Agentem i wariatem miał nazwać premier Jarosław Kaczyński Marka Jurka, gdy ten zapowiedział, że rezygnuje z funkcji marszałka Sejmu. "Życie Warszawy" publikuje fragmenty dziennika byłego polityka PiS i Marszałka Sejmu.
Pierwszy fragment jest z 21 lutego br. Marek Jurek pisze: "Obawiam się, że dla Jarosława Kaczyńskiego sytuacją pożądaną byłoby, gdyby wyborcy katolicko-konserwatywni musieli głosować na niego, jednocześnie, nie mając żadnego realnego wpływu na jego politykę. Na taki model partii - sprowadzenie nurtu katolicko-konserwatywnego do rzędu formacji posiłkowej".
Usłyszałem od premiera, że jestem agentem albo wariatem. Potem usłyszałem: tylko dzięki mnie jesteś marszałkiem, beze mnie nawet byś posłem nie był. Na uwagę, że mi nie pozwala pierwszego zdania dokończyć - krzyk: ja tu jestem szefem. jurek
"Brutalne żądania Jarosława" I następnego dnia: "Idąc na Radę Polityczną zostałem najpierw poproszony do Jarosława, który brutalnie zażądał aby w ogóle nie poruszać na Radzie sprawy ochrony życia. Przy okazji obrzucając mnie stekiem wyzwisk: "agent albo wariat", "tylko dzięki mnie jesteś marszałkiem, beze mnie nawet byś posłem nie był". Na uwagę, że mi nie pozwala pierwszego zdania dokończyć - krzyk: "ja tu jestem szefem". Dwa dni później Marek Jurek powiedział premierowi, że odchodzi z PiS. "Jarosław odpowiedział, że biorę na siebie odpowiedzialność za przyspieszenie wyborów i dojście do władzy Platformy i komunistów". Rzecznik rządu Jan Dziedziczak odmówił "Życiu Warszawy" komentarza w sprawie słów premiera, podaje gazeta.
Źródło: Życie Warszawy, PAP