Nie wiem, gdzie Mariusz Błaszczak widział premiera Donalda Tuska nagiego. Osobiście nie widziałem takiej sytuacji - powiedział prezydent Andrzej Duda, odnosząc się do słów szefa klubu PiS. W rozmowie z korespondentem "Faktów" TVN Marcinem Wroną pytany był też między innymi o antyukraińskie wypowiedzi kandydata PiS na prezydenta Karola Nawrockiego.
Po Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, która zebrała się 24 lutego, premier Donald Tusk przekazał, że "potrzebę politycznej jedności Polaków wobec zagrożenia ze wschodu rozumieli wszyscy, (...) tylko Mariusz Błaszczak nie zrozumiał". Na jego słowa zareagował szef klubu PiS. "Panie Tusk, jedność Polaków jest ważna, ale przede wszystkim trzeba zadbać o bezpieczeństwo naszej Ojczyzny. A Wy tego nie robicie" - ocenił Błaszczak.
Kolejnego dnia polityk PiS opublikował nagranie, w którym znowu odniósł się do posiedzenia RBN. - Powiedziałem wprost Donaldowi Tuskowi: "Panie Tusk, pan jest nagi". Na to sam Tusk i jego stronnicy zaczęli mówić: "Nie, to nieprawda, Błaszczak się myli, dlatego że Tusk odziany jest w najdroższe stroje, gronostaje, perły, klejnoty" - mówił były szef MON.
Prezydent Andrzej Duda, odnosząc się do tych słów w rozmowie z korespondentem "Faktów" TVN24 Marcinem Wroną, powiedział: - Nie wiem, gdzie widział premiera Tuska nagiego. Osobiście nie widziałem takiej sytuacji.
Natomiast, dodał, że "oczywiście są spory polityczne i nieraz są też emocje polityczne".
- Ja konsekwentnie i spokojnie realizuję politykę i staram się działać tak, żeby rzeczywiście kwestie bezpieczeństwa były realizowane ponad podziałami politycznymi. Staram się nie wchodzić w spory polityczne dotyczące kwestii bezpieczeństwa i mam nadzieję, że ogólna ocena jest taka, że póki co spokojnie i konsekwentnie tę politykę bezpieczeństwa realizujemy - podkreślił Duda.
- Jeżeli ja będę miał jakieś zastrzeżenia w tym zakresie, to będę oczywiście je podnosił, aczkolwiek nie ukrywam, że ponieważ chciałbym, żeby było to realizowane w sposób spokojny, na pewno będę się starał najpierw robić to bezpośrednio do zaangażowanych w te kwestie polityków, a nie w przestrzeni medialnej - dodał.
Duda: niektórzy kandydaci przemalowują się
Prezydent został zapytany, czy Prawo i Sprawiedliwość powinno wymienić kandydata na prezydenta Karola Nawrockiego, biorąc pod uwagę także jego antyukraińskie wypowiedzi.
Duda powiedział, że "kampania wyborcza ma swoje prawa". - Nie oceniam kandydatów, nie będę oceniał w szczegółach tego, co kandydaci mówią, bo niektórzy przemalowują się tutaj, mają dzisiaj zupełnie inne poglądy niż zazwyczaj. Nagle stają się na przykład konserwatywnymi politykami, chociaż wiadomo, że są politykami o głęboko lewicowych poglądach i przez cały czas tacy byli, więc trudno, żeby się nagle zmienili, zmienili swoją mentalność, swoje podejście do życia i do otaczającego ich świata, ale na potrzeby kampanii wyborczej, jak widać, można powiedzieć wszystko - mówił.
Dodał, że w polityce, zwłaszcza w czasie kampanii wyborczej, jest też bardzo wiele emocji. - Na szczęście jest tak, że urzędujący prezydent tym razem nie bierze udziału w kampanii, w związku z czym w tej rzeczywiście trudnej sytuacji międzynarodowej, jaka dzisiaj nas otacza, może prowadzić spokojną i konsekwentną politykę, nie angażując się w te kwestie - stwierdził.
Korespondent "Faktów" TVN zwrócił uwagę także na wypowiedzi polityków PiS, między innymi byłego szefa MEN Przemysława Czarnka. Poseł PiS, komentując piątkowe spotkanie prezydentów USA i Ukrainy - Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego, które zakończyło się kłótnią, powiedział: - Wyobrażacie sobie państwo prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, który jedzie do Ameryki i mówi: żądam następnych wojsk amerykańskich, bo jak nie, to będzie w niebezpieczeństwie Ameryka. No głupek, byśmy powiedzieli. Tak się zachował niestety i tu nie ma co owijać słów w bawełnę, tak się zachował prezydent Ukrainy, która jest pod bombami rosyjskimi.
Duda: w kampanii wyborczej padają różne słowa
- To jest sytuacja, której nie można oceniać z perspektywy tylko i wyłącznie dnia dzisiejszego, tylko należy na nią spojrzeć w perspektywie ostatnich trzech lat - ocenił prezydent.
- Myśmy przyjęli miliony obywateli Ukrainy na naszym terenie, ludzie spontanicznie zabierali ich do swoich domów, nieśliśmy pomoc na każdym kroku, staraliśmy się w wielu przypadkach, jak mogliśmy. Ja bym powiedział, że nawet ponad siły, nawet pomagaliśmy więcej, niż rzeczywiście byłoby nas stać - podkreślił.
Dodał, że "myśmy już wtedy się poważnie obawiali w czasie naszych posiedzeń w kwestiach bezpieczeństwa, kiedy spotykaliśmy się wtedy bardzo systematycznie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, obserwując sytuację i na froncie, i właśnie na granicy, i w kwestii tej fali uchodźców do Polski, kiedy dojdzie do takiej sytuacji, że mogą nastąpić pierwsze różne międzyludzkie tarcia, co nie jest niczym nadzwyczajnym".
- Uważam, że jest niestety pewien stopień zmęczenia w polskim społeczeństwie, pewien stopień również zawodu. Ja też wielokrotnie słyszę, że ludzie uważają, że jest brak wdzięczności ze strony ukraińskiej, choć ja muszę powiedzieć, że ja wielokrotnie od zwykłych obywateli Ukrainy, którzy spotykają mnie w sklepie, kiedy robię zakupy w Krakowie u nas na osiedlu czy w innych miejscach, gdzie jestem, podchodzą do mnie, dziękują mi. Ja te słowa podziękowania słyszałem wielokrotnie, ale znam osoby, które podnoszą "nie ma wdzięczności, uważają, że im się należy" i tak dalej - mówił Duda.
- Są takie głosy. Po prostu są i już. Mamy taką rzeczywistość i nie zaklinajmy, że jest inaczej - dodał.
Powiedział, że jest pytanie, "jakich rozwiązań szukać po to, żeby te nastroje uspokajać".
- W kampanii wyborczej jak zawsze padają różne słowa, są emocje, są różne problemy. Co widać było choćby też w kampanii tutaj, w Stanach Zjednoczonych, i to bardzo ostro - dodał.
CZYTAJ TEŻ: "Powiedziałem: Wołodymyr, spróbuj z nim ustalić takie warunki, żeby obie strony wygrały"
"Nie jestem od sterowania kampanią wyborczą"
Pytany, czy nie sądzi, że jako głowa państwa powinien zabrać głos publicznie i powiedzieć, że musimy bardzo mocno uważać na to, co mówimy w kwestii nastrojów antyukraińskich, Duda powiedział, że "nie jest od sterowania kampanią wyborczą, od pouczania kandydatów, co oni mają mówić".
Dodał, że "kandydatów z tego punktu widzenia ocenią nasi współobywatele, także ja jako jeden z wyborców".
- Po to jest kampania wyborcza, żeby mogli mówić to, co uważają, i żeby mogli mówić otwarcie to, co ewentualnie chcą zrobić jako prezydenci, jeżeli zostaną wybrani - w jaki sposób chcą zachęcić swoich potencjalnych wyborców i pozwolić się w związku z tym wyborcom ocenić. Więc niech sobie spokojnie realizują kampanię, a wyborcy ich ocenią i swoją nagrodę odbiorą przy urnach - stwierdził.
Duda: być może prezydent, który przyjdzie po mnie, podpisze kandydaturę Klicha
Prezydent odniósł się także do sprawy ambasadorów. Został zapytany o brak podpisów pod nominacjami ambasadorskimi w przypadku Bogdana Klicha, który kieruje placówką w Waszyngtonie jako chargé d'affairs, oraz dla Piotra Łukasiewicza, który jest szefem ambasady w Kijowie.
- Kandydatury powinny były zostać ze mną uzgodnione, ustalone, a nie zostały, bo to jest prerogatywa prezydencka - powiedział Duda.
- Od samego początku powiedziałem, że uważam, że pan senator Klich nie jest odpowiednim kandydatem na tę placówkę, zwłaszcza w tym momencie, ale w szczególności biorąc pod uwagę to, co mówił w ostatnim czasie na temat prezydenta Donalda Trumpa. W moim przekonaniu nie jest to właściwy kandydat na tę placówkę - mówił.
Na uwagę, że to rząd kreuje politykę zagraniczną, odparł, że "prezydent daje nominacje ambasadorskie i to jest decyzja Prezydenta Rzeczypospolitej, więc grzeczność chociażby, już nie wspomnę o zwyczaju w Polsce, który obowiązuje od 30 lat, nakazywałaby uzgodnić kandydaturę w taki sposób, żeby była to kandydatura do przyjęcia".
- Uważam, że jest to robione specjalnie po to, żeby generować problem w relacjach i to jest polityka, która jest przez rząd Donalda Tuska realizowana z premedytacją - powiedział prezydent.
- Jeżeli będą chcieli, kiedy ja już zakończę swoją prezydencką misję, żeby pan Klich był ambasadorem w Stanach Zjednoczonych, to być może prezydent, który przyjdzie po mnie, podpisze im tę kandydaturę. Pytanie tylko, czy będą w stanie za jego pomocą realizować politykę w Białym Domu, bo ja się obawiam, że będzie to trudne - podsumował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24