Uważałem i uważam, że każde dziecko ma prawo do życia - powiedział w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" prezydent Andrzej Duda. - Wiele razy o tym mówiłem i nigdy tego nie ukrywałem, że aborcja z tak zwanych względów eugenicznych nie powinna być w Polsce dozwolona - dodał. Prezydent powiedział także, że nie zgadza się ze słowami ministra edukacji Przemysława Czarnka dotyczącymi roli kobiet.
Prezydent w rozmowie z Magdaleną Rigamonti opublikowanej w piątek w "DGP" był pytany, czy zmiany w kompromisowej ustawie aborcyjnej spotkają się z jego sprzeciwem, podkreślił, że nigdy nie ukrywał, że - jego zdaniem - aborcja z tzw. względów eugenicznych nie powinna być w Polsce dozwolona. - Uważałem i uważam, że każde dziecko ma prawo do życia - powiedział Andrzej Duda.
W czwartek po południu Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją. W uzasadnieniu wskazano, że życie ludzkie jest wartością w każdej fazie rozwoju i jako wartość, której źródłem są przepisy konstytucyjne, powinno ono być chronione przez ustawodawcę. Orzeczenie zapadło większością głosów. Zdanie odrębne złożyło dwóch sędziów - Piotr Pszczółkowski i Leon Kieres.
Prezydent nie zgadza się ze słowami ministra Czarnka dotyczącymi roli kobiet
Prezydent w wywiadzie z dziennikiem był także pytany, czy miał wątpliwości dotyczące nominacji Przemysława Czarnka na ministra edukacji narodowej i nauki. Duda przypomniał, że ministrów powołuje premier Mateusz Morawiecki, a konstytucja w takich sytuacjach nie przewiduje możliwości sprzeciwu prezydenta.
Na uwagę, że zdaniem ministra Czarnka kobiety nie powinny robić kariery, tylko rodzić dzieci, prezydent zauważył, że jego rodzice "przez dziesiątki lat robili kariery naukowe". - Wychowałem się w domu, gdzie praca naukowa i rozwój zawodowy, realizacja ambicji kobiety była na piedestale i ten dom normalnie funkcjonował (...). Moja żona, zanim została Pierwszą Damą, była czynna zawodowo, co przynosiło jej bardzo dużo satysfakcji - wskazał Andrzej Duda.
Stwierdził też, że nie zgadza się ze słowami ministra Czarnka dotyczącymi roli kobiet.
"Ci ludzie chcą zmieniać świat według swojej ideologii, w sposób, z którym ja się nie zgadzam"
Prezydent odniósł się także do swoich wypowiedzi z kampanii wyborczej dotyczących osób LGBT+. Powiedział, że "LGBT to ruch społeczny, a więc ludzie, których łączy określona ideologia". - Dlatego są razem, mają wspólne poglądy na wiele rzeczy, są złączeni ideologią - stwierdził prezydent. - Ci ludzie chcą zmieniać świat według swojej ideologii, w sposób, z którym ja się nie zgadzam. A jak wiadomo, mamy demokrację, można mieć różne poglądy - dodał.
Jak podkreślił chciałby, żeby rodzice mieli zagwarantowane konstytucyjne prawo do decydowania o tym, w jakim światopoglądzie wychowywane są ich dzieci. Zaznaczył jednocześnie, że nie zgadza się na jakiekolwiek akty agresji wobec osób niezależnie od ich poglądów, przekonań czy orientacji seksualnej.
"Nie jestem i nigdy nie byłem członkiem ruchu antyszczepionkowego"
Prezydent był też pytany, czy zaszczepił się przeciwko grypie. Przyznał, że "póki co nie widzi takiej potrzeby". Podkreślił jednocześnie, by nie nadinterpretować jego słów. - Nie jestem i nigdy nie byłem członkiem ruchu antyszczepionkowego. Publicznie zachęcam zwłaszcza wszystkie osoby starsze, będące w grupie ryzyka, by ze szczepień przeciwko grypie skorzystały - oświadczył.
"Byłem zadowolony, kiedy dowiedziałem się o propozycji premiera Morawieckiego"
W wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" prezydent był pytany również o obecną współpracę z prezesem PiS, wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim. Jak zapewnił, "współdziałanie pomiędzy prezydentem Rzeczpospolitej a rządem w zakresie spraw państwowych jest bieżące i realizowane zgodnie z wymogami konstytucji, z wymogami bezpieczeństwa państwa".
Dopytywany, czy w związku z tym, że mówi takim dyplomatycznym językiem, potwierdza plotki, że prezes PiS nie rozmawia z prezydentem Polski, Andrzej Duda odparł, że jego urząd jest częścią władzy wykonawczej. - Pan premier, panowie wicepremierzy są drugą częścią tej władzy wykonawczej. Konstytucja reguluje relacje między nami i wszyscy się staramy, by te zasady były jak najlepiej realizowane i tak się dzieje - powiedział prezydent.
Na pytanie, czy jest zadowolony z tego, że Jarosław Kaczyński wszedł do rządu, Andrzej Duda stwierdził, że "polityk, który stoi na czele Zjednoczonej Prawicy, który ma tak ogromne doświadczenie, również na stanowisku premiera, to wartość dodana w rządzie Mateusza Morawieckiego". - Również w tych trudnych czasach, kiedy zmagamy się z pandemią. Muszę przyznać, że byłem zadowolony, kiedy dowiedziałem się o tej propozycji premiera Morawieckiego - powiedział prezydent.
Jak dodał, "biorąc pod uwagę, że wszyscy najważniejsi politycy Zjednoczonej Prawicy są obecni w rządzie, to fakt, iż nie było tam premiera Kaczyńskiego, był po prostu brakiem". - Osobiście uważałem, że premier Kaczyński mógłby już wcześniej być członkiem rządu - przyznał.
Prezydent w rozmowie z "DGP" pytany, czy po zakończeniu kadencji stworzy własne ugrupowanie polityczne z pomocą Marcina Mastalerka, odparł, że nie stworzy partii. - Angażując się w sprawy publiczne – jako minister, poseł – nigdy nie byłem typem działacza partyjnego. Poza tym nie ma też w Polsce takiego zwyczaju, żeby prezydent po skończonej kadencji wchodził w czynną politykę. Natomiast jest dzisiaj na naszej scenie politycznej i na jej zapleczu wielu zdolnych młodych ludzi, o szerokich horyzontach, którzy w przyszłości będą prowadzili polskie sprawy - odpowiedział.
"Chciałem, żeby zalegalizowana i transparentna była sprawa tego, że często korzystam z jej zdania"
Prezydent mówił także o funkcji Kingi Dudy, która została społecznym doradcą swojego ojca. Przyznał, że bardzo sobie ceni jej zdanie. - Powiem otwarcie, że między innymi dlatego zdecydowałem się powołać Kingę na swojego społecznego doradcę, ponieważ chciałem, żeby zalegalizowana i transparentna była sprawa tego, że często korzystam z jej zdania, wysłuchuję tego, co ma do powiedzenia. Uznałem, że powinna mieć status oficjalny, żeby nie było pytań, co ta 25-letnia pani tutaj robi - wyjaśnił.
Jak przyznał, bardzo się cieszy, że się zgodziła i przyjęła jego propozycję. - Jak słyszę wypowiedzi różnych polityków, powiem delikatnie, będących już od dawna seniorami, którzy burczą pod nosem, że Kinga jest za młoda, żeby doradzać prezydentowi, to pytam: czy powinienem sobie wziąć jakiegoś emeryta jako doradcę do spraw młodzieży? - powiedział prezydent.
"Nie pytam premiera Kaczyńskiego o to, jakie dzisiaj są zapotrzebowania młodzieży"
Na uwagę, że "kompetentny w każdej dziedzinie byłby Jarosław Kaczyński", odparł: - Proszę mi wierzyć, że nie pytam pana premiera Kaczyńskiego o to, jakie dzisiaj są zapotrzebowania młodzieży i co dla młodzieży jest ważne".
- Pytam o to młodych ludzi. Myślę, że jeśli taki dobrze skonstruowany team młodych będzie w Kancelarii Prezydenta doradzał i pomagał mi w ważnych sprawach młodych, to po prostu będzie to dobre dla Polski - ocenił prezydent. Wskazał jednocześnie, że Kinga Duda jako studentka świetnie się uczyła, a dzisiaj świetnie sobie radzi jako prawniczka.
- I szczerze powiem, że jeśli będą propozycje ze strony rządowej, które będą chciały ograniczać zawodowe możliwości kobiet, to zapewniam panią, że prezydent ich nie zaakceptuje - zadeklarował prezydent.
Źródło: "DGP", PAP