Towarzyszył prezydenckiej parze niemal w każdej podróży. Z aparatem w ręku dokumentował m.in. wizyty w Iraku, w Azji, w całej Europie. W sobotniej podróży do Smoleńska wyjątkowo nie brał udziału i dzięki temu dziś może opowiadać o tym, jakim człowiekiem był Lech Kaczyński.
Maciej Chojnowski był osobistym fotografem Lecha Kaczyńskiego od kilku lat. - Fotografem prezydenta zostałem z wielkiego przypadku. Tak się złożyło, że gdy jeszcze był prezydentem Warszawy, mieszkał w tej samej kamienicy, w której ja mieszkałem. Na dzień dziecka mój sześcioletni syn dostał piłkę. Pies pani Marii - Rudolf, czarna bestia, dopadł tę piłkę i rozszarpał - wspomina.
- Pani Maria natychmiast pobiegła do domu i przyniosła nową piłeczkę dla syna. I wtedy zaproponowałem, żeby zrobić zdjęcie ich całej rodzinie, które potem zostało wykorzystane w kampanii wyborczej - dodaje fotograf.
Jak podkreśla, prezydent początkowo miał dystans do tego pomysłu, ale dał się przekonać. - I potem był z tego bardzo zadowolony - podkreśla pan Maciej.
"Kobieta cud"
Jak opowiada, później nie było już problemów z przekonywaniem prezydenta do zdjęć. - Zawsze motorem była pani Maria. To kobieta cud. Uosobienie ciepła, miłości, wyrozumiałości - mówi Maciej Chojnowski
Także prezydenta wspomina jako osobę pełną ciepła i poczucia humoru. Nigdy też nie obrażał się, że na zdjęciach widoczny jest czasami jego niski wzrost. - Prezydent mówił o sobie, że jest takim Wołodyjowskim, potrafił mieć dystans do tej swojej cechy - wspomina pan Maciej.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24