Adrian M., który we wtorek uprowadził 10-letnią Maję z Wołczkowa, usłyszy dodatkowy zarzut dotyczący spowodowania obrażeń ciała. Wcześniej mężczyźnie został postawiony zarzut uprowadzenia dziewczynki. Sąd w Neubrandenburgu w południowo-wchodniej części Niemiec zdecydował, że mężczyzna będzie oczekiwał na przewiezienie do Polski w więzieniu w okolicach Rostocku.
Porywacz 10-letniej Mai to 31-letni Adrian M., Polak na stałe mieszkający w Niemczech.
Mężczyzna został zatrzymany w środę na niemieckiej autostradzie. Trafił do aresztu w Anklam.
Jak relacjonowała na antenie TVN24 reporterka Alicja Rucińska, w czwartek sąd w Neubrandenburgu zdecydował, że mężczyzna zostanie przewieziony do więzienia w okolicach Rostocku. Tam będzie oczekiwał na wydanie go Polsce. Policja przewiduje, że nastąpi to w ciągu kilku dni.
- Decyzja sądu wynika z tego, że oczekują na dokończenie procedur związanych z realizacją Europejskiego Nakazu Aresztowania - mówiła reporterka.
Jak poinformował Alex Falkenberg z policji w Anklam, Polska dostarczyła wszystkie dokumenty do dopełnienia procedur.
Wniosek o tymczasowy areszt
Prokuratura Okręgowa w Szczecinie postawiła Polakowi w czwartek zarzut uprowadzenia i pozbawienia wolności, za co grozi pięć lat więzienia.
Po przeprowadzonych badaniach 10-latki prokurator postanowił uzupełnić zarzuty o czyn z art. 157 par. 1 Kodeksu karnego dotyczący spowodowania obrażeń ciała powyżej 7 dni. W przypadku Mai chodzi o złamanie lewej kości piszczelowej. Obrażenia te stwierdzono w szczecińskim szpitalu, dokąd dziewczynka trafiła na badania w środę. Jak poinformowała rzeczniczka placówki Joanna Woźnicka, 10-latka opuściła szpital wraz z rodzicami w czwartek o godz. 14.
Prok. Jacek Powalski z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie poinformował, że został skierowany do sądu wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztu wobec podejrzanego Adriana M. na okres 14 dni od momentu zatrzymania.
Dodał, że prokurator wydał również postanowienie o powołaniu biegłego psychologa w celu ustalenia czy dziewczynka może brać udział w czynnościach procesowych, w szczególności, czy może zostać przesłuchana.
31-latek był już znany policji. Wcześniej odsiadywał karę za uprowadzenie 9-latki w Wielkiej Brytanii. Z nieoficjalnych informacji TVN24 wynika, że leczył się psychiatrycznie.
Próbowała uciekać
Według niemieckiej policji uprowadzona we wtorek Maja próbowała uciekać porywaczowi. Wskazuje na to fakt, że na trasie, którą jechał mężczyzna, znaleziono jej but. Maja została też ranna w stopę. Po odnalezieniu trafiła do jednego z niemieckich szpitali, ale została z niego wypisana. Teraz 10-latka jest już z rodzicami w Polsce.
Porwana spod domu
Intensywne poszukiwania dziewczynki z Wołczkowa trwały od wtorku. W środę do akcji został włączony policyjny śmigłowiec. W akcję zaangażowanych było ok. 150 policjantów, a także Mobilne Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych, bezzałogowy samolot typu dron oraz policyjny śmigłowiec. Polska policja współpracowała ściśle z policją niemiecką.
Nie było bezpośrednich świadków porwania 10-latki. Monitoring w pobliżu domu dziewczynki zarejestrował, że z uliczki wyjeżdżał obcy samochód, a policjanci od początku starali się zweryfikować, czy miał on związek ze sprawą.
Znaleziona na niemieckiej autostradzie
Maja została w środę odnaleziona w Niemczech, w miejscowości Friedland.
Tego dnia około godziny 11 do niemieckich funkcjonariuszy dotarła informacja, że poszukiwany samochód, który został zarejestrowany przez monitoring w pobliżu domu dziewczynki, stoi przy jednej z autostrad.
Jak się okazało, auto uczestniczyło w kolizji. Kierowca samochodu, z którym się zderzyło, wezwał na miejsce policję, podając numery rejestracyjne samochodu porywacza. Mężczyzna, który uprowadził Maję, był zdziwiony, że policja go namierzyła.
Uruchomiono Child Alert
W związku z zaginięciem Mai uruchomiono procedurę Child Alert. System - polegający na jak najszybszym rozpowszechnianiu informacji o zaginionym dziecku - działa w naszym kraju od 2013 r., jednak do tej pory nigdy nie był wykorzystywany.
Jak powiedział naczelnik Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych Grzegorz Prusak, w tej sprawie na infolinię zadzwoniło 220 osób. Część z tych informacji okazała się przydatna dla policji.
Autor: db,js/ja / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24