- Julia Pitera, jeszcze jako niezależny poseł, mogła nie poprzeć powstającej właśnie koalicji PO-LiD, chciałem ostrzec swoją starą koleżankę - tak premier Jarosław Kaczyński wyjaśnił sens swojej rozmowy telefonicznej z Piterą. Wcześniej posłanka PO w TVN24 wyznała, że Jarosław Kaczyński ją szantażował.
- Znam Piterę od czasów młodości - powiedział premier. - Swoją starą koleżankę chciałem przekonać, żeby tam nie szła - tłumaczył. Według relacji Kaczyńskiego, jego ostrzeżenia Pitera przyjęła chłodno. - Ona się powinna wstydzić, nie ja - dodał premier.
Sprawa dotyczyła absolutorium dla ówczesnego prezydenta stolicy Lecha Kaczyńskiego. - 24 kwietnia w 2004 lub 2005 roku, na dzień przed głosowaniem w Radzie Warszawy przed godziną 22 zadzwonił do mnie Kaczyński i powiedział, że jeśli poprę absolutorium dla ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to miasto wycofa z sądu apelację w mojej sprawie. Mojego głosu brakowało, aby absolutorium przeforsować – tłumaczyła posłanka PO w poranku TVN24.
Szybka riposta PiS
Niecałe trzy godziny po tym wystąpieniu, PiS na konferencji odpierało zarzuty. Poseł Tomasz Dudziński, który odpowiada za kampanię swojej partii, oskarżył Piterę o wyborcze insynuacje. - Jarosław Kaczyński do niej dzwonił, ale rozmowa dotyczyła koalicji z SLD, a nie wycofania z sądu apelacji w jej sprawie – powiedział Dudziński. - Prezes prosił, by nie godziła się na współpracę z Sojuszem, na który poszła Platforma. Wiązało się to oczywiście z poparciem absolutorium, ale nie było mowy o sądowym pozwie - dodał poseł PiS.
Inaczej tę rozmowę pamięta Pitera. - To zostało powiedziane tak: wiesz Julia, my nie wiedzieliśmy, że apelacja została złożona do sądu, my ją oczywiście wycofamy, ale musisz poprzeć absolutorium - zrelacjonowała posłanka PO.
I dodała: - Byłam wstrząśnięta, nie mogłam mówić. Poszłam w poniedziałek na posiedzenie Rady Miasta i okazało się, że wszyscy radni doskonale wiedzą, że został kupiony głos radnej Pitery. Wtedy zagłosowałam przeciw, chociaż miałam zamiar się wstrzymać - powiedziała posłanka PO.
Apelacja dotyczyła procesu cywilnego, który Pitera wygrała w pierwszej instancji. Chodziło o oskarżenie Pitery przez osoby z tzw. układu warszawskiego. Zarzucono jej nieprawidłowości związane z wykupem jej mieszkania od miasta wraz ze strychem. Sąd ich nie potwierdził.
Według posłanki PO, Kaczyński miał się dogadać z „układem warszawskim". - Nie odzywam do premiera od tamtego czasu. To był szantaż – podkreśliła Pitera. Dodała, że jest gotowa na proces w trybie wyborczym i ma dwoje świadków rozmowy z prezesem PiS.
Źródło: tvn24