Wciąż nie wiadomo, czy Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która wydała Marianowi Banasiowi certyfikat dostępu do najważniejszych tajemnic państwowych, wiedziała, że wynajmował on kamienicę ludziom ze świata przestępczego. Nie wiadomo, jak to możliwe, że nie jest znana data wydania tego certyfikatu, o czym poinformował rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn. Dlaczego przez pięć lat służby nie alarmowały w sprawie ministra? Nawet wtedy, gdy obejmował stanowisko szefa Najwyższej Izby Kontroli? Materiał magazynu "Czarno na białym" w TVN24.
Byli oficerowie służb specjalnych, z którymi rozmawiali reporterzy TVN24, nie mają wątpliwości - gdyby Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego weryfikowała Mariana Banasia przed objęciem przez niego kluczowych funkcji w państwie, ten mógłbym mieć duży kłopot, żeby dostać poświadczenie bezpieczeństwa - więc także prawo dostępu do największych państwowych tajemnic.
Najemcy kamienicy dobrze znani policji
Najemców kamienicy Mariana Banasia po reportażu "Superwizjera" poznała cała Polska. Dobrze też ich znała co najmniej od 2005 roku krakowska policja.
Były rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak przekazał, że wówczas służby dostały informacje, że "coś dzieje się w Podgórzu", jednej z krakowskich dzielnic. - Okazało się, że był tak zwany wjazd do agencji towarzyskiej i próba przejęcia jednej z takich agencji - dodał.
W związku z tym wydarzeniem doszło do regularnej bitwy - powiedział Nowak. - Biło się co najmniej kilkudziesięciu mężczyzn, którzy byli uzbrojeni w noże, maczety i kije bejsbolowe.
- Nawet jak przyjechali policjanci, to oni w tym ferworze nie bardzo reagowali i dalej się między sobą tłukli, aż w końcu jeden z policjantów, który został raniony, strzelił w powietrze i wtedy dopiero to towarzystwo się uspokoiło - opowiadał Nowak.
Wiesław K. pseudonim Simon, który wydaje się, że jest na "ty" z ministrem Banasiem, w przeszłości został skazany za groźby karalne w związku z próbą egzekucji długu.
Tomasz Koronowski z Sądu Okręgowego w Elblągu przekazał, że w tej sprawie sąd uznał, iż doszło do gróźb użycia piły motorowej oraz zgwałcenia córki pokrzywdzonego.
"Wiedza funkcjonowała też na najwyższym poziomie"
Pytany o procedurę weryfikowania przez służby kandydata na objęcie ważnego urzędu w kraju były oficer służb specjalnych przyznaje, że ma ona na celu "sprawdzić między innymi podatność osoby sprawdzanej na wywieranie presji lub szantażu ze strony przestępców, grup przestępczych, terrorystów, obcych służb".
- Tu występują takie fakty i takie okoliczności, które zapalają wszystkie lampki alarmowe - zaznaczył były oficer proszący o zachowanie anonimowości.
Dlaczego w takim razie lampki w ABW się nie zapaliły? Dlaczego służby dopuściły do tego, co wydarzyło się wkrótce po nominacji polityka na jedno z najważniejszych stanowisk w państwie?
Były wiceszef ABW pułkownik Paweł Białek stwierdził, że jego "doświadczenie życiowe jest niewystarczające, żeby tę sprawę zrozumieć".
- Myślę, że wiedza o tej bardzo ryzykownie politycznie sytuacji funkcjonowała też na najwyższym poziomie - ocenił generał Piotr Pytel, były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Marian Banaś podczas rozmowy w państwowej telewizji tłumaczył, że w momencie, kiedy zawarł umowę, dał "temu młodemu człowiekowi" numer swojego telefonu "na wypadek, gdyby była jakaś awaria czy coś się działo z tą nieruchomością". - Ja właściwie żadnej rozmowy nie podjąłem - przekonywał.
Na inne okoliczności rozmowy wskazuje nagranie upublicznione w "Superwizjerze". Pokazuje sytuację, w której mężczyzna prowadzący hotel na godziny w kamienicy wynajmowanej od Mariana Banasia mówi, że dzwoni do Banasia, by zapytać, co ma zrobić.
- Ten obrazek był wstrząsający i oddziałujący na wyobraźnię - powiedział pułkownik Białek.
"ABW uzyskało takie informacje"
Banaś tłumaczył, że od 2014 roku wynajmował kamienicę członkowi rodziny Wiesława K. pseudonim Simon. Służby miały więc pięć lat, żeby ochronić swojego ministra.
- Łatwo możemy sobie wyobrazić sytuację, w której do kamienicy wynajmowanej przez gangsterów wchodzi policja, bo jest zawiadomienie o jakimś przestępstwie: handlu narkotykami, pobiciu, sutenerstwie czy innych sprawach kryminalnych - zwrócił uwagę pułkownik Białek.
- W sposób oczywisty sprawa wychodzi do mediów, wszyscy się tym interesują. Przecież to naraża taką osobę na masę komplikacji i kompromitację - dodał.
Pułkownik Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu, podkreślił, że "prawidłowo zastosowana procedura w tym przypadku nie miała prawa nie wychwycić tych wszystkich rzeczy". - Ona jest bardzo drobiazgowa - dodał.
- Czy służby o tym wiedziały? Sądzę, że tak. Myślę, że prowadząc postępowanie sprawdzające, ABW uzyskało takie informacje, sprawdziło te osoby - powiedział pułkownik Białek.
"Osoba uwikłana może być podatna na szantaż"
Reporterzy "Czarno na białym" zwrócili się do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego z pytaniem, kiedy po raz ostatni weryfikowała Mariana Banasia. Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb odpowiedział, że "w czasie, gdy ABW kierował generał Krzysztof Bondaryk i pułkownik Dariusz Łuczak, czyli w latach 2012-2013", a później stwierdził, że "brakuje dokładnej daty wydania tego certyfikatu"(certyfikatu dostępu do najważniejszych tajemnic państwowych - red.).
Policja nie chciała udzielić informacji, czy w kamienicy wynajmowanej przez Mariana Banasia dochodziło do jej interwencji. Wiadomo, że dla policji taki hotel to miejsce zainteresowania operacyjnego.
Z pokoi na godziny przy Krasickiego w Krakowie musieli korzystać ludzie, których obserwowała policja. W każdej takiej sytuacji funkcjonariusze musieli sprawdzać też, kto jest jej właścicielem.
Generał Pytel, który służył również w ABW, przyznał, że "ten obiekt musiał odbijać się jako adres także w różnego rodzaju raportach na przykład obserwacji, które podążały za przestępcami". - Czynności wykonywane przez policję o charakterze operacyjnym czy porządkowym skutkują od razu zainteresowaniem ukierunkowanym na właściciela takiego obiektu - dodał.
Sam Banaś powiedział, że nie wiedział, z kim robi interesy. - Absolutnie nie miałem żadnej świadomości i to jest absolutne nadużycie. Jeszcze zestawienie ponoć jego braci, że niby byli skazani... Nie znam tych osób, w życiu ich nie widziałem - zapewniał 24 września w rozmowie z Radiem Wnet.
- Gdybym założył taką możliwość jako prawdopodobną, tobyśmy musieli przyjąć założenie, że po pierwsze, my jesteśmy idiotami, a po drugie, że Marian Banaś jest skończonym idiotą - mówił były oficer służb specjalnych proszący o zachowanie anonimowości. - Mało prawdopodobne, o czym świadczy jego sprawność biznesowa - dodał.
Pułkownik Małecki zwrócił uwagę, iż "zachodzi obawa, że tego rodzaju osoba uwikłana w jakieś niejasności może być podatna na szantaż". - Może na przykład ułatwiać unikanie odpowiedzialności karnej osobom, które ją szantażują albo ujawniać informacje - stwierdził.
"Doskonały pomost do działania obcych służb"
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego napisała, że Banaś posiada poświadczenie bezpieczeństwa nieprzerwanie od 2001 roku. Oznacza to, że nawet teraz agencja nie cofnęła szefowi NIK-u dostępu do największych państwowych tajemnic.
- Relacja biznesowa ze światem przestępczym jest doskonałym pomostem do działania obcych służb - ocenił generał Pytel. Dodał, że zna kilka przypadków pozyskania do współpracy wartościowego agenta w oparciu o relację biznesową.
Były oficer ABW nie wierzy, że agencja nie wiedziała o relacjach biznesowych Mariana Banasia. Twierdzi nawet, że mogła chronić te relacje w ten sposób, by przez kilka lat ta sprawa nie ujrzała światła dziennego.
- Mogłoby to świadczyć jednak o formowaniu się jakiegoś systemu, osłony, wysokich urzędników państwowych, PiS-owskich nominatów. Osłona była skuteczna, bo praktycznie przez ponad cztery lata nic nie wiedzieliśmy o tym - dodał.
Jak szacuje serwis Money.pl, Marian Banaś ma majątek warty między sześć a osiem milionów złotych. Są to tylko szacunki, bo jego ostatnie oświadczenie majątkowe nie zostało odtajnione i jest od pół roku sprawdzane przez Centralne Biuro Antykorupcyjne.
- Przez sześć miesięcy można sprawdzić wszystko. Procedury nie trwają tak długo. To jest kpina. To jest niemożliwe, on jest na świeczniku, to się szybko go weryfikuje - powiedział były oficer służb specjalnych.
"To są działania, które powinny mieć priorytet"
Zdaniem premiera Mateusza Morawieckiego Marian Banaś sam poprosił o wnikliwe zbadanie jego oświadczeń majątkowych. Chociaż nikt w służbach nie słyszał o takim trybie, to nie jest on niemożliwy.
- Oczywiście każdy ma prawo wnioskować. Przecież nikt nikomu nie może zabronić napisania do szefa CBA prośby czy wniosku o to, żeby szczególnie zainteresowały się jego oświadczeniem majątkowym - powiedział pułkownik Białek.
Zdaniem byłego oficera służb specjalnych treści podawane przez ministra Banasia i premiera Morawieckiego "wołają o pomstę i obrażają elementarny zdrowy rozsądek".
CBA ma zakończyć procedurę sprawdzania oświadczenia prezesa NIK już po wyborach, twierdząc, że tak długi czas jest tej służbie potrzebny. - Nie bardzo przekonuje mnie to stanowisko, bo to nie jest roślina, która musi wyrosnąć - ocenił pułkownik Małecki. - To są działania, które powinny mieć priorytet w funkcjonowaniu instytucji badających oświadczenie - dodał były szef Agencji Wywiadu.
Być może kolejnym krokiem służb będzie sprawdzenie majątku syna szefa NIK. Jak podaje serwis OKO.press, spółka Jakuba Banasia kupiła w 2009 roku jeszcze jedną kamienicę w Krakowie - secesyjną Willę Podskale. Kredytu na jej rewitalizację miał udzielić państwowy Bank Ochrony Środowiska.
- Kredyt został zabezpieczony hipoteką na dwóch kamienicach. Na kamienicy należącej do Mariana Banasia i kamienicy należącej do spółki Jakuba Banasia - powiedziała Bianka Mikołajewska z OKO.press.
Marian Banaś przebywa na urlopie do czasu zakończenia postępowania prowadzonego przez CBA.
Autor: asty//now / Źródło: tvn24