- Moja linia obrony jest najprostsza z możliwych: chcę się ustosunkować do formułowanych w moją stronę zarzutów i pokazać, że one są oparte na mylnych założeniach - mówił w "Faktach po Faktach" Krzysztof Kwiatkowski. Prezes NIK zapewnił, "nie jest przyspawany do swojego stanowiska". Dodał jednak, że na razie nie zamierza rezygnować z funkcji.
Kilka miesięcy temu katowicka prokuratura poinformowała, że chce postawić prezesowi Najwyższej Izby Kontroli Krzysztofowi Kwiatkowskiemu zarzuty przekroczenia uprawnień. Chodzi o podejrzenie obsadzania stanowisk w NIK. Zarzuty w tej sprawie usłyszał już były poseł PSL Jan Bury.
Tuż po tych doniesieniach Kwiatkowski sam wyłączył z prac Izby i zwrócił się do Sejmu o uchylenie mu immunitetu, jednak po kilku miesiącach powrócił do sprawowania obowiązków. Z powodu luki w przepisach immunitet wciąż go chroni, w ustawie o NIK nie sprecyzowano bowiem, jak wyglądać miałaby procedura zrzeczenia się immunitetu przez prezesa Izby.
Kwiatkowski nie zamierza na razie podawać się do dymisji ze stanowiska szefa NIK.
- Nie jestem przyspawany do swojego stanowiska - zapewnił w "Faktach po Faktach". Dodał jednak, że decyzja o rezygnacji przed weryfikacją wątpliwości prokuratury byłaby niedobrym sygnałem dla pracowników NIK.
Podkreślił, że do obowiązków Izby należy kontrola różnego rodzaju instytucji, w tym prokuratury. Jak zatem uznał, jeśli do decyzji o odejściu miałoby doprowadzić samo przedstawienie zarzutów, pojawiłyby się trudności ze znalezieniem kandydata na objęcie funkcji prezesa NIK.
"Chcę jak najszybciej oddalić nieprawdziwe zarzuty"
Zapytany o to, czy jest zwolennikiem zmian w prawie, dzięki którym szef NIK mógłby zrzec się immunitetu i stanąć przed sądem, Kwiatkowski podkreślił, że "jest osobiście zainteresowany, by jak najszybciej wyjaśnić swoją sytuację". Przypomniał, że sam zadeklarował, że jest gotowy zrzec się immunitetu po przedstawieniu wątpliwości prokuratury.
- Jestem niezwykle zainteresowany tym, żeby przyjęta procedura umożliwiła mi jak najszybsze przedstawienie swojego stanowiska i oddalenie tych nieprawdziwych zarzutów - zapewnił.
Jak dodał, obecnie nie może publicznie odnosić się do zarzutów.
- Nie jest normalną sytuacją to, że ktoś słyszy kierowane w swoją stronę zarzuty i nie może się do nich ustosunkować. Stąd moja determinacja, żeby dowolna procedura, przed sądem czy przed Trybunałem Stanu była przeprowadzona jak najszybciej po to, żebym mógł te nieprawdziwe zarzuty oddalić i pokazać, że zarówno ja, jak i cała NIK pracujemy rzetelnie - podkreślił.
Na pytanie, dlaczego spotykał się z Janem Burym, Kwiatkowski zauważył, że NIK podlega Sejmowi i przeprowadza "dziesiątki" rozmów z parlamentarzystami. - Nie jest problemem rozmowa, a to, co z niej wynika - zauważył.
- Moja linia obrony jest najprostsza z możliwych: chcę się ustosunkować do tych zarzutów, przedstawić, że one są oparte na mylnych założeniach, w dowolnym postępowaniu, które będzie uruchomione. Nie wybieram formuły, apeluję za to, by była ona przeprowadzona jak najszybciej. Ta sytuacja niewątpliwie negatywnie rzutuje na instytucję, którą reprezentuje - zaznaczył.
Autor: kg//rzw / Źródło: tvn24