Obawiam się, że jeżeli będziemy postępowali tak arogancko, jak postępujemy, to spowodujemy, że ci Polacy, którzy popierają Unię Europejską, przestaną ją popierać, chociażby ze względu na propagandę antyeuropejską, która jest prowadzona. I wyjdziemy z Unii Europejskiej albo nas z niej wyrzucą - powiedział w TVN24 profesor Marcin Matczak. Jak zaznaczył, "to ostatnia szansa, by rząd się opamiętał".
"Próbuje się znaleźć się winnego, próbuje się obwiniać"
Do tych decyzji odniósł się w czwartek w TVN24 profesor Marcin Matczak z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Jak podkreślał, "rząd powinien się wycofać z niekonstytucyjnych zmian dotyczących sądownictwa i ze zmian, które są niezgodne z podstawowymi wartościami Unii Europejskiej".
- Kiedy słucham tych dyskusji, w których próbuje się odnaleźć winnego, próbuje się obwiniać opozycję, Unię Europejską, Komisję Europejską, myślę, że zapominamy o podstawowym problemie. To nasza władza polityczna zaproponowała zmiany, które są niezgodne z wartościami Unii Europejskiej - powiedział.
"Jednym ruchem można kwestii tych sankcji zapobiec"
Jak dodał, już dostał zapytanie z Irlandii dotyczącego tego, "czy irlandzki sąd powinien wysyłać do Polski Polaka, który podlega ekstradycji z zapytaniem, czy jeszcze ten człowiek może liczyć na sprawiedliwy proces w Polsce".
- To oznacza, że ludzie w Europie już zaczynają się zastanawiać, co jest z naszymi sądami nie tak. Zwłaszcza że premier mówi wszem i wobec na całym świecie, że ta władza zamierza wpływać na sądownictwo - ocenił.
Zdaniem profesora Matczaka, "jednym ruchem można kwestii tych sankcji (do których może doprowadzić uruchomiony wobec Polski art. 7. Traktatu o UE - red.) zapobiec". - Pan prezydent nie powinien podpisywać tych ustaw - zaznaczył.
- Nie trzeba być prawnikiem, żeby czytać w konstytucji, że kadencja I prezes Sądu Najwyższego wynosi 6 lat, a pan prezydent skraca ją po 3 latach. W związku z tym twierdzenie, że te ustawy są konstytucyjne, jest próbą przykrycia ich niekonstytucyjności. Cóż innego pan prezydent ma powiedzieć? - pytał.
Zaznaczył, że "te ustawy zostały zmienione w stosunku do tego, co proponował minister Ziobro, tylko w jednym zakresie". - Nie minister Ziobro będzie miał władzę nad sądami, tylko pan prezydent. To jest ta sama władza wykonawcza, a sądy muszą być niezależne - podkreślił.
"To może się skończyć wyjściem z Unii Europejskiej"
- Obecna władza polityczna broni decyzji, która jest nie do obrony. Nie chodzi o poddanie się przymusowi Unii Europejskiej. Zgodziliśmy się - wchodząc w 2004 roku do Unii Europejskiej - na przestrzeganie wspólnych wartości, takich jak rządy prawa i niezależność sądownictwa. Teraz wzięliśmy pieniądze z Unii Europejskiej, ale tych zasad nie chcemy przestrzegać - mówił profesor Matczak.
Jak powiedział, "działanie, z którym mamy teraz do czynienia, jest upomnieniem w stosunku do nas jako nielojalnych członków pewnego rodzaju grupy, z której korzystaliśmy, ale jej zasad nie chcemy przestrzegać". - Wydaje mi się, że to jest ostatnia szansa, żeby polski rząd się opamiętał, ponieważ to naprawdę może się skończyć bardzo źle, włącznie z wyjściem z Unii Europejskiej - ocenił.
Profesor Matczak stwierdził, że "rząd i jego zwolennicy nie pałają miłością do Unii Europejskiej". - Unia Europejska - dopóki daje pieniądze - jest w porządku, natomiast w momencie, kiedy żąda jakiegoś rodzaju przestrzegania wspólnych wartości, już nie jest w porządku - mówił.
- Ja się niestety obawiam, że jeżeli ta procedura będzie kontynuowana, jeżeli my będziemy postępowali tak arogancko, jak postępujemy, to spowodujemy, że ci Polacy, którzy popierają Unię Europejską, przestaną ją popierać, chociażby ze względu na propagandę antyeuropejską, która jest prowadzona. I my wyjdziemy z Unii Europejskiej albo nas z niej wyrzucą. A z Unii Europejskiej, która jest na zachód od nas, droga jest tylko jedna - na wschód w kierunku Rosji. To Unia Europejska jest gwarantem pokoju w Europie i naszego bezpieczeństwa - podsumował.
Decyzja Komisji Europejskiej
Art. 7.1 unijnego traktatu mówi, że na uzasadniony wniosek jednej trzeciej państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej, Rada UE (którą tworzą przedstawiciele wszystkich państw członkowskich) większością czterech piątych, po uzyskaniu zgody PE, może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez kraj członkowski wartości unijnych.
W kolejnych ustępach tego artykułu, opisane są następne etapy postępowania, którego efektem może być nałożenie sankcji na dane państwo, w tym w postaci zawieszenia prawa do głosowania na forum UE. Nałożenie sankcji wymaga jednak jednomyślności unijnych państw.
Co istotne, "jednomyślność" oznacza nie tylko głosy "za", ale też te, wstrzymujące się od poparcia takiego wniosku. Tylko wyraźny sprzeciw jednego z państw nie pozwala na nałożenie sankcji.
Państwo będące przedmiotem postępowania nie bierze udziału w głosowaniu.
Autor: KB/adso / Źródło: tvn24