie kukizowiec. Np. sędzia Adam Strzembosz, człowiek dosyć konserwatywnych poglądów, bezstronny, niegrający już żadnych gier – wymienił Nałęcz.
Opozycja protestuje
Od 16 grudnia w sali plenarnej Sejmu przebywają posłowie opozycji, którzy rozpoczęli protest wobec wykluczenia z obrad posła PO Michała Szczerby i wobec projektowanych zmian w zasadach pracy dziennikarzy w Sejmie, domagając się zachowania jej dotychczasowych reguł.
Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wznowił obrady w Sali Kolumnowej, gdzie przeprowadzono głosowania m.in. nad ustawą budżetową na 2017 r. Wcześniej w tej samej sali odbyło się posiedzenie klubu PiS. Opozycja uważa, że głosowania w Sali Kolumnowej były nielegalne, m.in. z powodu braku kworum.
Autor: kło//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24