Jarosław Kaczyński nie zgodził się, by delegaci zebrani na kongresie PiS głosowali nad wnioskiem o dopuszczenie do głosu byłych wiceprezesów partii. Według nieoficjalnych relacji doszło do ostrej wymiany zadań w tej sprawie, ale prezes postawił na swoim.
Scysję wywołał formalny wniosek krakowskiego działacza PiS Bogusława Bosaka, aby kongres podjął decyzję o zaproszeniu trzech byłych wiceprezesów PiS: Ludwika Dorna, Pawła Zalewskiego i Kazimierza Ujazdowskiego. Prezes partii Jarosław Kaczyński stwierdził jednak, że byłoby to złamanie statutu PiS, zaś jego przyjęcie oznaczałoby faktyczne uchylenie zawieszenia członków partii. - Ten wniosek szkodzi partii - powiedział Kaczyński.
Natomiast rzecznik PiS Adam Bielan poinformował później PAP, że podczas zamkniętej dla mediów części kongresu tylko cztery osoby zagłosowały przeciw zaproponowanemu porządkowi obrad, którego głównym punktem jest głosowanie na wotum zaufania dla prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego. Bielan dodał, że siedem osób wstrzymało się od głosu.
Poparcie dla dysydentów rosło
Przed rozpoczęciem obrad nasiliły się głosy działaczy partii, apelujących do prezesa o przywrócenie byłym wiceprezesom PiS pełnych praw delegatów i zaproszenie ich na kongres. - Głupi są wszyscy, którzy twierdzą, że PiS jest zarządzany metodą strachu - na kilkadziesiąt minut przed rozpoczęciem obrad replikował w TVN24 sekretarz generalny partii Joachim Brudziński.
„W imieniu delegatów na kongres Prawa i Sprawiedliwości reprezentujących regiony: dolnośląski, łódzki, mazowiecki i śląski oświadczamy, że nieobecność na Kongresie zawieszonych wiceprezesów Ludwika Dorna, Kazimierza M. Ujazdowskiego i Pawła Zalewskiego uznajemy za zamknięcie drogi do prawdziwej reformy stronnictwa" - czytamy w apelu do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Podpisali się pod nim w imieniu delegatów Paweł Wróblewski (region dolnośląski), Piotr Krzywicki (region łódzki),Wojciech Starzyński (region mazowiecki), Jerzy Polaczek (region śląski).
Według sygnatariuszy apelu, "poważna i rzetelna dyskusja" nad przyszłością partii "jest koniecznym warunkiem" dalszego istnienia PiS jako formacji zdolnej do realizowania w Polsce programu ambitnych zmian. "Taką debatę zapoczątkowali zawieszeni wiceprezesi i nie widzimy możliwości, aby dyskusja na kongresie toczyła się bez ich udziału. Dlatego raz jeszcze apelujemy do prezesa Jarosława Kaczyńskiego o przywrócenie zawieszonym wiceprezesom pełnych praw delegatów na kongres PiS" - napisali czterej politycy.
Poseł PiS Jacek Kurski krytykuje inicjatywę czterech polityków, którzy apelują o przywrócenie buntownikom pełnych praw delegatów na kongres. Uważa, że takie demonstracje szkodzą partii. – Nasi oponenci polityczni tylko czekają na takie gesty, żeby to potem nadmuchać i wykorzystać przeciwko PiS – stwierdził Kurski. - Na kongresie możemy sobie powiedzieć prawdę, ale z kongresu musi wyjść zjednoczeni, silni i zwarci. Zjednoczeni wokół Jarosława Kaczyńskiego – podkreślił.
Bez dziennikarzy na sali
Kongres PiS rozpoczyna się w południe w Warszawie. Jak zapowiedziano, dziennikarze będą mogli wysłuchać tylko wystąpienia prezesa partii. Reszta obrad odbędzie się za zamkniętymi drzwiami.
Delegaci mają głosować nad wotum zaufania dla Jarosława Kaczyńskiego. W kongresie nie mogą wziąć udziału zawieszeni b.wiceprezesi PiS: Zalewski, Ludwik Dorn i Kazimierz M.Ujazdowski, którzy domagają się zmian w sposobie kierowania partią.
W środę trójka polityków w liście do delegatów kongresu zaapelowała o wstrzymanie się od głosu podczas udzielania wotum zaufania prezesowi partii. Przekonywali też, że ich zawieszenie w prawach członków PiS oznacza, że od tej chwili nikt nie może czuć się bezpieczny w PiS. „Strach zabija partię" - podkreślili. Sekretarz generalny PiS Joachim Brudziński stwierdził dziś w TVN24: - Głupi są wszyscy, którzy twierdzą, że PiS jest zarządzany metodą strachu.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24