Warszawski Sąd Apelacyjny uchylił kwietniowy wyrok uniewinniający byłego szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka od zarzutu przyczynienia się do śmierci dziewięciu górników w kopalni "Wujek". Sprawa 86-letniego dziś generała znów zostanie rozpatrzona przez sąd I instancji. To będzie już piąty proces w tej sprawie.
Sąd Apelacyjny swoją decyzję o oddaleniu uniewinnienia dla gen. Kiszczaka uzasadnił tym, że w poprzednich czterech procesach Sądy Okręgowe nie wypełniały zaleceń II instancji. Dlatego, jak wskazał sąd apelacyjny, sprawa musi wrócić na wokandę sądu I instancji.
W uzasadnieniu wyroku sędzia Jan Krośnicki zwrócił uwagę, że minęło już 15 lat, od kiedy Sąd Okręgowy w Warszawie wydał po raz pierwszy wyrok i od tego czasu sądy okręgowe rozstrzygały tę sprawę czterokrotnie. Zapadały różne orzeczenia: od skazania, poprzez umorzenie postępowania do uniewinnienia. Za każdym razem sądy apelacyjne uchylając te wyroki dawały precyzyjne i jasne wskazówki, którymi należy się kierować przy ponownym rozpoznaniu sprawy.
Wszystkie zarzuty stawiane przez prokuratora oraz pełnomocników oskarżycieli posiłkowych są słuszne Sąd Apelacyjny w Warszawie
- Niestety, w przeciągu kilkunastu lat sądy nie stosowały się do tych wytycznych, a w szczególności Sąd Okręgowy orzekający ostatnio - mówił Krośnicki.
Podkreślił, "że wszystkie zarzuty stawiane przez prokuratora oraz pełnomocników oskarżycieli posiłkowych są słuszne". SA uznał za niewystarczające m.in., oparcie się w sprawie na zeznaniach dowódcy plutonu specjalnego twierdzącego, że w 1981 r. nie znał szyfrogramu. Ponadto SA wskazał, że Kiszczak, jako ówczesny szef MSW, musiał sobie zdawać sprawę, że bez szczegółowego uregulowania w szyfrogramie zasad użycia broni może dojść "do sytuacji bardzo niebezpiecznej".
"W miarę szybko"
- Myślę, że piąty proces w sprawie Czesława Kiszczaka zakończy się w miarę szybko - powiedział prok. Zbigniew Zięba. Dodał, że I instancja musi w tym względzie wypełnić zalecenia sądu apelacyjnego. Podkreślił, że w przepisach, na które powołał się SA, chodzi o "wytyczne, żeby sąd okręgowy tak skoncentrował terminy rozpraw, aby nie odbywały się one raz w miesiącu, a sprawa była zakończona w rozsądnym terminie".
Jeden z pełnomocników górników, mec. Maciej Bednarkiewicz powiedział, że "nie ma wątpliwości, że w sprawie doczekamy się sprawiedliwego wyroku". - Myślę, że w ciągu pół roku będzie po wszystkim - mówił. Obrońca Kiszczaka, mec. Grzegorz Majewski, nie skomentował wyroku dla mediów.
Błędna ocena sądu?
W kwietniu Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił Kiszczaka od stawianych mu zarzutów.
- Sąd rozumiejąc dramat tej całej sytuacji nie jest sądem, który może osądzić i poprawić historię, zadośćuczynić temu złemu co się stało; sąd może ustalić: winny lub niewinny (...) to wszystko, więcej sąd nie może - wyjaśniał wówczas w ustnych motywach sąd I instancji.
Z wyrokiem sądu nie zgadzał się prokurator i górnicy z "Wujka", którzy złożyli apelację. Wnieśli do Sądu Apelacyjnego o uchylenie uniewinnienia i o ponowny proces przed sądem I instancji.
Prokurator Zbigniew Zięba mówił przed katowickim Sądem Apelacyjnym, że "sąd I instancji uniewinniając oskarżonego uznał, że nie ma związku między jego zachowaniem, a skutkiem; dokonał błędnej oceny materiału dowodowego". Dodał, że relacje członków plutonu specjalnego - w tym jego dowódcy - którzy nie powoływali się na szyfrogram nie mogą być rozstrzygające w sprawie.
Inaczej uważają pełnomocnicy górników, którzy zaznaczyli, że sąd I instancji uniewinniając Kiszczaka "pobieżnie i wadliwie ocenił stan faktyczny sprawy". - Nawet jeśli użyto broni wbrew zasadom szyfrogramu, to jednak samo skierowanie jednostki z bronią palną do kopalni odbyło się dzięki szyfrogramowi - mówił mec. Janusz Margasiński.
Za to obrońca Kiszczaka mec. Grzegorz Majewski domagał się w czwartek utrzymania wyroku. - Zastanawiam się, jak długo możemy wyjaśniać te okoliczności - podkreślał. Przypomniał, że członkowie plutonu zeznawali w tym procesie w I instancji jako świadkowie, byli zobowiązani mówić prawdę i nikt procesowo nie podważył ich zeznań.
Wydał rozkaz użycia broni
Katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka o umyślne sprowadzenie "powszechnego niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia ludzi", kiedy 13 grudnia 1981 r. jako szef MSW wysłał szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Według prokuratury Kiszczak, nie mając podstawy prawnej, przekazał w nim dowódcom oddziałów Milicji Obywatelskiej uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni. Zdaniem oskarżenia ta decyzja miała być podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia pacyfikował kopalnie "Manifest Lipcowy" i "Wujek".
Nieobecny podczas czwartkowej rozprawy Kiszczak, któremu grozi do 8 lat więzienia, nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że zakazał użycia broni w "Wujku", gdy zwracał się o to do niego szef MO na Śląsku oraz nakazał wycofanie MO i wojska z kopalni. Mówił, że strzały jednak padły, ale milicjanci strzelali "spontanicznie, w obronie własnej".
Od 17 lat
Sprawę Kiszczaka wyłączono w 1993 r., z powodu jego złego zdrowia, z katowickiego procesu zomowców, w którym po kilku procesach zapadły ostateczne wyroki skazujące ich na kary od 3,5 do 6 lat więzienia. Sąd Najwyższy, utrzymując w 2009 r. wyroki skazujące zomowców spod "Wujka", podkreślił, że użyli oni broni bezprawnie, gdyż nie byli w bezpośrednim zwarciu z górnikami, oddawali "mierzone strzały z bezpiecznej odległości", a ich życiu nie groziło niebezpieczeństwo.
Proces Kiszczaka toczy się już 17 lat. Kwietniowy wyrok uniewinniający był czwartym, jaki zapadł przed sądem I instancji. W 1996 r. uniewinniono go, w 2004 r. skazano na dwa lata więzienia w zawieszeniu, a w 2008 r. sprawę umorzono. Wszystkie te orzeczenia uchylał potem sąd apelacyjny. Czwarty proces przed SO ruszył w lutym 2010 r. Prokuratura domagała się dla Kiszczaka dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Obrona chciała uniewinnienia.
Nie chcieli stanu wojennego
Górnicy zastrajkowali 13 grudnia, domagając się m.in. zniesienia stanu wojennego i zwolnienia internowanych. 16 grudnia doszło do starć górników z zomowcami, którzy wdarli się do kopalni. Od ich strzałów na miejscu zginęło sześciu górników, siódmy zmarł kilka godzin później, a dwóch kolejnych - w styczniu 1982 r. Od 2008 r. przed SO toczy się proces autorów stanu wojennego (w sierpniu br., z powodu stanu zdrowia, wyłączono z niego gen. Wojciecha Jaruzelskiego). Kiszczak jest tu oskarżony przez pion śledczy IPN o udział w "zorganizowanym związku przestępczym o charakterze zbrojnym", który - według IPN - przygotowywał stan wojenny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24