W części szkół rodzice na początku roku zostali poinformowani, że dłuższe wyjazdy zaplanowane na wiosnę nie odbędą się. - Nauczyciele chcą jeździć na wycieczki z uczniami, ale tak, by odbywało się to zgodnie z prawem i za odpowiednim wynagrodzeniem - mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Rodzicom uczniów warszawskiej Szkoły Podstawowej nr 169, zamiast planowanej wiosną zielonej szkoły, zaproponowano dwie wycieczki jednodniowe. Powód? Szkoła nie jest w stanie zagwarantować uczniom opieki zgodnej z przepisami.
Zapewnienie uczniom bezpieczeństwa przez cały czas trwania wycieczki – nieprzerwaną opiekę, również w nocy i równocześnie zagwarantowanie opiekunom 11 godzin nieprzerwanego wypoczynku, jest karkołomne. Jak wylicza szkoła w komunikacie przekazanym rodzicom: "wypełnienie powyższego skutkuje koniecznością wyjazdu na kilkudniową wycieczkę od trzech do pięciu nauczycieli w zależności od specyfikacji klasy (wiek uczniów, sytuacja wychowawcza, liczba uczniów z tzw. specjalnymi potrzebami edukacyjnymi) czasu i miejsca wycieczki". A mowa tylko o jednej klasie.
- Dzieci są rozczarowane, liczyły na dłuższy wyjazd, ale też rozumiem nauczycieli – mówi nam jeden z rodziców.
Ale ta szkoła to nie jedyna placówka, w której zmieniono plany wycieczkowe. – Dostajemy takie sygnały z całej Polski, rzeczywiście ich przybyło – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielskiego. – Nauczyciele chcą jeździć na wycieczki z uczniami, ale chcą by odbywało się to zgodnie z prawem i za odpowiednim wynagrodzeniem – dodaje.
Protest włoski, ale nie tylko
Część odwołanych wyjazdów to pokłosie protestu włoskiego, do którego ZNP zachęcało nauczycieli jesienią.
- Chcemy przestrzegać przepisów dotyczących czasu i warunków pracy nauczycieli – mówił wówczas Sławomir Broniarz, prezes ZNP. I dodawał: - Nie jest to protest wymierzony przeciwko dziecku, nie walczymy też z ministrem edukacji narodowej. Chcemy zwrócić uwagę, że ogromna masa zadań nauczycieli nie jest opisana w przepisach prawa, a jednocześnie wykracza ponad 40-godzinny tydzień pracy.
"Integralny element kształcenia"
Ministerstwo Edukacji Narodowej podkreśla, że wycieczki szkolne to "integralny element kształcenia", a na ich realizację nauczyciele powinni wygospodarować czas w ramach tygodnia pracy, który wynosi 40 godzin (pensum, czyli tak zwane godziny przy tablicy, to 18 godzin). To, jak zorganizowane są wycieczki, reguluje statut szkoły, a każdy wyjazd powinien się odbywać na podstawie karty wycieczki. "Nauczyciel uczestniczący w wycieczce otrzymuje wynagrodzenie zasadnicze w takiej samej wysokości, jakby prowadził zajęcia w danym dniu na terenie szkoły" – czytamy w komunikacie MEN. Ministerstwo zaznacza też, że opiekun na wycieczce ma prawo do zapłaty za nadgodziny, zwrócenia kosztów podróży oraz do diety, jeśli nie ma zapewnionego bezpłatnego wyżywienia.
Związkowcy podkreślają, iż z kodeksu pracy wynika, że podczas kilkudniowej wycieczki nauczyciel powinien mieć zagwarantowany 11-godzinny nieprzerwany odpoczynek. Informacje na ten temat były częścią kampanii skierowanej do nauczycieli i rodziców, którą prowadziło ZNP przy okazji startu protestu włoskiego.
- W przeszłości wiele szkół nie przestrzegało tego obowiązku, co było męczące dla nauczycieli i niebezpieczne dla dzieci – zauważa Baszczyński.
Odezwał się zdrowy rozsądek
Żadna instytucja oświatowa nie zliczała dotąd, ile wycieczek organizowanych jest w szkołach. – Dlatego trudno pokazać skalę zjawiska, jeśli chodzi o ich odwoływanie - mówi Baszczyński.
- Nie wybieram się na żadną wycieczkę poza jednodniową, dopóki nie zagwarantuje mi się czasu na odpoczynek zgodnie z BHP i odpowiedzialność za podopiecznych tylko w czasie pracy, a nie w nocy podczas snu – mówi Anna Sosna, anglistka z Częstochowy, Nauczycielka Roku 2011. - U mnie to nie pokłosie strajku, tylko zdrowy rozsądek się we mnie odezwał. Choć może i strajk go obudził. Przez lata jeździłam na kilkudniowe biwaki i nie docierało do mnie, że jak śpię, a czasem muszę, i uczeń coś zrobi w tym czasie, to dla mnie dotychczasowe życie się kończy - dodaje.
Wycieczki wielodniowe zawiesili też nauczyciele w SP numer 2 w Luboniu w Wielkopolsce. - Wkrótce odbędą się u nas zebrania z rodzicami i myślę, że dopiero wtedy część z nich sobie to uświadomi - słyszymy od nauczycieli.
W SP numer 29 w Olsztynie w ramach strajku włoskiego wycieczki odwołały nauczycielki wczesnoszkolne. Nie zorganizowały też w tym roku balu karnawałowego.
W SP numer 104 w Warszawie, o tym, że wyjazdów kilkudniowych nie będzie, rodzice dowiedzieli się już na początku roku szkolnego. To decyzja tamtejszej rady pedagogicznej. Podobny komunikat już jesienią rodzicom przekazali nauczyciele ze SP numer 5 w Rybniku.
Agnieszka, mama ósmoklasisty z liczącego 60 tysięcy mieszkańców miasta na zachodzie Polski: - Klasa syna nigdzie nie pojedzie, ale w pełni rozumiemy i wspieramy nauczycielkę. Nie za takie pieniądze i nie z taką odpowiedzialnością - mówi.
"Ale państwo sobie wypoczniecie"
"Uczniowie myślą, że to dla nauczycieli frajda, rodzice mają podobne zdanie, niby sama przyjemność. Dlaczego więc nauczyciele nie chcą jeździć? Gdyby nie podpisane jesienią umowy, chyba byśmy nie pojechali. Oczywiście fajnie jest jechać na wycieczkę, ale – bądźmy szczerzy - jeszcze fajniej jest nigdzie nie jechać i nie ponosić za nic odpowiedzialności. A jest coraz trudniej. Bez sprawdzonej firmy nie odważyłbym się. Trzy dni z klasą poza szkołą - duże ryzyko" - pisał na swoim blogu popularny łódzki polonista Dariusz Chętkowski w czerwcu ubiegłego roku. I zauważał, że kwietniowy strajk skutecznie zniechęcił nauczycieli do dodatkowej pracy.
- Obserwujemy, że wycieczek jest mniej, ale nie umiem jednoznacznie powiedzieć, co jest głównym powodem – mówi Katarzyna Jeżewska, wicedyrektor warszawskiej SP numer 319. - Nauczyciele coraz częściej dbają o to, by pilnować godzin swojej pracy, czyli pracować zgodnie z prawem. Nie mogą być w pracy 24 godziny na dobę, a wyjazdy na wycieczki często w praktyce to oznaczają. Pewnie można powiedzieć, że część z nich bierze udział w strajku włoskim. Pamiętajmy, że szkoła nie jest instytucją turystyczną, ale głównie edukacyjną i wychowawczą - dodaje.
Wicedyrektor Jeżewska zwraca uwagę, że wielu rodzicom wydaje się, iż szkolne wycieczki to dla nauczycieli czas wolny. – To bardzo bolesne, gdy nauczyciele przed wyjazdem z klasą na wycieczkę słyszą: "ale sobie państwo wypoczniecie". Każdy, kto był na takim wyjeździe, wie, że z odpoczynkiem nie ma nic wspólnego - komentuje.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock