Premier Mateusz Morawiecki zaapelował w środę, żeby pozostać w domach, ponieważ - jak mówił - według analiz specjalistów z Uniwersytetu Warszawskiego każdego dnia wzrost liczby zakażeń na skutek protestów ulicznych może wynosić około 5 tysięcy osób. Tymczasem we wtorek Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego opublikowało komunikat, w którym informuje, że "nieuprawnione jest stwierdzenie, że z modelu ICM UW wynika, iż protesty uliczne mogą zwiększyć liczbę stwierdzonych przypadków z 25 tysięcy na 31".
Premier Mateusz Morawiecki przedstawił w środę nowe obostrzenia związane z epidemią COVID-19. Klasy 1-3 przejdą na nauczanie zdalne, zamknięte będą teatry, kina i muzea, limity osób przebywających w kościołach i sklepach zostaną zaostrzone - to część nowych obostrzeń. Zaczną one obowiązywać od soboty (w przypadku szkół od poniedziałku) i będą funkcjonować przynajmniej do 29 listopada.
Czytaj więcej: Nowe obostrzenia. Lista
"Według analiz specjalistów z UW każdego dnia wzrost liczby zakażeń na skutek protestów ulicznych może wynosić około 5 tysięcy osób"
Morawiecki zaapelował na konferencji prasowej, żeby pozostać w domach, ponieważ - jak mówił - według analiz specjalistów z Uniwersytetu Warszawskiego każdego dnia wzrost liczby zakażeń na skutek protestów ulicznych może wynosić około 5 tysięcy osób. - Po miesiącu możemy mieć około 150 tysięcy osób więcej niż mielibyśmy, gdyby każdy trzymał się tych zasad, które określamy - powiedział premier.
Od blisko dwóch tygodni trwają w Polsce protesty po tym, jak 22 października Trybunał Konstytucyjny, na czele którego stoi Julia Przyłębska, orzekł, że prawo do aborcji w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu jest niezgodne z ustawą zasadniczą.
"Nieuprawnione stwierdzenie"
Jednak już we wtorek Interdyscyplinarne Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW opublikowało komunikat w związku z informacjami medialnymi dotyczącymi wpływu aktualnie trwających protestów na rozwój epidemii COVID-19.
"Zespół modelowania epidemiologicznego ICM UW informuje, że w symulacjach założono dwa poziomy skuteczności wprowadzenia stref żółtej i czerwonej na terytorium całego kraju, co przekłada się na prognozowane liczby stwierdzonych przypadków. W obecnym stadium rozwoju modelu nie jesteśmy metodologicznie przygotowani, aby uwzględnić w sposób odpowiedzialny tego typu zgromadzenia jako odrębny czynnik" - czytamy w komunikacie.
W związku z powyższym - jak zaznaczono - "nieuprawnione jest stwierdzenie, że z modelu ICM UW wynika, iż protesty uliczne mogą zwiększyć liczbę stwierdzonych przypadków z 25 tys. na 31 tys.".
"Nie liczyliśmy, ile osób wyjdzie na ulice, jak to zmieni sieć kontaktów społecznych, ani jak wpłynie na liczbę zakażeń"
W czwartek "Dziennik Gazeta Prawna" opublikował rozmowę z doktorem Franciszkiem Rakowskim z Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego UW, które opracowało model prognozujący rozwój epidemii. Jak podkreślono, model ten zakłada dwie sytuacje. Jedna z nich przewiduje niską transmisyjność wirusa, druga zaś - wysoką. Ekspert zaznaczył, że "analizując, jak będzie rozprzestrzeniać się wirus, musimy wziąć pod uwagę to, że są wprowadzone administracyjne obostrzenia, ale i to, że ludzie nie zawsze ich przestrzegają".
Zdaniem Rakowskiego, jeśli obostrzenia (m.in. godziny seniorskie, zamknięte lokale gastronomiczne) w ramach czerwonej strefy byłyby przestrzegane, to pod koniec listopada należy się spodziewać 26 tys. zakażeń dziennie. Natomiast - jak ocenia ekspert - jeśli obostrzenia nie będą przestrzegane, należy się spodziewać nawet 31 tys. zachorowań z powodu koronawirusa dziennie.
Jak podkreślił Rakowski, w modelu rozwoju epidemii nie zostały uwzględnione protesty. "Nie liczyliśmy, ile osób wyjdzie na ulice, jak to zmieni sieć kontaktów społecznych, ani jak wpłynie na liczbę zakażeń" - tłumaczył.
Według Rakowskiego "na pewno zgromadzenia wpłyną na zwiększenie kontaktów między ludźmi i zmniejszenie dystansu społecznego - dlatego pewnie (ale to nie wynika z wyliczeń) można założyć, że gdzieś pomiędzy tymi dwoma scenariuszami, które pokazaliśmy w prognozie, będzie widać ich efekt. Choć trudno to oszacować. Przy przenoszeniu istotne jest, czy to jednorazowe wydarzenie czy długotrwałe. Protesty mogą trwać długo".
"Wirus lepiej przenosi się w pomieszczeniach zamkniętych"
Zaznaczył, że "wirus lepiej przenosi się w pomieszczeniach zamkniętych, a protesty są na świeżym powietrzu i ludzie są w maseczkach".
Dopytywany, do kiedy powinny obowiązywać obecne obostrzenia związane z pandemią, ocenił że "istotna jest liczba chorych i obłożenie szpitali". "Z naszych obliczeń wynika, że w krytycznym momencie – w grudniu - na OIOM-ach może być 6 tysięcy osób" - przekazał.
Zdaniem Rakowskiego "może najlepszym scenariuszem byłoby wprowadzenie całkowitego lockdownu na dwa-trzy tygodnie, by wrócić do takiej sytuacji jak teraz". Wtedy - jak mówił - można by wszystko powoli odmrażać od pierwszego tygodnia stycznia.
Rakowski szacuje, że do marca 2021 roku nawet 50 proc. Polaków może przejść zakażenie wirusem SARS-CoV-2. Jeśli chodzi o przypadki śmiertelne, "jeśli dostępność do służby zdrowia zostanie ograniczona, to liczba zgonów wzrośnie" - dodał.
Źródło: TVN24, DGP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24