Żyjemy de facto w nieogłoszonym stanie klęski żywiołowej. Nie znamy reguł gry, w którą mamy obowiązek grać - mówiła w TVN24 Eliza Rutynowska z Forum Obywatelskiego Rozwoju. Podkreślała też, że w demokratycznym państwie władza "powinna być przykładem", jeżeli chodzi o przestrzeganie prawa, bo sama je stanowi.
Premier Mateusz Morawiecki był w piątek w Gliwicach, gdzie rozmawiał między innymi z właścicielami jednej z miejskich restauracji, którzy skorzystali z programu rządowego wsparcia dla firm dotkniętych pandemią COVID-19.
Kontrowersje narosły jednak wokół zdjęć, które premier opublikował na Twitterze. Widać na nich Morawieckiego, który siedzi przy jednym stoliku z osobami, z którymi nie mieszka. Ponadto zajmuje miejsce naprzeciwko dwojga z nich. Jest to niezgodne z "wytycznymi dla funkcjonowania gastronomii w trakcie epidemii", wydanymi przez Ministerstwo Rozwoju. Premier przekonywał później, że "te pewne odległości są zalecane, ale nie są nakazywane i w taki sposób do tego podeszliśmy".
"Władzy wolno mniej"
- Pierwszą i najważniejszą różnicą między państwami demokratycznymi a autorytarnymi jest to, że (w państwach demokratycznych - red.) władzy nie wolno więcej, władzy wolno mniej. Władza działa w granicach i na podstawie prawa. Te prawa władza sama stanowi, więc tym bardziej powinna być przykładem - komentowała w TVN24 Eliza Rutynowska z Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Obywatel - mówiła dalej - "jest na samym końcu łańcuszka, na najsłabszej pozycji". - Dlatego też mamy nasze konstytucyjne prawa i wolności - tłumaczyła.
Zdaniem Rutynowskiej "ostatnio wprowadzane zakazy są niezwykle wątpliwe z punktu widzenia konstytucji" i "chaotyczne". - Liczba rozporządzeń, szybkość ich zmieniania nie ma wiele wspólnego z prawidłową legislacją, do której również jako wszyscy obywatele mamy prawo - zaznaczyła.
"Nie znamy reguł gry, w którą mamy obowiązek grać"
Jak oceniła prawniczka, "funkcjonujemy w de facto w nieogłoszonym stanie klęski żywiołowej". - Mamy stan epidemii, który wydaje się być coraz bardziej rozszerzany w odniesieniu do obywateli, a zawężany jeżeli chodzi o organy władzy - mówiła.
Jej zdaniem jest to "niezwykle niepokojące". - Nie znamy reguł gry, w którą mamy obowiązek grać. Jak mamy się w tym orientować, widząc tego typu zachowania? - podkreśliła.
"Tego rodzaju zachowania narażają na szwank imię całej policji"
Prawniczka FOR komentowała też sytuację, do której doszło w sobotę przed siedzibą radiowej Trójki. Policja zabrała do radiowozu kobietę, która stała tam z rowerem i transparentami "PiSiory mordują utwory" oraz "Wolna Trójka bez dyrektora PiSiora". Policja poinformowała, że powodem zatrzymania było niepodanie danych osobowych, gdy funkcjonariusze chcieli ją wylegitymować.
- Takie wydarzenia podają w wątpliwość bardzo długo i ciężko budowane zaufanie do służb takich jak policja. (...) Nadgorliwość nigdy nie jest cnotą. W tym przypadku również - powiedziała Rutynowska.
Podkreślała, że "działania funkcjonariuszy muszą być proporcjonalne, a tego rodzaju zachowania narażają na szwank imię całej policji, całej formacji".
- Po co to komu w demokratycznym państwie prawa? Czy możemy w tym przypadku mówić o zaufaniu do organów państwa? Nie wydaje mi się - dodała.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Adam Guz/KPRM