- Decyzję prezydenta Lecha Kaczyńskiego oceniam jako złą - tak podpisanie Traktatu Lizbońskiego przez Lecha Kaczyńskiego podsumowała w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prof. Krystyna Pawłowicz z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Według niej, dokument pozbawia Polskę suwerenności gospodarczej i politycznej, zawiera też hasła, "którymi szermowali komuniści".
Zdaniem Krystyny Pawłowicz, decyzja o podpisaniu Traktatu Lizbońskiego była zbyt pospieszna. Zwłaszcza, że - jak podkreśla - oprócz presji z zagranicy, "nic tak naprawdę nie zmuszało prezydenta do podpisywania tego dokumentu".
Przypomina, że prezydent powinien wyegzekwować od premiera obiecane przez niego rozwiązania dotyczące określenia jego kompetencji w zajmowaniu stanowiska w sprawach unijnych. Kolejny argument - to "nietrafne" oglądanie się prezydenta na Irlandię.
W ocenie Pawłowicz, dotychczasowy elektorat Prawa i Sprawiedliwości decyzję Lecha Kaczyńskiego oceni negatywnie. - Tym argumentem nie kupi nowego elektoratu, a stary może stracić. Nie dał nawet satysfakcji ludziom, którzy sprzeciwiają się podpisywaniu traktatu - twierdzi rozmówczyni gazety.
Bo "pozbawia nas suwerenności"
Pytana, dlaczego dokument ten jest tak niekorzystny dla Polski, Pawłowicz odpowiada, że Traktat Lizboński "pozbawia nas istotnie suwerenności, gospodarczej i politycznej, we wszystkich segmentach życia społecznego". Dodaje też, że dokument zapewnia "supremację dużych państw członkowskich, m.in. poprzez zmieniony system głosowania". - Traktat centralizuje i wzmacnia wspólną politykę zagraniczną, ograniczając możliwości państw UE do wycofania się ze wspólnych ustaleń nawet w wypadku demokratycznej zmiany rządu - zauważa.
Poza tym prof. Pawłowicz zwraca uwagę na "ogólnikowy i ideologiczny" język traktatu. - Jest tam mowa o jakimś pokoju, sprawiedliwości - to są hasła, którymi szermowali komuniści - mówi.
Traktat (wreszcie) podpisany
W sobotę prezydent Lech Kaczyński ratyfikował Traktat z Lizbony. Dokument ma usprawnić funkcjonowanie rozszerzonej UE dzięki uproszczonemu procesowi podejmowania decyzji i odejściu od prawa weta w ok. 40 dziedzinach. Najambitniejsze zmiany dotyczą polityki zagranicznej, gdyż traktat zakłada utworzenie stanowiska stałego przewodniczącego Rady Europejskiej oraz unijnej służby dyplomatycznej. Do jego wejścia w życie brakuje jeszcze podpisu prezydenta Czech.
Sam prezydent kolejny raz powtarzał, że wstrzymywał się z dokończeniem ratyfikacji w związku z irlandzkim "nie" w ubiegłorocznym referendum na ten temat (w powtórzonym Irlandczycy opowiedzieli się już za traktatem).
Jest tam mowa o jakimś pokoju, sprawiedliwości - to są hasła, którymi szermowali komuniści paw
Tymczasem prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył, że podpis prezydenta to wyraz konsekwencji w marszu drogą, która została przyjęta przez PiS w 2004 roku. Przypomniał, że wtedy jego ugrupowanie zdecydowało się poprzeć akcesję Polski do Unii Europejskiej.
Przywódcy państw UE podpisali Traktat Lizboński w grudniu 2007 r. Polski Sejm uchwalił ustawę upoważniającą prezydenta do ratyfikacji Traktatu 1 kwietnia 2008 r.
Źródło: Nasz Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: PAP/Jacek Turczyk