Premier: Radio Maryja nas wzmacnia

 
Premier o wyborach, oligarchach i Kaczmarku
Źródło: PAP/Radek Pietruszka

Radio Maryja wzmacnia nasze siły do walki z postkomunizmem - mówi premier w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".

PiS jest partią, która chce wokół superpozytywnego celu społecznego, jakim jest wyrwanie Polski z postkomunizmu, skupić wszystkie siły, które się za tym opowiadają. A Radio Maryja się dzisiaj za tym opowiada - tłumaczy premier.

- Nasi przeciwnicy atakując nas z furią, dają raczej upust swojemu brakowi kultury, niż realizują przemyślany plan polityczny. Myślę o członkach Klubu Parlamentarnego PO. Oni są straszliwie źle wychowani i agresywni – mówi premier o opozycji.

Na pytanie o swoje szanse w wyborczym pojedynku z Donaldem Tuskiem w Warszawie, Jarosław Kaczyński odpowiada: – Może wściekła mina Tuska starszemu pokoleniu coś przypomni? Jego nieustanna agresja i plecenie bzdur też może mi pomóc. Premier przyznał, że co prawda sondaże nie dają mu większych szans, ale gdyby im ufać już dawno "byłby nieboszczykiem".

Mówiąc o konflikcie z przedstawicielami polskiego wielkiego biznesu: Krauzem, Kulczykiem, Solorzem czy Walterem, premier tłumaczy, że fakty dotyczą jedynie Ryszarda Krauzego. - Gdyby pan Krauze zechciał jednak dojść do wniosku, że może robić interesy bez związków z Prokuraturą Gdańską i Prokuraturą Krajową, to my byśmy nie mieli nic przeciwko niemu. Jeżeli jednak takie związki są, to będziemy je bezwzględnie przecinać. A że Solorz, Walter – sądząc po tym, co pokazują ich telewizje – muszą nas bardzo nie lubić, to inna rzecz. Ktoś napisał, że miliarderzy zniknęli z przestrzeni publicznej. To prawda i poczytujemy to sobie za zasługę - tłumaczy premier.

Najwięcej miejsca "Rzeczpospolita" poświęca sprawie Janusza Kaczmarka. Dziennikarze gazety pytają Jarosława Kaczyńskiego czy wie, co tak naprawdę stało się w sprawie byłego szefa MSW. – Dla mnie każdy, kto obejrzał ten film prokuratury, jeżeli ma trochę zdrowego rozsądku i inteligencji, to ma jasność. Ja osobiście, jako obywatel Jarosław Kaczyński, nie mam żadnych wątpliwości. Jeden pan przyszedł do drugiego, żeby mu coś powiedzieć. I czy we dwójkę zdecydowali, że to ma pójść dalej, czy też tylko jeden z nich decydował, czy może nawet ten pierwszy od razu był zdeterminowany, żeby to przekazać dalej i po to tu przyszedł z taką prośbą – tego nie wiem. Ale łańcuszek jest oczywisty - uważa premier. Dodaje też, że jego zdaniem zachowanie Kaczmarka jest przykładem systemu oligarchicznego. – Na tym to polega, że wysoki urzędnik państwowy jest bardziej lojalny wobec kogoś takiego, jak Krauze niż wobec państwa.

Na stwierdzenie dziennikarzy "Rz", że Kaczmarek i jego ludzie zrobili karierę w dużej mierze dzięki PiS, a zwłaszcza dzięki Lechowi Kaczyńskiemu, premier tłumaczy: – Trzeba zacząć od momentu, kiedy mój brat, nie znając nikogo w prokuraturze, został ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym. Szukał jakichś ludzi, na których mógł się oprzeć. Z jednej strony Kazimierz Ujazdowski przedstawia mu Zbigniewa Ziobrę. Z drugiej strony ktoś proponuje mu Zbigniewa Wassermana, a nieżyjąca już Franciszka Cegielska i Marek Biernacki sugerują mu Janusza Kaczmarka, który na tle innych robił wtedy za gwiazdę. Oczywiście, to się bratu podobało.

Jarosław Kaczyński przyznaje, że popełnił błąd "nie sprawdzając" Kaczmarka. - Rzeczywiście tego nikt nie sprawdzał głębiej, a papiery były zgodne z jego deklaracjami i bez zarzutu. Zaważyły referencje i świetne wrażenie robione przez tego pana. Bo Kaczmarek pracuje dobrze, jest sprawny. A przy tym wyraźnie próbuje, robiąc to kulturalnie i delikatnie, wejść w bliższe relacje osobiste. Później jest zaskoczenie, bo on zostaje w prokuraturze, gdy zaczyna rządzić SLD. Brat nie jest specjalnie tym ucieszony, ale cóż, tak Kaczmarek wybrał. Potem, gdy brat już mieszka w Warszawie, to ilekroć przyjeżdża do Sopotu, mniej więcej raz na trzy tygodnie, to zawsze przychodzi Kaczmarek. To była jego inicjatywa tak samo jak pogłębianie stosunków towarzyskich. Najwyraźniej działał z planem. I przez cały czas podtrzymywał opinię świetnego, rozważnego, dojrzałego prokuratora. Wydawało się, że jest poza kręgiem podejrzeń. Zresztą opowieści o podejrzliwości Kaczyńskich to jedna z medialnych bajek - mówi premier.

Źródło: Rzeczpospolita

Czytaj także: