Dwadzieścia minut przed katastrofą prezydent zadzwonił do brata - ujawnił w RMF FM bliski współpracownik i przyjaciel Lecha Kaczyńskiego, Adam Bielan. To on w sobotę towarzyszył Jarosławowi Kaczyńskiemu podczas identyfikacji ciała prezydenta. - To była jedna z najtrudniejszych chwil w moim życiu - wspominał europoseł w TVN24. Przyznał, że matka prezydenta nie wie o śmierci syna.
Rzecznik i europoseł Prawa i Sprawiedliwości zdradził, że prezydent zadzwonił z pokładu samolotu do brata Jarosława Kaczyńskiego o godzinie 8.20. Poinformował, że "wszystko idzie tak, jak miało iść". - Prezes pytał, czy już wylądowali. Prezydent odpowiedział, że nie, że lądują za kilkanaście minut. To było - jak rozumiem - dwadzieścia kilka minut przed katastrofą - opowiadał Bielan.
Przyznał, że były premier trzyma się "generalnie dobrze".
We wtorek z Grażyną Gęsicką, w czwartek po popołudniu byłem przez godzinę u Krzysztofa Putry, w piątek u Przemka Gosiewskiego, a… nie ukrywam, że trochę się teraz rozklejam, bo cały wieczór w czwartek spędziłem u pana prezydenta Bielan
(Na pokładzie była) Między innymi moja bliska przyjaciółka, Kasia Doraczyńska, którą przyjmowałem do pracy biurze prasowym klubu 10 lat temu, i która wyprosiła miejsce w samolocie, bo ma dwójke małych dzieci. Nie chciała jechać pociągiem i w ostatniej chwili zastąpiła w samolocie ministra Sasina Bielan
Matka o niczym nie wie
Bielan powiedział, że obydwaj bracia Kaczyńscy bardzo się przejmowali chorobą matki. - Od kilku tygodni czuwali na zmianę dzień i noc, całą dobę. Dlatego tylko Jarosław Kaczyński nie był w Katyniu - wyjaśnił. - Z tego, co wiem, mama jeszcze nie wie - dodał.
Wyjaśnił, że nie powiedziano jej jeszcze o tym, co się stało, żeby nie zaszkodzić jej zdrowiu. - Jarosław Kaczyński bardzo się tym przejmował, dlatego nie zostaliśmy na noc w Smoleńsku, żeby wrócić, żeby prezes mógł "jak gdyby nigdy nic" odwiedzić szpital i żeby mama się nie niepokoiła - mówił Bielan.
Stwierdził, że prezes PiS trzymał się znacznie lepiej od niego i wiele osób pocieszał. - Straszne chwile dla niego - dodał.
"Tego widoku nie zapomnę do końca życia"
W sobotę Adam Bielan towarzyszył Jarosławowi Kaczyńskiemu na miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu w identyfikacji ciała brata, tragicznie zmarłego prezydenta. - To była jedna z najtrudniejszych chwil w moim życiu - wspominał. - Towarzyszyłem Jarosławowi Kaczyńskiemu w tym bardzo trudnym momencie. To, co zobaczyliśmy na miejscu tej katastrofy, było po prostu szokujące - opowiadał europoseł w rozmowie z TVN24.
- Widok był po prostu szokujący. Strzępy ubrań wokół rozrzuconych kawałków samolotu, no i ciała, które leżały - relacjonował. - Jarosław Kaczyński, jako brat prezydenta, został poproszony o zidentyfikowanie i… nie będę opisywał szczegółów, ale to był widok, którego nie zapomnę do końca życia - opowiadał.
- Jestem w szoku, więc do mnie zupełnie nie dociera to, co się stało. Niewiele spałem, jestem ciągle szoku i nie wiem, jak sobie z tym poradzę, jak do mnie to wszystko dotrze - mówił Adam Bielan. - Nie mam głowy teraz do polityki, ale mam nadzieję, że tych sporów będzie mniej niż wcześniej - dodał.
"Był w znakomitej kondycji"
Bielan opowiadał, że w ostatnim tygodniu spotkał się z wieloma osobami, które zginęły w sobotniej katastrofie. – We wtorek z Grażyną Gęsicką, w czwartek po popołudniu byłem przez godzinę u Krzysztofa Putry, w piątek u Przemka Gosiewskiego, a nie ukrywam, że trochę się teraz rozklejam, bo cały wieczór w czwartek spędziłem u pana prezydenta - mówił europoseł.
Choć - jak opowiadał - zazwyczaj spotykał się z Lechem Kaczyńskim w sobotę, tym razem, ze względu na wyjazd do Katynia i piątkowe przygotowania prezydenta do wygłoszenia przemówienia - umówili się na czwartek, tuż po powrocie Lecha Kaczyńskiego z Wilna. - Byłem u niego ponad cztery godziny w gabinecie. Ten wieczór z prezydentem, ministrem Maciejem Łopińskim i Pawłem Kowalem był bardzo wesoły, pełen rozmaitych anegdot. Prezydent nam opowiadał po raz kolejny anegdoty z czasów działalności w "Solidarności", kiedy szefował związkowi pod nieobecności Lecha Wałęsy - mówił Bielan. - Prezydent był w znakomitej kondycji, sypał anegdotami. Wyszedłem od niego o wpół do pierwszej w nocy - wspominał.
"Uwielbiał żarty, nie lubił być sam"
Adam Bielan wspominał Lecha Kaczyńskiego jako osobę niezwykle towarzyską. - Nie lubił być sam - mówił. - Miał znakomitą pamięć, potrafił godzinami opowiadać dowcipy, anegdoty. Prezydent miał olbrzymi dystans do siebie, uwielbiał robić rozmaite żarty, także współpracownikom, z siebie robił żarty - opowiadał.
Europoseł wspominał też, że wcześniej, zanim Lech Kaczyński został prezydentem, całe godziny spędzał w restauracji sejmowej. - Potem to oczywiście się skończyło i bardzo mu to ciążyło. Prezydent nienawidził być sam i z tego powodu trochę się męczył w Pałacu - opowiadał.
Europoseł przyznał, że często w sobotę prezydent dzwonił do niego z prośbą, by przyjechał do Pałacu, bo miał akurat jakieś okienko. - Parę tygodni temu przyjechałem nie najlepiej ubrany - byłem w dżinsach i w koszuli w kratę. W sekretariacie siedziała pani prezydentowa, autoryzowała chyba jakiś wywiad i zaczęła żartować, że w takim stroju mnie nie wpuści do prezydenta - wspominał Bielan.
Wybłagała miejsce w tym samolocie
Bielan podkreślił, że w sobotniej katastrofie zginęło mnóstwo bliskich współpracowników prezydenta, a jego - przyjaciół. - Między innymi moja bliska przyjaciółka, Kasia Doraczyńska, którą przyjmowałem do pracy biurze prasowym klubu 10 lat temu, i która wyprosiła miejsce w samolocie, bo ma dwójkę małych dzieci. Nie chciała jechać pociągiem i w ostatniej chwili zastąpiła w samolocie ministra Sasina - mówił Bielan. - Przyjaźniłem się z Olkiem Szczygło, Mariuszem Handzlikiem - dodał.
Według jego relacji, o miejsce w tym samolocie było bardzo trudno, nawet kilkaset osób nie dostało się. - Ja również, nawet się nie starałem o to miejsce, widząc ile osób chce polecieć z prezydentem - opowiadał.
Źródło: TVN24, RMF FM
Źródło zdjęcia głównego: TVN24