Mogę tylko powiedzieć tyle, że tolerancja akurat należy do polskiego DNA - powiedział w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki. - Zgadzam się z listem ambasadorów, że szacunek należy się każdej osobie. Zupełnie nie zgadzam się, że w Polsce są osoby, którym ten szacunek jest odbierany - dodał.
W niedzielę opublikowany został list otwarty 50 ambasadorów i przedstawicieli organizacji międzynarodowych działających w Polsce, w którym wyrazili poparcie dla działań na rzecz podniesienia świadomości społecznej o problemach dotykających osób LGBTI. "Prawa człowieka są uniwersalne i wszyscy, w tym osoby LGBTI, mają prawo w pełni z nich korzystać. Jest to kwestia, którą wszyscy powinni wspierać" - napisali w liście dyplomaci.
Treść dokumentu udostępniła na Twitterze widniejąca wśród sygnatariuszy Georgette Mosbacher. "Prawa człowieka nie są ideologią - są uniwersalne" - oznajmiła ambasador USA w Polsce.
"Tolerancja akurat należy do polskiego DNA"
Premier Mateusz Morawiecki w poniedziałek na konferencji prasowej odniósł się do tego listu.
- Drogim ambasadorom mogę tylko powiedzieć tyle, że tolerancja akurat należy do polskiego DNA. Wystarczy prześledzić chociażby ostatnią i przedostatnią historię, żeby się o tym przekonać. Nikt nas tolerancji nie musi uczyć, ponieważ jesteśmy narodem, który takiej tolerancji uczył się przez wieki i wiele świadectw historii takiej tolerancji daliśmy - przekonywał premier.
- Zgadzam się z listem ambasadorów w tym zakresie, kiedy mówią o tym, że szacunek należy się każdej osobie. A zupełnie nie zgadzam się z listem ambasadorów w tym miejscu, gdzie mówią, że w Polsce są osoby, którym taki szacunek jest w jakikolwiek sposób odbierany - dodał.
"Osobista prośba do wszystkich 50 ambasadorów"
Morawiecki przekazał, że ma "osobistą prośbę do wszystkich 50 ambasadorów". - Żebyście zobaczyli prowokację pewnego pana, który jeździł z tabliczką, której nikt nigdy nie wyprodukował i której nikt nigdy nie miał zamiaru wyprodukowania, z tabliczką "LGBTI free zones", czyli "strefy wolne od LGBT". Jeździł z tą tabliczką, przykręcał ją przy miejscowościach, robił zdjęcia, czyli zafałszowywał całkowicie rzeczywistość. Powiedzieć fake news o czymś takim, to zdecydowanie za mało - mówił.
Odniósł się do projektu artystycznego, który wywołał spore poruszenie w sieci. Jego efektem były zdjęcia tablic wjazdowych do czterech polskich gmin, przy których zawieszono - tylko na czas zrobienia fotografii - dodatkowe tablice z napisem "strefa wolna od LGBT". Niektórzy internauci i politycy oburzyli się takimi działaniami "polskich władz", które jednak nie były odpowiedzialne za umieszczenie tablic.
- Drodzy ambasadorzy, takie teraz głębokie przemyślenie w waszym kierunku i gorąca prośba. To był bardzo głęboki fake zastosowany przez człowieka, który - jestem przekonany o tym - jest obcy środowiskom mniejszości seksualnych - skomentował. Bo - jak ocenił - "oni wiedzą, że mogą w Polsce maszerować bez przeszkód, mogą demonstrować swoje racje". - Muszą tylko się liczyć z tym, że jeżeli na jakimś transparencie ktoś manifestuje swoje racje, to w demokracji i w wolnym kraju ktoś inny może zamanifestować inne racje - zaznaczył.
Jak powiedział premier, "państwo polskie, siły bezpieczeństwa chronią i jednych, i drugich". - To jest wolność, a nie krępowanie języka poprzez poprawność polityczną i poprzez fake newsy, z którymi mamy do czynienia - ocenił.
- Jeśli uczciwość tutaj jest ważną wartością, to apeluję do wszystkich, żeby zobaczyli ten fake news, ten "deep fake" i przekazali do różnych miejsc w Europie, że to była kompletna mistyfikacja, oszustwo, że w Polsce, która słynie z tolerancji, szacunek dla każdego człowieka, również ludzi, którzy zaliczają się do różnych mniejszości seksualnych jest niezagrożony i stosowany lepiej niż w wielu innych krajach - podsumował.
Źródło: TVN24