Nieznane dotąd akta wachmanów z obozu Auschwitz odnalezione na Dolnym Śląsku, ale - zaraz potem - za wiedzą polskiego poszukiwacza - wywiezione do Niemiec. Muzeum oświęcimskie już doniosło do prokuratury o możliwości złamania prawa. Natomiast historycy biją na alarm, tym bardziej, że - jak się okazało - była to transakcja czysto handlowa.
Trzy skrzynie z dokumentami załogi obozowej Auschwitz po dziesiątkach lat w ziemi, ujrzały niedawno światło dzienne. Znaleziska w okolicach Przełęczy Kowarskiej na Dolnym Śląsku dokonali poszukiwacze z Niemiec, korzystając w znacznym stopniu z pomocy Polaka - znanego w tej okolicy eksploratora - Mieczysława Bojki. Mężczyzna przyznaje, że dwaj znani mu niemieccy poszukiwacze z okolic Schwarzwaldu poprosili go o pomoc w odnalezieniu skrzyń. Jak twierdzi, posiadali bardzo precyzyjne dane na temat korytarza zasypanego w 1945 roku, w którym miały się one znajdować. Potrzebowali koparki. Za pomoc Bojko otrzymał 5 tysięcy euro i kilka map z zaznaczonymi nieznanymi szerzej tunelami w okolicach Miedzianki.
Przyznał się w radiu
Kilkanaście dni temu, po czterogodzinnych poszukiwaniach, skrzynie zostały wykopane. Zawierały książeczki wojskowe, książeczki kolonialne, książeczki szczepień i akta personalne ponad stu osób. Niemcy wywieźli je do swego kraju.
Potem Bojko z tymi informacjami poszedł do radia. Na antenie Radia Wrocław przyznał się do przestępstwa. Później pytany przez Polskie Radio, czy nie miał wyrzutów sumienia oddając znalezisko Niemcom, powiedział, że gdyby dokumenty dotyczyły więźniów, podjąłby inną decyzję. "(...) dotyczyły Niemców, to nie miałem (...) skrupułów. (...) Uważam, że pewne rzeczy powinny ulec zapomnieniu" - powiedział.
Oburzenia nie kryją rzetelni poszukiwacze. - Rozumiem, że była to praca na zlecenie i przekazuje się rzeczy, które są niezwykle ważne dla poznania naszej historii. To jest czymś, na co brakuje słów - komentuje w rozmowie z TVN24 Joanna Lamparska, eksploratorka, autorka książek o Dolnym Śląsku.
Doniesienie do prokuratury
Muzeum Auschwitz-Birkenau w poniedziałek doniosło do jeleniogórskiej Prokuratury Okręgowej o możliwości złamania prawa w związku z wywiezieniem do Niemiec skrzyń z dokumentacją SS z obozu Auschwitz. Zdaniem prawników Muzeum, w tym przypadku mogło dojść do naruszenia przepisów karnych z zakresu Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami oraz Ustawy o państwowym zasobie archiwalnym i archiwach.
Placówka poinformowała o tym także wrocławski oddział Instytutu Pamięci Narodowej.
Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau w wydanym w niedzielę oświadczeniu podkreślało także, że odnalezione obiekty, które mają znaczną wartość naukową - zgodnie z obowiązującym prawem - należą do Skarbu Państwa. Dokumenty wykopane na Dolnym Śląsku najprawdopodobniej mogą pomóc w zidentyfikowaniu nazwisk przestępców w sprawach dotyczących zbrodni przeciwko ludzkości, które nie podlegają przedawnieniu. "(...) Mogą stanowić materiał dowodowy w śledztwie prowadzonym przez Instytut Pamięci Narodowej" - głosi oświadczenie.
Obóz Auschwitz powstał w 1940 roku. KL Auschwitz II-Birkenau, który stał się przede wszystkim miejscem masowej zagłady Żydów, powstał dwa lata później. Kompleks uzupełniała także sieć podobozów. Do obozu Niemcy deportowali co najmniej 1,3 miliona osób. Zgładzili co najmniej 1,1 miliona ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innych narodowości.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24