Sejm na obecnym posiedzeniu nie będzie głosował nad projektem ustawy ws. in vitro, choć komisja zdrowia zakończyła w czwartek wieczorem prace. Głosowanie - jak mówią politycy PO - odbędzie się za dwa tygodnie.
Przewodniczący komisji Tomasz Latos (PiS) powiedział, że nie ma żadnych "merytorycznych i czasowych" powodów, by głosowanie w tej sprawie nie odbyło się w piątek. Sprawozdanie komisji dotyczące projektu jest gotowe.
- Moim zdaniem wyłącznie względy polityczne decydują o tym, że tego nie będzie, chęć odłożenia tego na później - dodał. Politycy PO zapewniają, że powodem przesunięcia głosowania nad ustawą o leczeniu niepłodności jest nieobecność premier Ewy Kopacz, która w piątek gości w Rzymie i Watykanie.
- Musimy jeszcze zwołać klub po to, by na spokojnie porozmawiać. W tym tygodniu nie było klimatu do tego - powiedziała wiceszefowa klubu Platformy Izabela Mrzygłocka.
- Zawsze przed takimi ważnymi głosowaniami odbywa się posiedzenie klubu i teraz też chcemy, żeby klub się wypowiedział - dodała.
Nie zagłosują?
Politycy PO zapewniają też, że nie powinno być problemu z uchwaleniem ustawy o leczeniu niepłodności, choć - jak nieoficjalnie przyznają - może być kilku posłów, tych o silnie konserwatywnych poglądach, którzy prawdopodobnie nie wezmą udziału w głosowaniu ws. in vitro. Chodzi - ich zdaniem - m.in. o Marka Biernackiego, Jerzego Budnika i Lidię Staroń. Komisja zdrowia w czwartek wieczorem zakończyła rozpatrywanie poprawek zgłoszonych w drugim czytaniu rządowego projektu ustawy o leczeniu niepłodności, odrzucając wszystkie. Wcześniej, podczas drugiego czytania projektu kluby koalicyjne PO i PSL oraz SLD i koło Ruchu Palikota zapowiedziały poparcie projektu. Przeciw są posłowie PiS i ZP. Iwona Śledzińska-Katarasińska mówiła, że klub Platformy Obywatelskiej będzie "jednolicie" głosował za przyjęciem ustawy o leczeniu niepłodności. Także klub PSL zapowiedział głosowanie za ustawą o in vitro.
Naruszenie unijnej dyrektywy
Jednocześnie w czwartek przed południem Trybunał Sprawiedliwości UE uznał, że Polska naruszyła unijną dyrektywę ws. jakości tkanek i komórek ludzkich, bo nie wprowadziła odpowiednich przepisów dotyczących komórek rozrodczych, tkanek płodowych i tkanek zarodkowych. Wyrok ten i opóźnienie we wdrażaniu unijnej dyrektywy to konsekwencja toczącego się w Polsce sporu o zapłodnienie metodą in vitro. Odnosząc się wyroku ETS wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki mówił, że nie udało nam się wdrożyć tych przepisów na czas, bo w Polsce długo trwało zebranie koalicji politycznej, która przygotowałaby właściwy projekt ustawy, ale teraz się to dzieje. - Projekt jest procedowany w Sejmie, został zaakceptowany przez komisję zdrowia, dziś jest jego drugie czytanie i trafi pod głosowanie izby - powiedział wiceminister. Premier Ewa Kopacz, komentując czwartkowe orzeczenie trybunału, powiedziała, że obiecała ustawę o in vitro i ona jest w Sejmie. - Mam nadzieję, że prezydent niebawem ją podpisze - dodała. 10 kwietnia posłowie skierowali do dalszych prac w komisji zdrowia dwa projekty - rządowy i autorstwa posłów SLD. Podkomisja zdecydowała, że wiodącym projektem będzie ten zgłoszony przez rząd. Zakłada on m.in., że z procedury in vitro będą mogły korzystać małżeństwa i związki nieformalne. Liczba tworzonych zarodków ma być ograniczona do sześciu, chyba że kobieta skończy 35. rok życia lub gdy będą ku temu wskazania medyczne. Zarodek będzie można przekazać na rzecz anonimowej biorczyni.
Autor: mac//gak / Źródło: PAP