Spokojnie posłałabym swoje dzieci i wnuki do szkoły. Kontakt z rówieśnikami i z nauczycielami jest bardzo ważny, bardzo potrzebny, konieczny - mówiła w "Jeden na jeden" w TVN24 wiceminister edukacji Marzena Machałek. Przekonywała też, odnosząc się do sprawy organizacji nauki w Zakopanem, że "strefa czerwona ani żółta nie determinuje zagrożenia koronawirusem w szkole".
Szkoły mają wznowić nauczanie stacjonarne 1 września. Władze Zakopanego, które znajduje się w czerwonej strefie, podjęły decyzję, że uczniowie wznowią naukę stacjonarną w miejskich szkołach od 28 września, a do tego czasu będą się uczyć zdalnie. Sanepid wyraził na to zgodę, jednak później zmienił decyzję w tej sprawie. Burmistrz Zakopanego oświadczył, że "musi dostosować się do nowego stanowiska" i zajęcia stacjonarne rozpoczną się 1 września.
Machałek: strefa czerwona ani żółta nie determinuje zagrożenia koronawirusem w szkole
O sprawę Zakopanego była pytana w piątek w "Jeden na jeden" w TVN24 wiceminister edukacji Marzena Machałek. Jej zdaniem "strefa czerwona ani żółta nie determinuje zagrożenia koronawirusem w szkole".
- Dlatego, że ognisko COVID-19, koronawirusa to może być na przykład jeden zakład pracy. Jeżeli się okaże, że w tym zakładzie pracy są rodzice dzieci, które uczą się w szkole, to jest absolutnie wskazanie do rozważenia częściowego bądź całkowitego nauczania zdalnego - powiedziała Machałek.
Zapewniała też, że "jeśli będzie jakikolwiek pagórek, najmniejsza rafa do przejścia, tam powiatowy inspektor sanitarny, nauczyciel, dyrektor będzie wspierany".
"Spokojnie posłałabym dzieci i wnuki do szkoły"
Wiceszefowa MEN powiedziała, że "spokojnie posłałaby swoje dzieci i wnuki do szkoły, biorąc pod uwagę standardy, obostrzenia, wytyczne".
- Jako wiceminister edukacji cieszę się, że szkoły będą otwarte, że dzieci w końcu wrócą do szkół, będą miały kontakt z rówieśnikami, z nauczycielami. To bardzo ważne, bardzo potrzebne, konieczne - podkreśliła. Stwierdziła, że "dzieci najlepiej się rozwijają w szkole, wśród rówieśników, z nauczycielami".
Machałek zaznaczyła, że nauka w trybie stacjonarnym nie będzie wyglądała tak samo, jak wcześniej. - Jest trochę inaczej - są obostrzenia, wytyczne. Jest ich kilkadziesiąt, są bardzo szczegółowe. Każdy dyrektor je dostał i na podstawie tego przygotowywał swoją szkołę - mówiła.
Machałek: słowa prezydenta Wrocławia o dodatkowych wydatkach to trochę rytualne atakowanie rządu
Machałek była też pytana o słowa prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka, który w "Faktach po Faktach" w TVN24 powiedział, że jego miasto będzie musiało wydawać dodatkowo dwa miliony złotych miesięcznie na zabezpieczenie szkół. W związku z tym Sutryk wyraził nadzieję na rzetelną rozmowę o podwyższeniu subwencji oświatowej.
- Zarówno samorząd, jak i rząd, to jest państwo. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za zapewnienie bezpiecznego powrotu do szkół. To jest wydatek, koszt psychologiczny i finansowy zarówno rządu, jak i samorządu - powiedziała Machałek.
Dodała, że "samorządy zawsze, już od lat 90., współfinansują edukację i odpowiadają za bezpieczeństwo".
Dopytywana, czy w związku z dodatkowymi wydatkami samorządów rząd planuje rekompensatę, większą subwencję oświatową, odparła: - My dajemy miliony litrów płynu dezynfekującego do szkół, dajemy maseczki.
- To, co mówi Jacek Sutryk, nie jest prawdą objawioną. To jego stanowisko. Wrocław jest dobrze funkcjonującym miastem, dobrze sobie radzi. Myślę, że spokojnie z tymi dodatkowymi rzeczami jest w stanie sobie poradzić - mówiła wiceminister.
Jej zdaniem słowa prezydenta Wrocławia to "trochę rytualne atakowanie rządu".
Źródło: TVN24